![]() |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||
PRZED i PO |
Cudowny maj niestety dobiegł już końca, więc pora podsumować moją włosową pielęgnację. Tak jak planowałam pod koniec maja w końcu podcięłam włosy (były już ewidentnie za długie). Tym razem zrobiłam to sama, przy pomocy moich nożyczek. Od ostatniego podcięcia minęły już prawie 4 miesiące, a ja nie miałam ani jednej rozdwojonej końcówki :))) Wiem, bo specjalnie sprawdziłam 😀 Miałam wielką ochotę obciąć więcej, ale skończyło się na około 4-5 cm. Poproszę Viru by podcięła mi nieco więcej i mocniej je wycieniowała, jak się z nią umówię na próbną fryzurę ślubną 🙂
Wewnętrznie w maju przyjmowałam Sufrin (ale tylko na początku miesiąca) olej z wiesiołka i ZMA, a pod koniec miesiąca zaczęłam brać dodatkowo witaminę B2, bo jak co roku o tej porze zauważyłam jej wyraźny brak (u mnie objawia się to zajadami, które znikają po kilku dniach przyjmowania witaminy).
Włosy tym razem zafarbowałam najlepszą dla mnie farbą czyli Color&Soin – używam jej już ponad rok i wciąż jestem z niej tak samo zadowolona :)) Po nieudanym eksperymencie z szamponetką Marion z zeszłego miesiąca nieprędko wypróbuje teraz jakąkolwiek inną farbę… Niestety wypadania wciąż nie udało mi się do końca zahamować. Wszystko przez moje zabieganie i ciągłe wyjazdy – zapominałam o wcierkach, więc nie miały czasu zadziałać. W tym miesiącu muszę się do tego w końcu przyłożyć! Podobnie jak i do olejowania…
Jeśli chodzi o stylizację to w maju moje włosy żyły sobie własnym życiem 😉 nie kręciłam ich ani na papiloty, ani na chusteczki nawilżane ani nawet na termoloki. Najczęściej wyglądały tak jak na zdjęciu PRZED czyli jak po umyciu schły sobie same. Na zdjęciu PO były wysuszone suszarką i zawinięte w TAKI koczek.
Kosmetycznie w maju było jak na mnie baaardzo skromnie:
Aloesowy żel pod prysznic, Equilibra – pojechał ze mną do Budapesztu i potem jeszcze na wyjazd do domu, poza tym przez cały miesiąc używałam jedynie szamponu poniżej:
Szampon do włosów przetłuszczających, Mythos – bardzo dobry szampon, ale ma SLES w składzie, więc nie u każdego sprawdzi się do częstego mycia. Mi nawet taki mocny detergent zupełnie nie szkodził – włosów nie przesuszał (bo nie myję ich na długości szamponem), a skóry głowy nie podrażniał. Coś więcej na jego temat napiszę Wam w recenzji w najbliższym czasie 🙂
Odżywka nawilżająca, Isana – stosowałam ją kilka razy w maju, głównie po to by móc ocenić jej działanie i porównać ją z legendarną odżywką Isany z olejem babassu. To porównanie znajdziecie TU.
Odżywka rozmarynowa, Dr Beta – nie ma jej na zdjęciu, bo opakowanie już zużyłam i wyrzuciłam. Końcówka, która mi została wystarczyła mi na 2 czy 3 użycia 🙂 Jej recenzję znajdziecie TU.
Odżywka do włosów ‚Miód i Soja’, Mythos – używana w maju najczęściej. Jest na tyle bogata, że nie potrzebowałam już w tym miesiącu praktycznie żadnej innej maski. Pięknie działa nałożona dosłownie na chwilę po umyciu (wersja na szybko dla leniwych na co dzień), a jeszcze lepiej gdy zostawimy ją na włosach na około 20 minut. Więcej napiszę Wam w recenzji :))
Rosyjska maska drożdżowa – użyta w maju dosłownie dwa razy. Raz do maseczki z imbirem (przepis TUTAJ), a drugi raz do proteinowej bomby, którą w tym miesiącu dostarczyłam włosom przy pomocy żółtka 🙂
Banfi Hajszesz – kultowa, węgierska wcierka do włosów znana z czasów PRLu 😉 Niestety zbyt nieregularnie jej w maju używałam by móc powiedzieć Wam jak działa, ale w czerwcu mam nadzieję, że uda mi się ją lepiej przetestować.
Mythic Oil – do zabezpieczania końcówek
Masło do ciała ‚Wanilia i Kokos’, Mythos – w tym miesiącu zamiast olejować włosy kremowałam je 🙂 To masło z racji składu i przepięknego, nietypowego zapachu (ja wyczuwam w nim marcepan) idealnie się do tego nadaje, niestety moje włosy wolą jednak oleje, więc w czerwcu do nich wracam!
Suchy szampon Lace, Batiste – ta wersja zapachowa zaczęła mnie już męczyć, ale na szczęście już mi się kończy i w szafce czeka na mnie butelka Tropical :))
Imbir – do maseczki z TEGO przepisu
Jajko – a dokładniej żółtko czyli comiesięczna dawka protein dla moich włosów 😉
Półprodukty – nie pamiętam dokładnie jakie 🙁 ale kilka rzeczy spontanicznie dolałam do maski z żółtkiem i oczywiście sobie ich nie zapisałam 😉 był tam chyba aloes, panthenol i mleczko pszczele…
Planów na czerwiec nie robię, bo dobrze wiem, że w tym zamieszaniu, które mnie obecnie czeka włosy mogą spaść na dalszy plan… byleby tylko wszystkie nie spadły mi z głowy 😀
A jak Wam minął maj? Jak się mają Wasze włosy? :))
Pozdrawiam Was serdecznie,