od lewej: “Anwen z banku”, kryzys wagowo-stylowy, kobieco, minimalistycznie |
Wiem, że dziś jest sobota i powinnam przygotować dla Was nową MWH, ale tym razem mam dla Was coś innego. Też historię, ale zamiast o włosach opowiem Wam o czymś innym, co obecnie dosyć mocno zajmuje mój umysł. Mam nadzieję, że mimo wszystko spodoba Wam się to, co za chwilę przeczytacie 🙂
Daleko, daleko, za górą, za rzeką (tymi słowami zawsze zaczynam opowiadać Zu bajki 😉 ) żyła sobie mała dziewczynka imieniem Ania, która zanim jeszcze zaczęła czytać książki i zamarzyła o tym by kiedyś jakąś napisać, wymyśliła sobie, że będzie projektantką mody 😀 Tak, dobrze czytacie – miałam kiedyś taki ambitny plan i nawet moje dwie lewe ręce nie przeszkadzały mi w tym by całymi dniami rysować po zeszytach projekty moich wymarzonych strojów. Niestety nic z tych wiekopomnych dzieł się nie zachowało, ale jestem pewna, że były to kreacje jeśli nawet nie piękne to oryginalne 😉
Zastanawiałam się ostatnio cóż mogło mnie do tego natchnąć i jedynym rozsądnym wyjaśnieniem mojego zamiłowania do projektowania i ‘szycia’ nowych strojów dla lalek (więcej w tym było wiązania i spinania niż szycia igłą i nitką) był fakt, że wokół mnie wszyscy szyli. Mój dziadek był krawcem, babcia też często zasiadała przy maszynie, a i nasza sąsiadka bardzo często szyła coś dla nas. Takie to były zresztą czasy, że łatwiej było coś przerobić w domu/uszyć niż zwyczajnie kupić.
Moje ‘zainteresowanie modą’ trwało zresztą stosunkowo długo, bo jeszcze na początku podstawówki wyraźnie lubiłam wyróżniać się strojem. Nie zapomnę mody na ‘zakolanówki’, którą mocno wtedy “promowałam” nosząc je do spódniczek mini 😉 Jeden z moich niezapomnianych (przynajmniej przeze mnie) “outfitów” to np. czarne zakolanówki noszone do czarnej spódnicy z frędzlami a’la lata 20-te. Podziwiam moją mamę za tolerancję, bo nosząc to miałam może z 10 lat. W tamtym czasie, gdy nie było jeszcze blogów modowych, Instagrama czy Pinteresta (ani nawet Internetu :P) potrafiłam godzinami przeglądać katalogi z modą niemiecką (OTTO – pamiętacie je jeszcze? 😉 ) i pewnie stamtąd czerpałam inspiracje. Z uporem maniaka nosiłam np. starą, zamszową kamizelkę – jeszcze mojej mamy z czasów jej LO do bluzki z golfem czy jako pierwsza w szkole uszyte przez sąsiadkę spodnie dzwony, których nigdzie wtedy nie dało się jeszcze kupić, a rok później zalały wszystkie sklepy 😉 Często też coś ‘szyłam’ (i to zostało mi do dziś) mimo, że wtedy już nie było takich problemów z zaopatrzeniem sklepów, ale nigdy nie znajdywałam tam tego, co chciałam. Wymyśliłam sobie np. sukienkę uszytą z jeansowej kamizelki (zresztą też wcześniej uszytą dla mnie przez mojego dziadka) i materiału w granatową kratkę.
Niestety pod koniec podstawówki moja pewność siebie gdzieś wyparowała i zamiast wyróżniać się strojem wolałam się schować za takim samym uniformem jak wszyscy czyli bluzą Fruit of the loom (hit moich czasów – ciekawe ile z Was je jeszcze pamięta). Te chude modowo lata trwały dość długo. Całe liceum ubierałam się nudno i zwykle szaro (nie bez przyczyny nazwali mnie wtedy Myszą 😉 ). Nigdy nie zapomnę tego jak przez cały tydzień z koleżanką (Żabą) ubierałyśmy się na szaro i zielono, bo wiedziałyśmy, że mamy mieć ‘klasowe zdjęcia’. Ojjj nie lubiłam się wtedy wyróżniać i jedynymi ekstrawagancjami na jakie sobie pozwoliłam były spodnie w kratkę i koszulka z Bartem Simpsonem wystawiającym goły tyłek 😉
Na zasadzie matematycznej sinusoidy po tych gorszych latach nadeszły w końcu lepsze. Był rok 2004, a ja zaczęłam właśnie drugi rok studiów z wysokim jak na tamte czasy stypendium naukowym. Mogłam sobie więc wreszcie pozwolić na szaleństwo zakupowe i zaczęłam częściej odwiedzać krakowskie butiki (nie było jeszcze wtedy galerii 😉 ). Powoli zaczynałam budować swój styl, zmieniłam fryzurę (KLIK) i zaczęłam bardziej interesować się modą. To zainteresowanie wyraźnie wzrosło wraz z moim lepszym dostępem do Internetu. Przesiadywałam wtedy godzinami na wizażu na modowych wątkach, a potem gdy powoli zaczęły powstawać i na blogach modowych czy raczej szafiarskich, bo tak się one wtedy nazywały. Podpatrywałam Ryfkę, Harel czy Styledigger, które czytam do dziś. Biegałam na polowania do SH i znów uwielbiałam wyróżniać się strojem. Nie pamiętam zbyt dobrze co ja tam wtedy nosiłam (i niestety nie mam zdjęć z tamtych czasów :(( ), ale to wtedy kupiłam chociażby tę spódnicę. Na pewno nie miałam świadomości, ani nawet nie interesowałam się tym w czym wyglądam dobrze, nie miałam pojęcia o typach kolorystycznych czy rodzajach sylwetek, liczyło się tylko to by cały strój wyglądał ‘ciekawie’.
