Dzisiejszy wpis nie ma kompletnie nic wspólnego z włosami, więc jeśli kogoś żadna, inna tematyka w moim wykonaniu nie interesuje niech od razu zamknie tę stronę 🙂 Resztę z Was zapraszam na małą podróż w przeszłość, a w sumie wcale nie tak małą, bo cofniemy się w czasie aż o 25 lat! Wtedy to zaczęła się moja ‘kariera’, która jak zobaczycie (nie) była usłana różami 😉
1. Sklepik z artykułami papierniczymi
Jak przystało na córkę przedsiębiorczego ojca, w pierwszej klasie podstawówki wraz z najlepszą wtedy przyjaciółką Gosią wymyśliłyśmy sobie prosty sposób na dorobienie. Podobno pierwszy milion trzeba ukraść, ale my chciałyśmy zarobić go w bardzo ‘uczciwy’ sposób. Najpierw pożyczyłyśmy pieniądze od rodziców, które następnie zainwestowałyśmy kupując zeszyty, kredki i inne strugaczki w pobliskim kiosku. Bardzo mądrze ze swoim ‘sklepikiem’ rozstawiłyśmy się prawie tuż obok i próbowałyśmy sprzedawać artykuły z odpowiednią dla nas marżą 😀 Chyba Was nie zdziwię jeśli napiszę, że przez cały dzień nic tam nie sprzedałyśmy i ostatecznie cały towar wcisnęłyśmy… no zgadnijcie komu 😉 Oczywiście naszym rodzicom :DD Po spłaceniu pożyczki wciąż byłyśmy na plusie, więc można powiedzieć, że moja pierwsza ‘praca’ była bardzo opłacalna.
2. Zbieranie płatków róż
Tym razem ‘praca’ na serio. Wakacje, piękna pogoda i mnóstwo wolnego czasu, a w okolicy mojego bloku dosłownie setki jak nie tysiące krzewów róż. Nie wiem jak nazywa się ta odmiana, ale to ta pięknie pachnąca, z której robi się konfitury 🙂 W tamtych czasach prężnie działający Herbapol miał punkt skupu niedaleko mojego osiedla, więc ochotników do zbierania było wielu, ale nikt nie dorównywał mi cierpliwością i pracowitością. Co prawda skończyło się użądleniem przez pszczołę, ale i tak zarobiłam pierwsze “prawdziwe” pieniądze.
3. “Pinezka”
Nie pamiętam ile mogłam mieć wtedy lat, na pewno było to jeszcze w podstawówce (5-6 klasa), gdy razem z młodszą siostrą Eowiną założyłyśmy gazetę. Wszystko odbywało się bardzo profesjonalnie – na zebraniu redakcji ustalałyśmy tematy artykułów, które miały ukazać się w danym numerze (miałyśmy nawet horoskop), a gdy już je napisałyśmy to własnoręcznie przepisywałam je na maszynie do pisania. Potem wystarczyło tylko dołożyć ilustracje, całość skserować odpowiednią ilość razy (wszystkie sprzęty miałyśmy pod ręką, bo w tym czasie moi rodzicie mieli biuro w domu) i sprzedać, oczywiście rodzinie! 😉 Zapału starczyło nam na jakieś trzy numery, ale to nic, bo dzięki “Pinezce” zrodził się w mojej głowie pomysł, żeby zostać dziennikarką, a to już krok od blogerki 😛
4. Ulotki
Bardzo krótki epizod, bo jednodniowy, ale czymże byłaby moja ścieżka kariery, gdyby nie pojawiły się w niej ulotki! Każdy szanujący się młody człowiek prędzej czy później się tym zajmuje. Nas ‘zwerbowała’ pod blokiem miła Pani z pytaniem czy nie chcemy sobie dorobić. To też na pewno były czasy podstawówkowe. Biegałyśmy z koleżankami od jednej klatki do drugiej zostawiając ulotki na wycieraczkach. Gdy już wszystkie zostały rozniesione okazało się, że zamiast pieniędzy możemy sobie wybrać po wisiorku z kamieniem półszlachetnym. Średni interes, ale wtedy muszę przyznać byłam zadowolona 😀
5. Kawiarenka internetowa
Marzenie każdej nastolatki! W czasach, gdy komputery nie stały jeszcze w każdym domu, a Internet mieli naprawdę nieliczni, możliwość siedzenia przez kilka godzin, bez żadnych ograniczeń na IRCu była dla mnie jak gwiazdka z nieba 😀 Ciekawa jestem ile z Was w ogóle wie jeszcze co to IRC, ja w każdym razie wpadłam w tę wirtualną rzeczywistość jak włosomaniaczka na promocję do Rossmanna. Wystarczy powiedzieć, że swoją 18natskę świętowałam w Kawiarence razem z poznanymi przez Internet znajomymi. Tylko, że zamiast rozmawiać normalnie, całą noc pisaliśmy do siebie (i innych osób spoza miasta) na IRCu 😀
6. Okulary
Ostatnie wakacje przed studiami, wyjątkowo upalne lato i ja wraz z książką tkwiąca przy ulicznym stoisku z okularami. Do dziś nie mogę się nadziwić, że mimo słabego punktu i dosłownie zerowego zaangażowania miałam najlepszą sprzedaż ze wszystkich dziewczyn 😀 Chyba to złośliwość losu, który sprowadzał ludzi na moją drogę, żebym tylko nie mogła sobie spokojnie poczytać.
