Mimo że jeszcze kilka lat temu byłam do nich bardzo sceptycznie nastawiona to kosmetyki profesjonalne na dobre zagościły w mojej łazience. Mam swoją ulubioną maskę z wyższej półki – Alterny (KLIK), końcówki zabezpieczam najczęściej płynnymi kryształkami Alfaparf (KLIK) albo eliksirem Kerastase (KLIK), a włosy farbuję profesjonalną Goldwell Topchic 7SB (KLIK). Czy moje podejście do pielęgnacji włosów się przez to zmieniło? Na pewno tak, ale nie na tyle by przestawić się na takie kosmetyki na dobre. Na co dzień wciąż wolę wybierać produkty tańsze, drogeryjne i dbać o to by ich składy były dopasowane do moich włosów i dobrze skomponowane pod kątem równowagi PEH. Kosmetyki profesjonalne traktuję jako dodatek do pielęgnacji, swoiste ‘upiększacze włosów’ które ułatwiają mi dbanie o nie przy wyjątkowych okazjach, gdy zależy mi na tym by wyjątkowo dobrze wyglądały.
Tym razem pod lupę wzięłam profesjonalne kuracje do włosów (w większości przypadków w ampułkach) przeznaczone do użycia w salonach fryzjerskich do zabiegów regenerujących włosy. Wszystkie pochodzą z bogatej oferty sklepu hairstore.pl, który jest partnerem dzisiejszego wpisu. Każdą z tych kuracji przetestowałam w ten sam sposób – po ich aplikacji nie nakładałam na włosy już nic więcej i nie stylizowałam ich by móc lepiej porównać działanie poszczególnych produktów. Próbowałam nawet robić zdjęcia po każdej ampułce, ale pogoda (a dokładniej światło dzienne) była tak zmienna, że niestety nie odzwierciedlały one prawdziwych efektów 🙁 Spośród 12 kuracji, które zamówiłam trzy okazały się znakomite, efekty po trzech następnych były bardzo dobre, ale już nie aż tak spektakularne, a z dwoma kolejnymi moje włosy zupełnie się nie dogadały. Jak to dokładnie wyglądało przeczytacie poniżej:
Najlepsze:
Zdecydowanie mój numer jeden jeśli chodzi o tego typu produkty, który na bank zamówię sobie przy kolejnych zakupach w hairstore.pl. Efekt baaaardzo pozytywnie mnie zaskoczył i sama się z siebie śmiałam, gdy przypomniałam sobie jak to kiedyś zarzekałam się, że nie kupię kosmetyków Kerastase. Jak widać od każdej reguły są wyjątki, a ja taki wyjątek z pewnością zastosuję dla tych ampułek. Nie wiem jak najbardziej obrazowo opisać efekt jaki dają: photoshop w płynie? 🙂 Jeśli byłyście kiedykolwiek u naprawdę dobrego fryzjera to z pewnością będziecie wiedziały o co chodzi. Po użyciu tej ampułki moje włosy prezentowały po prostu najlepszą wersję siebie. To już nie Good Hair Day, ale Great Hair Day 🙂 A co ciekawe tak jak wspominałam w ramach eksperymentu rónież po jej użyciu zostawiłam włosy do naturalnego wyschnięcia i kompletnie w żaden sposób ich nie stylizowałam, a i tak wyglądały genialnie. Były sypkie, gładkie, błyszczące, a przy tym nieobciążone.
Efekt po tej ampułce był właściwie tak samo dobry jak po tej różowej. Różnica była tak minimalna, że nawet do końca nie jestem jej pewna, ale tamtej wersji użyłam jako pierwszej, więc efekt WOW był po prostu silniejszy, bo niespodziewany 😉 Obie pachną bardzo przyjemnie, luksusowymi kosmetykami i obydwie są tak wydajne, że na moje, niezbyt gęste włosy wystarcza spokojnie połowa zawartości, a zatem cena jednego zabiegu to zaledwie kilkanaście złotych w porównaniu z kilkudziesięcioma (o ile nie więcej), które zapłacilibyśmy w salonie.
Chyba największe zaskoczenie całego tego eksperymentu! Najtańsze ampułki Inebrya okazały się prawie tak dobre jak te z Kerastase. Mają podobną, wodnistą konsystencję i są równie wydajne. Nałożyłam na włosy całą ampułkę, bo nie chciałam zostawiać jej otwartej do kolejnego mycia. Mimo że producent zaleca stosować ją bez spłukiwania to jednak bojąc się obciążenia częściowo wypłukałam ją z włosów po kilku minutach, bo czułam, że jest na nich za dużo produktu. Gorszy natomiast jest na pewno zapach, ale to akurat drugorzędna sprawa i tylko minimalnie słabszy był efekt na moich włosach. Końce, które są wciąż u mnie najbardziej zniszczone nie były po Inebrya aż tak ładne jak po Kerastase.
Bardzo dobre:
Mocno proteinowa kuracja, na którą na pewno trzeba uważać, jeśli Wasze włosy mają tendencję do przeproteinowania. Dobrze użyta sprawia jednak, że włosy wyglądają spektakularnie i odzyskują blask i elastyczność. Wystarczy pamiętać, żeby włosy były dobrze nawilżone przed taką kuracją i o ewentualnym dodatkowym dociążeniu ich emolientami po jej użyciu. Ampułka spokojnie wystarczyła mi na pokrycie płynem całych włosów na długości, ale nie była aż tak wydajna bym dzieliła jej zawartość na pół.