Kolejnym etapem w moim ‘modowym’ życiu była ‘praca w banku’, a co za tym kompletna zmiana koncepcji stylu. W ruch poszły małe czarne, marynarki, eleganckie bluzki i cały arsenał ‘kobiety sukcesu’ (mam nawet taką książkę – mój pierwszy, ale nie ostatni poradnik modowy). W tym stylu czułam się naprawdę dobrze, choć nigdy nie przepadałam za obcasami, a wręcz unikałam ich jak ognia, bo zwyczajnie nie umiałam w nich chodzić.
Ta faza nie trwała jednak zbyt długo, bo zmieniłam pracę, a w tej nowej mogłam się ubierać jak tylko miałam ochotę czyli w konsekwencji zupełnie nijak. To był zresztą kolejny mój życiowy i modowy dołek, gdzie moja pewność siebie zniknęła niczym zakola po dobrej wcierce. Wyjaśnienie jest proste z każdym dodatkowym kilogramem co raz gorzej czułam się w swoim ciele i ubieranie się stało się dla mnie zwyczajnie męczące. Nie znosiłam chodzić na zakupy, bo wszystko co na siebie nałożyłam wyglądało źle. Jak się wtedy ubierałam? – najprościej jak się da – jeansy, baleriny, zwyczajna, nijaka bluzka. Ot dziewczyna, której na pewno nikt na ulicy nie zauważy. Dobrze, że miałam wtedy swoje długie czarne włosy, bo dzięki nim choć trochę lubiłam swój wygląd 😉
Na szczęście przyszedł moment, gdy wreszcie udało mi się ogarnąć nadprogramowe kilogramy, a co za tym idzie i szafę. Lubiłam wtedy styl mocno kobiecy (no bo jak to – nie podkreślić swojej nowej, wymarzonej figury), nosiłam głównie sukienki, wysokie obcasy, wzorzyste legginsy i przyciągające wzrok duże naszyjniki. Uwielbiałam też chodzić po sklepach, bo cokolwiek nie przymierzyłam leżało na mnie dobrze (jaka cudowna odmiana 😉 ). Moja szafa powoli zaczynała pękać w szwach, ale ja jeszcze wtedy nie widziałam w tym problemu. Mało tego poczułam się na tyle pewna siebie w tematach ‘modowych’, że na swoim blogu poczyniłam wtedy nawet wpis na ten temat (KLIK).
Ciekawa jestem ile z Was dotarło do tego momentu 😀 Obiecuję, że zbliżamy się już do końca. Jak pewnie wiele z Was otrzeźwieniem dla mnie była lektura książki Joasi Glogazy – Slow Fashion. Dzięki niej w końcu pozbyłam się kilku wieeeelkich worów ubrań, których praktycznie nie nosiłam. Od tamtej pory takie czystki zrobiłam jeszcze kilka razy i mocno wciągnęłam się w tematykę minimalizmu i capsule wardobe.
Niestety coś co powinno mi pomóc okazało się w gruncie rzeczy pułapką, przez którą jestem teraz w tym miejscu, w którym jestem. Pozbywając się nadmiaru z szafy, gdzieś niepostrzeżenie i zupełnie nieświadomie pozbyłam się też stylu :(( Zostałam z garstką świetnych jakościowo, naprawdę dobrych ubrań bazowych, które same w sobie są niestety po prostu nudne.