7. Cinema City
Ostatnia z moich pierwszych prac i tym razem prawdziwa, bo na etat. Jakaż byłam z siebie dumna, że udało mi się przejść rozmowę kwalifikacyjną i zostałam zatrudniona na umowę o pracę. To nic, że stawka godzinowa była tak niska, że moje miesięczne zarobki nie dorównywały nawet stypendium z uczelni, ale satysfakcja ogromna. Razem z innymi młodymi osobami otwieraliśmy wtedy nowe, trzecie kino Cinema City w krakowskiej Galerii Kazimierz. Ludzi, z którymi pracowałam na barze wspominam z uśmiechem na ustach do tej pory, bo już nigdy później nie miałam aż tak zgranej i dobrze dobranej ekipy jak wtedy :))) Owszem bywało ciężko (szczególnie jak do 2 w nocy liczyliśmy po raz 55 wszystkie kubki na colę i pudełka na popcorn, bo coś się nie zgadzało), a zapach popcornu do dziś przypomina mi pedantyczne szorowanie Popcornicy, którego nie powstydziłaby się nawet Perfekcyjna Pani Domu, ale to wtedy obejrzałam najwięcej filmów w kinie w tak krótkim czasie. Nie wiem jak jest teraz, ale za moich czasów mogliśmy oglądać co tylko chcieliśmy bez ograniczeń :)) I to był zdecydowanie największy atut (poza współpracownikami oczywiście!) tej pracy.
Potem byłam jeszcze korepetytorką (matematyki oczywiście), telemarketerką, hostessą, pracowałam na stoisku mięsnym, w kilku bankach i w doradztwie finansowym. Dopiero po tym wszystkim trafiłam do firmy, w której zatrudniona jestem do dziś 🙂
Ciekawa jestem jak to było u Was 🙂 Kiedy zaczęłyście zarabiać i jak wyglądały Wasze pierwsze prace?
Pozdrawiam Was serdecznie,
Anwen
Komentarze
Kiedyś w Cinema City była umowa o pracę? :O teraz bez legitymacji szkolnej i umowy zlecenie za grosze się nie obejdzie. Moją pierwszą "poważną" pracą też był właśnie kinowy bar 😉 później obsługa widza, kasy i kawiarenka 🙂 i chyba na ow naoglądałam się najwięcej filmów, bo jakoś tak nie chciało mi się wpadać do kina poza godzinami pracy.
Teraz w Cinema City tylko umowa zlecenie, niewygodny mundurek po zęby,proszenie się o należne przerwy, brak szacunku do pracownika z dumą okazywany przez uwaga- byle "supervisora" (czasami nawet młodszego niż Ty), manager z permanentnym napięciem okresowym i tak dzień w dzień za NIECAŁE 6 zł na rękę. Świeże dane bo sprzed 1-2 lat 🙂
za niedługo czy chca czy nie beda musieli placic 12 na godzine ;p
Moja przyjaciółka pracowała w Cinema City i przełożona raz zrobiła jej dziką awanturę za buty w kratkę 😀 Podobno potrafiła się też przyczepić o telefon w kieszeni i jak tylko u kogoś zobaczyła to zabierała. Takie atrakcje za psie pieniądze!
Ja aktualnie pracuję w CC i nie narzekam, wszystko zależy na jakich ludzi się trafi, nie ma co generalizować 🙂
Będą musieli płacić 12zł za godzinę, więc będą zwalniać obecnych pracowników i zatrudniać mniej nowych 😉
ja sie zwoliniłam nie z powodu ludzi, ale tego ile płacili a praca dla mnie lekka nie była. A co do ilosci pracownikow, to jak tam pracowałam to ciagle ich brakowało, bez przerwy kogos przyjmowali. Moim zdaniem raczej ceny moga isc w gore 😛
Nie ma na co narzekać jeżeli chodzi o ludzi, ale niestety tak niskie zarobki to zwyczajny wyzysk!
