to pytanie po raz nie wiem już który usłyszałam ostatnio na spotkaniu z Włosomaniaczkami 🙂 i zdałam sobie sprawę z tego, że choć od dawna jestem wierna jednemu produktowi do ich zabezpieczania, to nigdy o nim na blogu nie napisałam. Dziś pora to nadrobić!
Mythic Oil L’oreala, bo o nim mowa to typowe silikonowe serum jakich wiele i pewnie nigdy bym go nie kupiła, gdyby nie trafił do mnie w ramach jednej z współprac (z hairstore.pl) jeszcze w 2012 roku! Od tego czasu, dokładnie od listopada używam praktycznie tylko i wyłącznie jego, a jak widzicie na zdjęciu wciąż mam sporą jego ilość! To chyba najbardziej wydajne serum jakie dotąd miałam, nawet biorąc pod uwagę to, że przez jakiś czas nie zabezpieczałam końcówek niczym 😉
Druga rzecz za co go naprawdę polubiłam to niesamowity zapach. Wiem, że w przypadku kosmetyków do włosów nie jest to może najważniejsze (w końcu w większości przypadków i tak jest on później niewyczuwalny na włosach) to jednak Mythic Oil pod tym względem naprawdę wyróżnia się na tle innych – nie dość, że pachnie wyjątkowo ładnie (jakby perfumami… nie wiem jak to dokładnie określić) to w dodatku długotrwale.
Kolejny jego plus to lekkość! Ten olejek w porównaniu z innymi serami silikonowymi jest wyjątkowo lekki. Ma bardzo płynną konsystencję i nigdy jeszcze nie obciążył mi włosów. Na moje końcówki zwykle wystarcza jedna pompka i po niej osiągam dokładnie taki efekt jaki lubię, ale na włosach mojej siostry nawet kilka razy większa jego ilość sprawdziła się znakomicie nie obciążając przy tym włosów ani trochę.
Co za tym idzie moje włosy po jego użyciu nie strączkują się tak jak to zwykle u mnie bywa po silikonach. Pomimo tego, że są wygładzone wciąż pozostają lekkie i puszyste, a nie tak jakby od tygodnia nie widziały szczotki 😉
Czego poza tym możemy się spodziewać po Mythic Oil? Jak to zwykle bywa po silikonach pięknego blasku, łatwiejszego rozczesywania włosów, wygładzenia i atłasowej miękkości. To taki efekt, jak tuż po wyjściu od dobrego fryzjera, którzy nawiasem mówiąc bardzo chętnie sięgają właśnie po MO, bo efekt po nim jest bardzo widoczny i to od razu.
Moje końcówki dzięki niemu wyglądają (i co najlepsze są!) na bardzo zdrowe, elastyczne i zdyscyplinowane. Pomimo, że podcinam je teraz baaaaaaaaaaardzo rzadko (ostatni raz obcinałam się u Viru na początku maja) to nie mam ani jednej rozdwojonej końcówki.
Ostatnio dodatkowo zaczęłam włosy częściej ‘katować’ wysoką temperaturą (wszystko to wina genialnej lokówki BaByliss) i choć jeszcze za wcześnie by o tym mówić, to mam wielką nadzieję, że Mythic Oil przynajmniej trochę ochroni mi włosy przed zniszczeniem. Będzie to świetny test dla funkcji termoochronnej tego olejku i na pewno za jakiś czas dam Wam znać czy rzeczywiście się i pod tym względem u mnie sprawdził.
Jeśli chodzi o skład:
Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, C12-15 Alkyl Benzoate, Persea Gratissima Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Limonene, Hexyl Cinnamal, Coumarin, Linalool, Buthylphenyl Methylpropional, Benzyl Alkohol, Hydroxycitronellal, Amyl Cinnamal, Geraniol, Alpha-Isomethyl Ionone, Isoeugenol, Benzyl Benzoatem Cinnamyl Alkohol, Citronellol, Parfum
to znajdziemy w nim oczywiście silikony, ale też dwa oleje: z awokado i pestek winogron, które mają za zadanie dodatkowo odżywić nam włosy. Tym akurat niekoniecznie bym się sugerowała, bo do odżywienia włosów należy przede wszystkim postawić na inne produkty (maski, odżywki czy oleje).
Podsumowując mogę Wam z ręką na sercu przysiąc, że ja już nie chcę żadnego innego produktu do zabezpieczania końcówek i pomimo jego nienajniższej ceny (ok. 40zł za 125ml) na pewno go kupię kiedy tylko mi się skończy.
Pozdrawiam Was serdecznie,