Wiem, że nie jest to problem pierwszego świata 😉 (ale przecież nie o nich pisze się blogi takie jak mój), ale zdałam sobie sprawę, że nie potrafię sobie z tym poradzić. Doszłam do takiego momentu gdzie chodząc po sklepach NIC mi się nie podoba i nie jestem w stanie sobie dosłownie nic kupić. Przez ostatnie kilka tygodni szaleńczo szukałam inspiracji na Pinterestach i tym podobnych stronach i dotarło do mnie, że ja już sama nie wiem co mi się podoba i jak chciałabym wyglądać. Próbowałam nawet robić sobie zdjęcia (i pytać Was o zdanie na Instagramie), ale i to niewiele mi pomogło, poza uświadomieniem mi w czym wyglądam źle (za co bardzo Wam dziękuję :)) ). Zastanawiałam się skąd u mnie taki kryzys i powody widzę dwa. Po pierwsze w ciąży i po ciąży moja sylwetka się zmieniła i nie mogłam ot tak wrócić do tego w czym chodziłam przed urodzeniem Zu, a nawet teraz, gdy teoretycznie zmieściłabym się w te ubrania co wtedy to moje życie wygląda zupełnie inaczej. Gdy nie chodzę do pracy i większość dnia spędzam w domu lub z dzieckiem na spacerze/placu zabaw to okazji by ubrać się ‘lepiej’ niż ‘wygodnie’ jest po prostu tak mało, że wypadłam z wprawy 😉
Ciekawa jestem Waszych ‘modowych historii’ (pochwalcie się koniecznie w komentarzach lub na swoich blogach) i Waszych sposobów na odnalezienie stylu. Może też przechodzicie/przechodziłyście kiedyś taki kryzys i możecie poradzić mi cokolwiek co mogłoby mi pomóc.
Pozdrawiam Was serdecznie,
Anwen
Komentarze
świetny post,przypomniał mi czasy podstawówki,spodnie w kratę,bluzy,czapki z chińską literą i wiele wiele innych.
Jak myślicie ? Kallos Pro tox czy NaturVital Maska aloesowa, dodam,że włosy potrzebują nawilżenia, nie są ani cienkie ani mocno grube, falowane.
Ale się wstrzeliłaś z tematem 😀 jaką masz porowatość włosów? mają skłonność do przesuszenia?
tzn. naturalnego przesuszenia
Hehe wybaczcie, ale potrzebuje porady ;D Tak, mają skłonności do przesuszania, w sumie są takie lekko suche, jak rozczesuje lubią się puszyc.
To raczej kallos. Chyba, że będziesz dodawać do Naturvital olej
Ja bym brala Kallosa
Aniu, mój styl pomaga mi odnaleźć blog Ubieraj sie klasycznie, ale już go chyba znasz. I jeszcze "Into mind" warto sprawdzić. Ale chcę napisać coś innego: fajnie się Ciebie czyta 😉 Wyłania się z Twoich tekstów obraz świetnej, równej dziewczyny, z którą mogłabym się zaprzyjaźnić 🙂
pierwszy blog znam, na drugi na pewno zajrzę 🙂 i bardzo dziękuję za miłe słowa :))))
Czy znacie blog, na którym są stylizacje z sieciowek typu orsay, reserved itp? Zajrzałam na ubieraj się klasycznie ale post o płaszczach poniżej 1000 zl mnie zniechęcił. Nie kupuję tak drogich ubrań a poszukuję inspiracji, bo mam słabe wyczucie mody.
Macierzyństwo Ci służy,wyglądasz o wiele korzystniej jak wcześniej.Pozdrawiam
Nie pochwalam pozbywania się ubrań w stylu ,,Slow Fashion" -rozumiem oszczędzanie, ograniczanie nowych zakupów, czy kilka ubrań uniwersalnych, ponadczasowych, dobrych jakościowo, ale sama trzymam też ciuchy których na co dzień nie noszę -poprostu noszę je od czasu do czasu. Osobiście nie lubię kupować zbyt praktycznie, także mam trochę rzeczy które ze sobą nie pasują, ale kto powiedział, ze trzeba mieć ciągle jeden styl? jeśli mam sukienkę do której nie pasuje żaden żakiet to noszę ją w upały, gdy jest na tyle ciepło że nie trzeba mieć żakietu:) Tak samo buty- co z tego, ze czerwone nie pasują do wszystkiego? zawsze znajdzie się kilka sukienek do których pasują:) Zdecydowanie nie podchodzę do ubrań praktycznie, jednak staram się nie kupować czegoś w czym się nie czuję tylko dlatego że jest modne. Zawsze patrzę by dobrze wyglądać i czuć się w ubraniach. Dlatego nie kupuję koszulek z młodziezowymi napisami, bluzek które po pierwszym praniu się zniszczą czy butów na 10cm obcasie (dużo chodzę pieszo i bym musiała nosić na zmianę) Wszystko z głową ale żeby nie było nudno!