Akurat przy zleceniu "należnych przerw" nie ma 😉
Moje pierwsze prace nadal trwają, ale planuję skończyć jako gwiazda rocka z uroczym drewnianym domkiem w małym miasteczku, rodziną i dwoma kotami 🙂
Pierwszą moją pracę podjęłam w czasie studiów w sklepie z ciuchami w galerii handlowej. I bardzo tego żałuję. Mianowicie trafiłam na okropną szefową. Po pierwsze z zamiłowaniem uwielbiała się spóźniać na swoją zmianę (a pojawiała się w pracy bardzo rzadko). Niby tylko pół godziny w tą… Ale w miesiącu się uzbierało. Kolejny powód. Od pierwszego dnia szefowa zwlekała z przyniesieniem umowy. Dostałam ją po 2-3 tygodnia proszenia się. Trzeba było uciekać. A gwoździem do trumny było nie zapłacenie mi wypłaty za 3 miesiące. Potem ponad dwuletnie walczenie o swoje. Pozew sądowy, komornik. Podczas ostatnich lat studiów pracowałam dorywczo w OKE- rozpakowanie paczek z arkuszami, roznoszenie na półki itp. Łatwa i przyjemna praca
hmm chyba jako opiekunka do dzieci albo ulotki. Już nie pamiętam co było pierwsze. W każdym bądź razie na pewno byłam już pełnoletnia 🙂
Pierwsza praca- razem z przyjaciółką założyłyśmy SPA! W ofercie były masaże (dłonie, stopy, plecy) i prężnie reklamowałyśmy się wśród rodziny xD Oczywiście zapału starczyło na 2 dni zarobiłyśmy każda po kilka groszy (ahh te konkurencyjne stawki!).
A teraz jestem mgr kosmetologii 😀
🙂 Też sprzedawałam okulary słoneczne, byłam wtedy opalona że hej !
ja wcale, bo siedziałam w cieniu 😀
hmmm nie wiem co to ten IRC ale pamiętam czasy kawiarenek internetowych , jak poszłam pierwszy raz kosztowało 5 zł za godzinę , a facet tam pokazywał mi jak mam myszkę trzymać 😀 i wydrukowali mi zdjęcie Britney Spears 😀 za kolejne 5 zł ale jakość straszna jak na dzisiejsze czasy 😀 , ja moją pierwsza prace miałam w wieku 21 lat , szyłam pokrowce ze skóry ,na czarno bez umowy , na krzesła fotele , za 1 pokrowiec było 1 zł , i ile się uszyło tyle się zarobiło 😀
O fak, a myślałam że to moja pierwsza praca była tragiczna 😮
Współczuję tej wypłaty, mam nadzieję że dziś jednak zarabiasz więcej 😀
dziś pracuję już tylko w Holandii 😉
Ja jeszcze nigdy nie pracowałam 😀
Ja od dzieciństwa miałam szczęście do "prawdziwych" prac za "prawdziwe" pieniądze – jako pięciolatka dorabiałam w rzemieślniczym zakładzie dziadka: on wyrabiał pędzle, ja je czesałam przed pakowaniem; potem, w wieku lat 10, zaczęłam grywać na ślubach jako skrzypaczka;a od gimnazjum w wakacje pomagałam księdzu przy sporządzaniu ksiąg parafialnych. Epizod plakatowania był pod koniec liceum – wybitnie nieudany i jednorazowy, a potem już call center i kawiarnia, żeby poczuć tę prawdziwą młodość 😉
De
Miło tak poznać cię od innej strony 😉 podobają mi się takie posty, tak jak ten o matce-włosomaniaczce 😀
Moja pierwsza praca…hm. Zdaje się że było to zbieranie borówek. Jaka byłam tym zachwycona! Do czasu. Dwunasto, a czasami nawet czternastogodzinne zbieranie w upale za marną stawkę (wychodziło 3-6 zł za godzinę) to naprawdę męcząca sprawa. Ale jako dziecko byłam zadowolona, kto by nie był, zarabiając swoje pierwsze pieniądze 🙂
Całusy!
