zdjęcie pochodzi ze wstrony www.mydlarnia-tuli.pl
Wiem, że długo zwlekałam z tą recenzją, ale nie chciałam być nieobiektywna. I w sumie nawet w tej chwili waham się czy w ogóle powinnam oceniać te mydła. To co mi nie pozwoliło na gruntowne ich przetestowanie to bardzo charakterystyczny zapach, którego ja niestety nie jestem w stanie znieść na włosach. Gdyby chociaż znikał po użyciu odżywki… ale niestety nie 🙁 Jest bardzo intensywny i ja go czuję bardzo długo. Być może dla większości z Was zapach nie ma aż tak dużego znaczenia, ale ja nie byłam w stanie się przemóc. Kupiłam w sumie 5 rodzajów mydełek: kokosowe, z zieloną glinką, czekoladowe, oliwkowe, peeling kawowy i jako gratis dostałam marchewkę 🙂 Do tej pory nie zdążyłam przetestować oliwki i czekolady, więc na ich temat się nie wypowiem. Do mycia włosów używałam dwóch – kokosa i zielonej glinki. Jeżeli chodzi o samo mycie włosów to niestety nie jest to tak łatwe i przyjemne jak w przypadku mydeł Lusha. Po mydłach TULI na włosach zostaje taki nieprzyjemny osad. Być może to ja zrobiłam coś nie tak jak trzeba – za krótko spłukiwałam czy dałam za mało octu do płukanki, a może woda w Krakowie jest po prostu za twarda… nie wiem, ale chyba już nie będę miała siły, żeby to jeszcze sprawdzać. Po samym mydle z zieloną glinką było trochę lepiej. Włosy były jakby mniej oblepione, ale po kokosie (który potem dodatkowo zmyłam jeszcze tym mydłem z glinką) było to po prostu okropne. To co mi się dodatkowo nie spodobało to to, że włosy po ich użyciu są matowe i nawet spłukanie ich później wodą z octem nie pomogło (ale nie wykluczam, że to moja wina). Wśród zamówionych mydeł znalazła się na szczęście jedna perełka, po którą na pewno będę do TULI wracać 🙂 Mam na myśli mydło – peeling kawowy. Jest to wg mnie najwygodniejsza forma peelingu. Mój ulubiony – domowy peeling z kawy daje co prawda lepsze efekty, ale sprzątanie po nim skutecznie mnie zniechęca do wykonywania go regularnie. Mydło jest zdecydowanie wygodniejsze niż zwykłe, sklepowe, płynne peelingi czy rękawice. I jak dla mnie efekt po jego użyciu też jest lepszy. Muszę jednak Was uprzedzić, że mydełko jest dosyć ostre i radziłabym uważać zwłaszcza osobom z delikatną skórą. Ja uwielbiam takie „drapacze” i dla mnie jest idealne 🙂 Skóra po nim jest gładziutka i nawilżona. Ciekawa jestem czy poradzi sobie z cellulitem. Ostatnio wytoczyłam przeciwko niemu prawdziwą batalię (mydło + sauna infrared + serum z Bielendy) i liczę na szybkie efekty 😉 Drugim mydłem (z tych przetestowanych przeze mnie), które zrobiło na mnie pozytywne wrażenia było mydło marchewkowe. Zapach jego jest zdecydowanie przyjemniejszy (choć nie aż tak ładny jak mi się w pierwszej chwili wydawało), a działanie naprawdę mile mnie zaskoczyło. Skóra po jego użyciu jest miękka i nie muszę już stosować po nim balsamu. W ogóle nie wysusza skóry i nie zostawia na niej wyczuwalnego osadu. Podsumowując nie wiem czy mogę Wam polecić te mydła, ale też nie jestem w stanie jednoznacznie ich Wam odradzić. Na pewno są trudniejsze w obsłudze niż te z Lusha. Ja kupiłam na szczęście miniaturki, więc spokojnie zużyję je do mycia ciała i Wam też na początek, jeśli się zdecydujecie polecam zamówienie tych mini wersji na próbę. Na stronie mydlarni możecie poczytać jak poprawnie powinno się myć włosy takim mydełkiem i jak działają one stosowane długofalowo: http://mydlarnia-tuli.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=146:pogaduszki&catid=27:blog&Itemid=37 http://mydlarnia-tuli.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=148:kokosowe&catid=27:blog&Itemid=37
Komentarze
Dobrze, że zasiałaś ziarno wątpliwości, bo zamówienie tych mydeł od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie. Rzeczywiście, warto zacząć od miniatur.