Też nie lubię takich ograniczeń. Jakiś czas temu o tym poczytałam. Pomyślałam, że spróbuję, przyjrzałam się swojej szafie i… nic z tego. Musiałabym wyrzucić praktycznie wszystko, mam zbyt kolorowy styl 😀 Na co dzień ubieram się rockowo, lubię spodnie w dziwne wzory ale i dziewczęce sukienki. Odpowiednie dodatki mogą dużo zmienić dlatego nie ma mowy żebym kupowała np. tylko czarne buty. Może i niebieskich butów nie założę do zielonych spodni ale mogę przecież założyć inne 😀
Przecież w slow fashion nie chodzi o to, żeby "ubierać się klasycznie", tylko żeby tę filozofię dopasować do własnego stylu 🙂 Nikt ci nie każe kupować tylko czarnych butów
ani slow fashion ani capsule wardrobe nie mówi nic na temat tego, żeby ubierać się tylko klasycznie albo nosić tylko okreslone stroje/kolory 😉 cała idea jest o wiele bardziej złożona i naprawdę niesamowicie ciekawa – warto poczytać całą książkę Asi i inne tego typu pozycje by dokładnie to zrozumieć
Też mam nocny kryzys więc nie mogę pomóc … Nic mi się nie podoba ,mało co dobrze na mnie wygląda a ma szafa to misz masz stylów
Aniu to nie jest tak, że jest tylko klepsydra, jabłko, rożek itp. Sprawdź sobie blog getthelook i poczytaj o kibbe. Polecam
Znam znam i bloga i kibbe 🙂 pisałam nawet kiedyś o tym na swoim drugim fp :)) wg niego jestem FG
Aniu, przytkało mnie. Ktoś Cię sklasyfikował jako FG czy sama do tego doszłaś? Fascynuję się tym systemem i nie mogę uwierzyć, że jesteś FG. Oczywiście mogę się mylić…
sama 🙂 w sumie nie w 100% pasuję do tego typu, ale był mi najbliższy – w teście też mi tak wyszło, a to jakbyś mnie sklasyfikowała (brak talii, wąski biodra, zgrabne nogi, wzrost 167)? 🙂
Napisz do Grety Kredki z Get The Look 🙂 Jak dla mnie też zdecydowanie nie FG.
Anwen, najlepiej byłoby napisać do Grety. Ja tak zrobiłam i nie żałuję, mój styl zmienił się na mój prawdziwy, nie udaję jakieś księżniczki, przestałam mieć kompleksy 🙂 Odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że mogę nosić bardziej ostro i ekstrawagancko i nie potrzebuję "10 must have'ów" 😀
W testach wychodziło mi TR lub SC, bo mam wąską talię (mam ten magiczny stosunek 0,7 między biodrami a talią), duże uda, piersi, a potem okazało się, że jestem Flamboyant Gamine. Testy nie są miarodajne, najważniejsze są fasony, które Tobie pasują, a potem rysy twarzy i konkretne wzory, elementy stroju biorą się z tak zwanych archetypów urody, czyli osławionych Ethereali. Przykładowo, jestem FG, ale jestem odbierana bardziej kobieco niż chłopczycowato, nie pasuje mi wściekła geometria, sportowe ciuhcy, paski czy kontrasty, najlepiej pasują do mnie elementy, wzory i biżuteria stylów Soft Dramatic, Natural i Flamboyant Natural. Także więc jest to wyższa matematyka 😀
Aniu, też dla mnie nie jesteś Flamboyant Gamine, nie ta twarz, zdecydowanie jesteś bardziej Yin niż Yang.
a jednak się nie pomyliłam 🙂 wg Grety też jestem FG
najlpeszy styl kobiecy, ktory przeciez tez moze byc wygodny na spacery. Poza tym dziecko pewnie zaraz pojdzie do przedszkola, wiec kupowanie tylko sportowych rzeczy chyba jest bez sensu
Sportowych rzeczy akurat u mnie nie za wiele, to zupełnie nie mój styl
Baaardzo podoba mi sie "bankowa Anwen" i jaka chudziutka bylas 🙂
Polecam macademiangirl! Świetne porady dla różnych typów urody i sylwetek 🙂
a ja robie tak: nie interesuja mnie jakies poradniki, typy kolorystyczne, nazwane style itd. Ide do sklepu, kupuje co mi sie podoba i dobrze na mnie lezy (biorac pod uwage z czym to zestawic i gdzie nosic) Moze wlasnie na tym polega wlasny styl? zero dopasowywania sie do jakiś ram i zastanawiania sie w sklepie czy dana rzecz pasuje do nowej filozofii. Każdy sam instynktownie wie, w czym mu dobrze.