Dziewczyny! Maska NaturVital jest dostępna w drogerii naturze. 🙂
Jutro lece, dzieki :))
Ale byłaś szczupła!
o ile dobrze pamiętam to byłam tu najchudsza w całym swoim życiu 😀 jakieś 48kg przy wzroście 157 cm 😉 i szczerze mówiąc do tej wagi już bym nie wróciła, ale chciałabym znów ważyć 52kg, jak przed ciążą :))
nie pomyslalabym ze jestes niska, ja tez mam dokładnie 157 a waze 55, ogolnie jestem szczupla tylko pupa odstająca ;D ale jej bym nie oddała 😉
literówka (a właściwie cyfrówka :P) :)) mam oczywiście 167cm
Szkoda, że nie znałam cię za dzieciaka… Poszalałybyśmy 😉 Miałam z moją przyjaciółką podobne pomysły. Najpierw chciałyśmy sprzedawać totolotki, które znalazłyśmy u niej w domu (to była gdzieś 2 klasa podstawówki), ale nikt nie chciał, na drugi dzień sprzedawałyśmy zimny kompot (było lato) i interes szedłby pewnie dobrze, gdybyśmy tylko sprzedawały gdzieś w centrum naszej wioski, a nie pod jej domem, który praktycznie mieścił się w lesie…Później była akcja puszka za dwa grosze, no i moje ukochane zbieranie jagód w gimnazjum, z którego pieniądze szły zawsze na zakupy ciuchowe. I dopiero na studiach miałam swoje pierwsze poważne prace na umowę zlecenie, byłam barmanką, a później pracowałam w outlecie ciuchowym. Też chciałam być dziennikarką, ale ja wpadłam na to w 4 klasie podstawówki i chciałam pisać do magazynów popularnonaukowych… Później chciałam pisać felietony. Chyba założę bloga. Czasem przypomina mi się, jak pisałam blogowe pamiętniki dla wszystkich znajomych.
załóż :))) jako niedoszłej dziennikarce na pewno Ci się spodoba
Anwen, zastanawia mnie bardzo, dlaczego nie umieściłaś tego wpisu na Twoim drugim blogu 😀
bo przestałam go prowadzić kilka miesięcy temu i ostatnio doszłam do wniosku, że zamiast go aktywować będę tu pisać też niewłosowo, kiedy tylko będę miała ochotę, bo na dwa blogi nie mam czasu i chcąc napisać coś na tamtym zawsze sobie myślałam, że najpierw włosowy wpis i oczywiście na ten drugi mi już czasu nie starczało 😉
moze cos o pielegnacji twarzy/ codziennym makijażu ?
Moja pierwsza praca była w fast foodzie. Śmierdziało ode mnie olejem i frytkami. Druga była w pakowaniu segregatorów, później na uczelni moja pierwsza praca etatowa, później okres próbny w firmie handlowej nieudany przez mobbing, call center i praca na uczelni jako pani z dziekanatu
Fajnie się czytało, no i śliczne zdjęcie 🙂
Moja pierwsza praca była w dziale kadr, wskoczyłam tam, szczerze mówiąc po znajomości (jak to w Polsce), będąc zupełnie zielona w temacie. Na szczęściwe praca mnie wciągnęła i okazało się, że do dzisiaj ciagnę w pokrewnej branży, chociaż już w innej firmie 🙂 Ale co sie namęczyłam, żeby się nauczyć od podstaw na żywym organizmie, ile łez wylałam… Szczęście, że nikt nas wtedy nie pozwał 😉
Ja jak przypominam sobie pierwsze zarabianie pieniędzy z moim jeszcze wtedy nażeczonym to aż mi teraz nas jest szkoda. Zbieraliśmy kopytnik w lesie w pocie czoła -dwa dni, a po utargu (100kg) podzieliliśmy się stówą. ?
Nażeczonym ^^
Co to jest kopytnik?
RZ upps… Ubiczuję się sama ?
To takie zielsko, które trzeba zbierać z korzeniami ?
Wg Wikipedii kopytnik pospolity (Asarum europaeum L.) to gatunek byliny należący do rodziny kokornakowatych. Jedyny europejski przedstawiciel rodzaju kopytnik (Asarum L.) i zarazem gatunek typowy rodzaju.