Ta kuracja co prawda nie została zapakowana w typową ampułkę, a po prostu mniejszą – 50ml tubkę, ale nie zwróciłam na to uwagi przy zamówieniu, a z racji świetnego działania nie chciałam jej tu pomijać. O tym produkcie wspominałam już kiedyś na blogu, dawno temu (KLIK), ale warto go przypomnieć. Moje włosy po nim były pięknie wygładzone i bardziej błyszczące, a do tego Joico podbił mi skręt tak, że miałam wyraźne fale jak za starych dobrych czasów. Jedyny minus tego produktu to to, że lekko obciąża włosy, więc trzeba uważać by nie przesadzić z ilością.
Ten produkt na początku wydawał mi się dziwny. Skład trochę jak w mocnym szamponie (SLES), a dodatkowo pienienie się sprawiły, że zadawałam sobie pytanie po co producent zapakował go w takie opakowanie. Aplikator jak się okazało jest bardzo wygodny i dzięki niemu jesteśmy w stanie bardzo dokładnie rozprowadzić kosmetyk na całej skórze głowy (przedziałek po przedziałku). Po dwuminutowym masażu moja skóra naprawdę była wyjątkowo dobrze oczyszczona, nawet lepiej niż po zwykłych peelingach enzymatycznych, które dotąd stosowałam. Włosy po myciu były dłużej świeże i ładnie odbite od nasady, a ampułka wystarczyła mi spokojnie na dwa mycia.
Najsłabsze:
Tę ampułkę przetestowałam zaraz po różowej Kerastase i moje oczekiwania były zdecydowanie większe. Na włosy nałożyłam całą zawartość szklanej buteleczki i choć jej zapach bardzo mi się spodobał, a włosy przy płukaniu wydawały się miękkie to końcowy efekt niestety był bardzo słaby. Końcówki mocno mi się spuszyły, a całe włosy zaliczyły typowy Bad Hair Day i na pewno nie były bardziej nabłyszczone niż zwykle.
Drugi produkt obiecujący blask, na którym również się nieco zawiodłam, choć nie było aż tak źle ja w przypadku Biolage. W tej miniaturowej tubce została zapakowana jak na moje oko zwyczajna maska, która niewiele ma wspólnego z większością opisywanych tu ampułek, które mają płynne konsystencje. BC Power Shot zadziałał właśnie tak jak przeciętna, klasyczna maska. Nie było może tragedii, ale też i efektu WOW, którego można by się spodziewać po profesjonalnym produkcie.
I te, których nie zdążyłam gruntownie przetestować:
Niestety nie zdążyłam jej przetestować. Zostawiłam ją sobie na dzień kiedy moja skóra na głowie będzie choć trochę podrażniona, tak by móc lepiej ocenić czy ampułka zadziała i oczywiście kompletnie o niej zapomniałam.
Nałożyłam na skórę głowy tylko raz by sprawdzić jak włosy będą wyglądać po aplikacji. Tak jak się spodziewałam były nieco obciążone i trochę szybciej się przetłuściły niż normalnie. Niestety nie mogę napisać Wam czy te ampułki rzeczywiście są skuteczne, bo nie przeprowadziłam całej 30 dniowej kuracji. Biorąc jednak pod uwagę to, że bazują na Stemoxydine, podobnie jak Vichy, które kiedyś na blogu opisywałam (KLIK) mogę założyć, że będą działały podobnie.
Zamówiłam z myślą, że przetestuję ją jeśli mój łupież wróci, ale w tym czasie nic takiego się nie przydarzyło, więc niestety nie miałam okazji sprawdzić jej skuteczności. Skład wygląda ciekawie, bo poza substancją przeciwłupieżową (w tym wypadku jest to Octopirox 2 500 PPM) zawiera łagodzący komplex AOX złożony z L-karnozyny, witamiy E oraz ekstraktu z Moringa.
Odłożyłam ją na razie na półkę, bo ma bardzo podobny skład do wersji nabłyszczającej, więc można założyć, że i ta na ten moment na moich włosach się jakoś szczególnie nie sprawdzi.
Pozdrawiam Was serdecznie,
Anwen
PS Na koniec jak zawsze mam dla Was kod rabatowy. Tym razem dzięki niemu będziecie mogły skorzystać z:
Darmowej dostawy w Hairstore.pl
Dostawa za 0 zł przy zamówieniu już za min. 49 zł!
Kod promocyjny: ANWENDD
Promocja tylko do 20.10.2017 włącznie.
Darmowa dostawa kurierem, pocztą i do paczkomatów na terenie Polski – także za pobraniem.
Promocja nie obowiązuje na produkty wielkogabarytowe (meble, duży sprzęt do salonów itp.)
Komentarze
Czy jest jakiś sposób na wypadające włosy po ciąży? Po 3 miesiącach od porodu zaczęła się moja tragedia, włosy wypadają garściami. Wiem, że to co nie wypadało przez całą ciążę musi wypaść teraz, ale może polecisz mi coś, żeby ten proces przebiegł mniej boleśnie?
Bardzo ładne włoski, świetny wpis 🙂
Jeszcze dość niedawno widziałam sporo tematów na temat tych olejków do pielęgnacji i serio wydają się być dobre.