Ja tez, mam gdzies z tylu glowy jaki mam mniej wiecej typ figury ale nie jest to glowem kryterium przy wyborze ciuchow, bo takie zestaaienia nie uwzgledniaja np. indywidualnych dysproporcji. Typy kolorystyczne sa dla mnie mitem i wybieram kolpry ktore łubie i nie wygladam w nich blado, a to czy sa z palety letniek, zimowej czy jeszcze innej mnie nie interesuje 🙂
w typy kolorystyczne jak i to całe poradnictwo dot. ubierania sie w ogóle wierze. Zreszta moim zdaniem to czesto powód mętliku w głowie, Anwen jest idealnym przykładem. Za bardzo przejmuje sie tym co zostało napisane…
O, Aniu bluzy i bluzeczki Fruit of the loom- znam a jakże , jaka to była marka 😉 na każdym zdjęciu klasowym mam ten owocowy znaczek, ale w różnych kolorach za to! hahaha
Ja podobnie byłam fanką mody, uwielbiałam jak mama ubierała mnie w piękne sukienki i uszyte przez siebie spodnicZki (jest krawcowa, podobnie jak dziadek i moje dwie ciocie = szycie mam we krwi ), ale jakoś w czasach gimnazjum to Znikło, przerzuciłam się na bojówki i cZarne t~shirt, wszystko Żeby zniknąć. To chyba taki etap w życiu, szukanie tego kim się jest. Wiesz, kiedy wróciłam do mody? Paradoksalnie, kiedy brakowało mi pieniędzy. Wtedy odkryłam na nowo lumpeksy, których wcześniej nienawidziłam, nie potrafiłam w nich nic znaleźć, dzisiaj buszuje w nich jak rasowa poszukiwaczka modnych, stylowych ubrań. Próbowałam minimalizmu, ale cieżko mi się rozstać z ukochana kurtka deepa (która jak widziałam znowu jest modna), czy 18nastkowa sukienkę h&ma, chociaż dawno ich noe nosze. Kiedyś na jakimś blogu studiującej projektantki przeczytałam ze ubrań nie należy wyrzucać, bo mogą być znowu na czasie, w sumie trochę racji w tym jest. Swoją droga moja mama ma prawie 50, ale nadal na strychu ma schowane swoje kimona z lat 80.
mając strych na pewno warto przynajmniej niektóre ubrania zachować :)) Ja niestety w swoim mikrym mieszkanku bardzo szybko bym utonęła czekając aż ciuchy znów będą na czasie 😉
To chyba rzeczywiscie tak jest, ze przerwa od pracy zmienia duzo w zyciu kobiety. Tez siedze w domu z corka I rowniez zaczelam sie ubierac klasycznie. Jednak ta zmiana byla swiadoma. Wole kolorowe I wyrazne dodatki do klasyki, ktora sie nie nudzi. Ile kolorowych rzeczy wywalam, bo zle sie w nich czuje albo szybko sie nudza….
Mnie się podoba Twój styl na zdjęciu nr 3 😉
Ja rowniez przeszlam na klasyke, ale swiadomie. Mialam czasem takie zachcianki na cos kolorowego, zeby ozywic troche stroj. I lezy to teraz w szafie bo zle sie w tym czuje. Ostatnie zdjecie mi sie podoba bo widze tam siebie. Klasyke ozywiam wyraznymi dodatkami, ktore latwiej zmienic. Klasyka jest ponadczasowa a dodatki zmieniasz w zaleznosci od pogody, nastroju, okazji itd…
Jak nasze babcie po tylu dzieciach dają radę?.co za czasy jak babka po zaledwie 1 dziecku nie wie jak się ubrać…
Nie wiem jak twoje babcie ale moje na pewno nie wyglądają jak z okładki czasopisma o modzie. Moja babcia po czwórce dzieci wygląda jak "typowa baba ze wsi" i ją nie bardzo interesują kwestie ubioru. Jak ktoś się interesuje swoim wyglądem to się przejmuje tym jak się ubrać przy dziecku.
Moje babcie były nastolatkami, kiedy wybuchła wojna, więc niestety miały na głowie mnóstwo problemów, które nie pozwalały im zajmować się swoim wyglądem. Pomyśl teraz, jaką jesteś szczęściarą, skoro żyjesz w czasach, w których masz czas na pisanie szyderczych komentarzy na blogu o włosach 😛
Prawda jest taka, że poród to nie tylko narodziny dziecka, ale też narodziny mamy, zupełnie nowej osoby, którą czeka dużo zmian w ciele i w głowie, a co za tym idzie, dużo zmian w szafie. Bo styl, w jakim się ubieramy, musi pasować do naszego trybu życia, a ten przy pierwszym dziecku ulega ogromnej rewolucji.
Też teraz przechodzę lekki kryzys szafowy, bo mam półroczne dziecko. Sezon jesień-zima minie mi pod hasłem godzenia ze sobą chodzenia do pracy, karmienia piersią i prób niezamarznięcia 😉 I zupełnie nie dziwię się Anwen, że w tym wszystkim chce pozostać sobą. Sama próbuję i widzę, jakie to jest trudne.