Ależ ta kobieta pierwsza z lewej do Ciebie na tym zdjęciu podobna! 🙂
Ni niestety, o dobra pracę nie jest dziś łatwo, jak się już taka złapie, to trzeba się jej mocno trzymać 🙂
Swoją pierwszą pracę znalazłam, a raczej wymyśliłam w wieku 5 lat. Zostałam wędrownym handlarzem! 🙂 Wykopałam z ogródka mamy cebulki tulipanów, zapakowałam do pudełka po butach i poszłam sprzedać je cioci 🙂 W życiu nie byłam tak dumna z siebie :')
Łooo… trochę tego było 🙂
1. Jak u większości dzieciaków z mojej okolicy wyjazdy pod Grójec na wiśnie (Podstawówka aż po gimnazjum i liceum).
2. Oczywiście ulotki 🙂
3. Praca przy przepisywaniu danych w firmie brokerskiej.
4. Praca jako niania (lubiłam nie licząc wstawania o 4.30 żeby przejechać całą Warszawę i na 6być i dzieci)
5. Prowadzenie biura w Szkole Nauki Jazdy- najlepsza praca ale najgorsza pensja (cały etat z sobotami a oni chcieli mi płacić 400zl)
6. Poczta Polska-Ekspedycja pocztowa… przemilcze te traumę.
7. Sekretarka medyczna na SOR-praca z wspaniałymi ludźmi nie licząc niektórych lekarzy i niestety niektórych pacjentów (nie mamy w miescie izby wytrzeźwień i całe to towarzystwo trafia do nas 🙁 )
Nie wiem czy to koniec moich poszukiwań zawodowych czy nie… mam jeszcze w planach najważniejszy etat każdej kobiety- bycie mamą 🙂
Co do ostatniego zadania, nie uogólniajmy, nie każda kobieta chce być mamą i nie jest to dla każdej "najwazniejszy etat" :), dla mnie np. o wiele ważniejsza jest moja własna firma związana z pasją, nie mam i nie planuję dzieci.
Aniu a ja mam pytanie jeśli chodzi o pracę w banku,która mi się marzy 😀 ciężko się dostać? Czy wykształcenie wyższe jest konieczne? Niestety dopiero robię zaocznie licencjat, a kierunek oczywiście bankowość 😀
Tak na prawde nie musisz miec skonczonej bankowosci. Wazna jest tylko umiejetnosc sprzedazy. Wiecznie tylko plany,plany,plany do wykonania i wieczne tlumaczenie sie z kazdego klienta. Ogolnie nie polecam. No chyba ze lubisz sprzedaz. Wiedza z bankowosci malo sie przydaje. Jak chcialabys popracowac w banku i zobaczyc jak to jest to w Plus Banku przyjmuja bez doswiadczenia. Duzo mozna sie nauczyc. Ale pensja glodowa. Pozdro
Teraz w większości banków wystarczy wykształcenie średnie. Praca w banku to tylko plany i plany. Ciągły terror. A co do pensji to szału nie ma. Więcej zarobisz w sklepie.
Ja od 3 tygodni pracuję w Ciname City na kawiarni, i jestem bardzo szczęśliwa, że nie wybrałam baru, te kolejki przerażają 😀
Bardzo uroczy wpis! 🙂 Zwłascze pierwsze prace były zabawne!
Jesli mozna zapytać, gdzie teraz pracujesz? Czym sie zajmujesz? Moja pierwsza praca to totalny nie wypal, teraz zresztą tez niw jestem do konca zadowolona i szukam czegos nowego. 😀
Twoja pierwsza "praca" przypomniała mi moją – podbierałam Tacie papier do drukarki, sklejałam go w zeszyty i sprzedawałam starszym siostrom po kilkadziesiąt groszy. 😀
Hehe, a ja ostatnio byłam tam w kinie na Kazimierzu. 🙂
a masz kontakt z ludzmi z CC? zastanawiasz sie co u nich? 😛
ja teraz mam pierwszą "prawdziwą" pracę, w księgarni. Zarobki niewielkie, ale mi wystarcza :D/Karolina
Dwie Perspektywy Blog [Klik]
Moją pierwszą pracą była praca na zmywaku w Restauracji ,następnie sprzedaż robótek ręcznych, później praca w Tesco przy wykładaniu towaru, później praca jako kelnerka w Domu Weselnym, później jako sekretarka w biurze i obecnie praca za granicą w sklepie ( jestem odpowiedzialna za jeden dział w sklepie ) – do tego jeszcze kilka naście praktyk związanych z szkołą Hotelarską i studiami …. i ta ostatnia praca jest najbardziej dla mnie opłacalna i o wiele lepiej mi się pracuje niż w Polsce, choć nie powiem marzy mi się praca w moim zawodzie.
Ach, IRC, oczywiście, że pamiętam!!! Na moją osiemnastkę w 'realu' przyjechało paru znajomych z IRCa spoza mojego miasta – jako prezent otrzymałam lustro zwinięte z PKP, bo przyjechali pociągiem 😀
Widzę, że ciekawe doświadczenia! 😀 Moja pierwsza praca to składanie kanapek.