Nawet ciekawie wyglądają ;)) Dobrze widzieć o tym peelingu 🙂
Ja dzielnie od dwóch tygodni myję włosy kokosem i szałwiowym. Na początku myłam je na całej długości. Efekt podobny jak u Ciebie. Potem wpadłam na pomysł, żeby skalp myć mydłem a włosy balsamem. Po wszystkim oczywiście płukanka z octem i na koniec sama woda. Po myciu nakładam jeszcze jakąś maskę albo odżywkę d/s. Muszę stwierdzić, że jest nieźle. Włosy zdecydowanie mniej się przetłuszczają. Na trzeci dzień wyglądają jeszcze świeżo. Do tej pory nie do pomyślenia było, żebym nie umyła włosów co drugi dzień. A to dopiero dwa tygodnie testów.
Dzisiaj zmyłam olej z włosów bez problemu mydłem szałwiowym. Poprzednio według zaleceń próbowałam najpierw użyć kokosowego, ale niezbyt dokładnie zmył się mix olejów.
Lush zawiera SLS i nie jest mydłem naturalnym. Stąd pewnie zupełnie inaczej myje włosy.
Cammie jeśli tylko nie jesteś taką zapachomaniaczką jak ja to myślę, że warto je spróbować. A już na pewno peelingi. Ja pewnie przetestuję wszystkie rodzaje :))
Cookie – peeling jest naprawdę świetny.
malgkowa – bardzo Ci dziękuję za ten komentarz! Właśnie podejrzewałam, że przy dłuższym używaniu jak włosy się już przyzwyczają efekty mogą być duuużo lepsze. Wiem, że Lush ma kiepskie składy, ale naprawdę pięknie pachną i są banalne w użyciu. Chyba muszę poprosić Panią Joanne o choć jedno mydło do włosów w jej ofercie które będzie intensywnie i przyjemnie pachnieć 😉 np. werbeną… (to ostatnio moja absolutna miłość zapachowa)
Hej, z okazji zbliżającego lata, może opiszesz jakieś sposoby chronienia włosów przed słońcem, bądź dodasz jakieś recenzje kosmetyków z filtrami? Moja prośba wynika z tego, iż martwię się, że moje włosy przez lato staną się znowu suche i łamliwe.
I mam jeszcze jedno pytanie (jeśli już o tym pisałaś, to przepraszam za nieuwagę :), czy Tobie podczas zmywania oleju z głowy, także wypada więcej włosów, niż normalnie? Do olejowania używam oleju z pestek winogron pomieszanego z rycynowym (w proporcji 3:1), podczas mycia zauważyłam znaczącą różnice w ilości wypadających włosów i trochę mnie to niepokoi…
Anonimowy – możesz być pewna, ze taki wpis pojawi się na blogu. Już zaczęłam zbierać informację, ale wydaje mi się, że jest jeszcze za wcześnie 🙂
Co do olei to u mnie też wypada trochę więcej włosów niż zwykle przy ich zmywaniu, ale różnica nie jest aż tak znaczna. A nakładasz oleje na skórę głowy? Na jak długo? Może to być też wina rycyny, ona jest mocno klejąca i przy aplikacji możesz sobie wyrywać niechcąco włosy.
Wyczekuję z niecierpliwością tego wpisu 🙂
Olej nakładam i na całą długość włosów, ale także i na skórę głowy – czytałam gdzieś, że rycyna wpływa na szybszy porost włosów, stwierdziłam więc, że nie zaszkodzi spróbować. Ale nie sądzę, żebym nakładając wyrywała włosy, to jest raczej taki luźny masaż skóry, niż jakieś wcieranie. Ale następnym razem nałożę na same włosy i zobaczę jaki będzie efekt.
Olej na głowie trzymam różnie, ale min. 4 godz.
PS Dziękuję za szybką odpowiedź 🙂
dlaczego nie odpisujesz na maile? 🙁
Anonimowy – odpisuję na wszystkie maile 🙁 Podpisz się proszę to postaram się odszukać wiadomość od Ciebie – pewnie gdzieś się zawieruszyła 🙂