Mam ten sam problem. Nic mi się nie podoba. Zresztą byłam dzisiaj w Manufakturze i widziałam całe stada dziewczyn ubranych tak samo – zielona parka z misiem rządzi :)W sklepach nuda, eeeh dramat 😉
ja zaczynam co raz bardziej się przekonywać do tego by znów sobie szyć ubrania (tzn nie własnoręcznie, tylko u krawcowej) – mam już na koncie dwie bluzki i sukienkę i je uwielbiam :)))
Aniu jeśli masz problem ze znalezieniem swojego stylu to przeczytaj koniecznie od dechy do dechy blog "ubieraj się klasycznie". Dla mnie był on tak samo rewolucyjny jak blog Asi Glogazy.
bloga znam, ale tak od deski do deski rzeczywiście nie czytałam 🙂 moze spróbuję- dzięki!
Mam ten sam problem.odkad urodziłam młodszą córkę (2 lata temu) to zupełnie nie wiem jak się ubierać. Z jednej strony czasami mam ochotę ubrać się bardziej kobieco ale kiedy Idę z dzieckiem na spacer to zawsze wygrywa stały zestaw: jeansy,bluzka i baleriny albo adidasy. A mi brakuje czasami okazji aby zaszaleć że strojem, aby wystroic się. I kiedy już Idę na zakupy i nawet coś mi się nie spodoba to i tak w końcu nie kupuje bo przecież "nie będę miała gdzie tego założyć"
Klaudia dokładnie tak jest 🙁 jeśli 90% czasu spedzam w domu z Zu, 9% na specerach lub placu zabaw, a jedynie 1% na okazjach, gdzie można zaszaleć ze strojem to naprawdę ciężko nie wypaść z wprawy i potem zwyczajnie ciężko jest się ubrać w coś innego niż klasyczny, maminy uniform: jeansy+bluzka/bluza+wygodne buty
o kurcze spedzasz tylko 1% czasu wychodzac np ze znajomymi? jestem w szoku, chyba nie chce zeby moje kolezanki miały dzieci 😛
no to moze trzeba poczekac jeszcze troche az corka pojdzie do przedszkola, a w miedzyczasie pokupowac juz jakieś fajne ciuchy 🙂
Jak dla mnie Aniu ubierasz się, nie wiem jak to nazwać hmm?. . Przewidywalnie tzn ubierasz rurki jeansy, bluzke w paski i brazowy pasek- widzialam takie polaczenie tysiac razy, niby poprawnie ale nie ma.w tym tego czegos. Jesteś taka śliczna i chciałam Ci napisać co wg mnie by Ci pasowało ale nie miałam odwagi poki nie poruszylas tego tematu. A wiec wydaje mi sie ze minimalny styl dla Ciebie jest super ale jak jest troche zaskakujący.. tzn, ze np biała koszula (w stylu męskiej) ale bez kołnierzyka, albo zapinana z tyłu.. mam nadzieje że rozumiesz o co mi chodzi, niby coś klasycznego ale jednak troche inne, takie ubrania w stylu sklepu COS. Pozdrawiam:)
ojj nie, to o oczym piszesz bardzo mi się podoba na innych, ale sama w takim stylu wyglądam i czuję się okropnie, byłam ostatnio w COS nawet dwa razy i naprawdę nie było tam nic dla mnie 🙁
Aaa, mam to samo 🙂 Zminimalizowałam objętość szafy, mam dobre jakościowo ciuchy typu "basic" i .. tyle. Kiedyś ubierałam się mocno folkowo i boho, taka kolorowa papuga- z tym ludzie mnie kojarzą i trochę mi tego brakuje.
Zauważyłam, że często dodatek robi całość – u kogoś może to być ciekawa biżuteria, buty, u mnie są to kamizelki. Może próbuj z dodatkami 🙂
pozdrówki,
Lidiu
będę próbować :)) dodatki rzeczywiście 'robią robotę' 😉 strasznie jestem ciekawa tych Twoich kamizelek – można Cię gdzieś zobaczyć?
U mnie w mieście też niby nuda, ale jak trzeba , to znalazłam kurtkę niepowtarzalną, ale nie najtańszą, bo w sklepie, który prowadzi dziewczyna, która sprowadza ciuchy z Francji. Mam tę kurtkę czwarty sezon, jest ciągle jak nowa. Jeśli chodzi o styl, to dla mnie najważniejsza jest podstawa – czyli góra i dół, jeden kolor albo kontrast: legginsy, bluzka i buty; spodnie, bluzka, buty, następnie: sukienka, bluzka, buty. Do tego dopiero dodatki jako warianty stroju: swetry, szale, kurtki. Wtedy czuję się najpewniej. Najpierw zasada, a potem zakupy.
Rzeczy dobrej jakości się "zwracają" poprzez to, że je lubię i noszę przez kilka sezonów, a one wyglądają jak nowe.
przegladajac ostatnio pinteresta doszłam właśnie do wniosku ze brakuje mi takich dodatkow jak narzutki, kurtki, zakiety, szale, które dopełniają stroj i sprawiają ze wyglada on nienudno, ale niestety chodząc po sklepach nie znalazłam nic co by mi się podobało 🙁
Pamiętam jak namiętnie szyłam ubranka dla lalek w dzieciństwie, i to igłą i nitką! Też chciałam projektować ale już w połowie podstawówki mi to przeszło. Styl mam raczej nijaki i stawiam na wygodę. Do tego trudno mi kupić coś co na mnie dobrze leży, bo jestem bardzo drobna, a ciuchy w sklepach takie oversize…
Z Twoich stylów każdy poza kryzysowym jest w porządku 🙂
Pozdrawiam!
Boże Anwen to tak jakbym w dużej mierze czytała o sobie! Jako dziewczynka marzyłam o byciu pprojektantą. W podstawówce byłam mega przebojowa i takie też były moje stroje. W gimnazjum niestety moja pewność siebie zupełnie uleciala. Chodziłam cały czas na czarno w kilku ulubionych rzeczach. Uważałam, że jestem gruba i brzydka. Okropnie przytlaczajacy okres. LO było nieźle ale też bałam się wyjść poza schemat. Chyba najlepiej czułam się na studiach. Miałam bardzo kobiecą figurę, długie kręcone włosy, nosiłam obcasy i dopasowane sukienki. Spore zainteresowanie płci przeciwnej sprawiało że czułam się atrakcyjnie. Na 4 roku rozstałam się z wieloletnim chłopakiem. Dotychczasowe ciuchy były już znoszone, straciłam styl. Nie umiałam przy ówczesnym budżecie znaleźć nic dla siebie. Bylam za to mega szczupła jak na mnie. poznałam wtedy mojego męża, skończyłam studia, zamieszkaliśmy razem, normalnie nie miałam co na siebie włożyć a 3 miesiące szukałam pracy. Przytyłam prawie ponad 10 kilo a masa innych wydatków nie pozwalała mi na zajęcie się garderoba. Kupowałam przypadkowe rzeczy stawiając na wygodę. Nigdy wcześniej nie nosiłam się sportowo a wtedy moja szafę zdominowały bluzy. Wyglądalam kakcesoria kupa i czułam się jak kupa. Pol biedy że mój szef jest bardzo tolerancyjny w kwestii ubioru. Po ponad 2 latach miałam już serdecznie dość. Kupiłam elementarz stylu Kasi Tusk. Mimo że nie należę do jej zagorzałych fanek, książka była niezła ale czarne baleriny i trencz to nie mój styl. Lobecnie style life poza fajna okładka nie wniosła nic w moje życie. aż wreszcie kupiłam słów fashion. Idea slow była mi bliska od dawna ale ta książka bardzo mi pomogła. Nie stosowałam się do niej w 100% tym bardziej że w tamtym czasie kupiłam mnóstwo rzeczy. Wysoki awans w pracy ( nawet w tych bluzach) zmusił mnie do spojrzenia na siebie inaczej. WWywaliłam cale wory ciuchów aż wstyd że niektóre rzeczy trzymalam w szafie! Wszystko poukladalam, kupiłam 100 wieszaków i choć nadal nie mam szafy idealnej a żakiety kupione pół roku temu z myślą o awansie nadal wiszą z metkami to nareszcie zaczynam czuć że wracam na dobrą drogę i – o ironia- nareszcie mam się w co ubrać! ��
gratuluję :))) a nasze drogi rzeczywiście trochę podobne 🙂 tylko ja na razie jestem na etapie bluz 😛
'Wyglądalam kakcesoria kupa i czułam się jak kupa.'
Cytat dnia. Dzieki.
Aniu, a czy porady Asi odnośnie budowania stylu nie sprawdziły się u Ciebie? Tak jak wiele innych książek o podobnej tematyce mnie rozczarowało, tak w "Slow Fashion" zachwyciło mnie to, że opowiada nie tylko o pozbywaniu się ubrań i budowaniu dobrej jakości bazy. Jest tam tyle ciekawych sposobów na odnalezienie swojego stylu, że nie zdążyłam nawet wypróbować ich wszystkich, bo w mojej głowie wszystko samo zaczęło się klarować 🙂
Ania ja też na pewno wszystkich jeszcze nie wypróbowałam 🙂 Ta książka to skarbnica wiedzy i ogromnie mi pomogła, ale niestety kryzys jaki przechodzę jest chyba trudniejszy do opanowania 😉 Ja naprawdę przestałam wiedzieć co mi się tak właściwie podoba i to jest najtrudniejsze
Może Ciebie musi zainspirować nie tyle manekin, ile jakaś postać, czy styl życia, z którym określony ubiór się kojarzy? Może tego, co mogłoby Ci się spodobać, poszukaj w filmach, książkach, albumach, na obrazach?
Ania,zacznij od kolorow i tego sie najpierw trzymaj. Sprobuj okreslic jaka pora roku jestes. I kup np.szal w tym kolorze. Szukaj,przegladaj takze online. Ja mam swoj styl,a robie to ciagle.. Do sklepow czesto ide jak mam juz cos wypatrzonego,nie miotam sir wowczas miedzy wieszakami,ze a moze a nuz znajde cos;) Jak idziesz na zakupy to nastaw sie na konkretna rzecz- np.chce kupic takie a takie buty i tu zakladasz czego na pewno NIE chcesz,i ta droga eliminujesz:) Tak samo z ciuchami. Szukajac stylu wypisz sobie co lubisz,co Ci sie podoba ….a co na pewno nie. A potem sprawdz,czy pasuje to na Tobie. Mnie np.ppdoba sie łączka,falbany i styl boho ale NIE na mojej osobie;) wiec do tego juz doszlam metoda prob i bledow. Przymierzanie,przymierzanie,probowanie. I kupuj tylko jak cos Ci sie spodoba,bez kompromisow.
Osobiscie Cie widze w jednej z sukienek karoliny garczynskiej (da wanda) w jakims pieknym odcieniu petrol,moze chaber.
Powodzenia!
D.
Post w idealnym momencie 🙂 właśnie czytam "Slow fashion" ^^
No ja widzę na Insta, że masz ewidentny problem z doborem garderoby do swojej sylwetki, urody, osobowości. Już od dawna. Nie powiedziałabym, że ubierasz się klasycznie, masz wręcz mnóstwo wzorzystych rzeczy, folkowych, kwiatowych bluzek, które kompletnie do Ciebie nie pasują. Panterce, zebrze mówimy od dawna stanowcze NIE, a jednak u Ciebie często można taka stylizację zobaczyć. Zdecydowanie pasuje Ci czerń, biel, szary i pastele (tylko róż, łosoś i błękit). Proponuje też mocniej podkreślać kości policzkowe różem, bo bardzo blado wyglądasz i żadna garderoba ani jej odcień nie pomoże rozpromienić buzi. Zamiast koka, wysoka kita! 🙂 i z przodu delikatnie wypuszczone kosmyki okalające policzki. Poza tym mocno skracają Ci nogi spodnie które wybierasz. Najlepsze dla Ciebie są mocno dopasowane rurki, nie za długie pomarszczone na dole, mnie więcej do kostki. Widziałam też, że zamierzasz kupić czerwone rurki! Super! Ale zestawiaj je z białą koszulą, karmelową lub czarną ramoneską, białymi conversami, a latem z granatem.
POWODZENIA!!!
folkową mam aż jedną 😉 kwiatkowych żadnych – zapominasz o tym, że na Insta często są moje zdj z domu, a tu chodzę rzeczywiście w różnyyyych ciuchach
czerwone rurki już kupiłam, a nawiasem mówiąc wszystkie moje spodnie to rurki 😉
Dziękuję za wszystkie rady!
Duuuużo lepiej ci w grzywce.
a ja nie rozumiem o co chodzi w tym ''odnajdywaniu stylu''… to ktos musi powiedziec co mi sie podoba? ja sama o tym wiem. Moze za duzo poradnikow i analizownia wszystkiego?
Styl to bardzo nieuchwytne zjawisko i trudno go zdefiniować, ale zdecydowanie wykracza poza "to, co się podoba". Stylowa osoba ubiera się tak, że jej wygląd pasuje idealnie do jej charakteru, życia i sposobu bycia.
czyli po prostu stylowa osoba to taka, ktora kupuje to co jej sie na sobie podoba i w czym bedzie chodzić. Wtedy ciuchy i beda pasowac do charakteru i do zycia. Nie wiem czy to az takie skomplikowane ;p
Boszszsze! Ale masz problem! ładnemu we wszystkim ładnie! Ubieraj się, jak ci wygodnie a resztą się nie przejmuj!
Maszka
Aniu, i ja znajduję wiele podobieństw 🙂 Jak przyszłam na studia, byłam kolorowym ptakiem i to dosłownie 🙂 Uwielbiałam kolory na ubraniu, jako, że wtedy miałam zafarbowane na rudo włosy widać mnie było z daleka i bardzo dobrze się w tym czułam, wyróżniałam się. Powoli, stopniowo zaczęłam zmieniać swój styl, aż do III roku studiów licencjackich na bezpieczne kolory(stwierdziłam, że wcześniej wyglądałam jak papuga, może też kwestia tego, że troszkę dojrzałam?), takie hmm kelnersko-biurowe, czyli głównie czerń i biel, "szaleństwem" w mojej szafie był kolor beżowy i szary. Po roku stwierdziłam, że to jest nudne, że wtapiam się w tłum. Po sklepach również przestalam chodzić, wszędzie dla mnie było to samo i nic mi się nie podobało. Postawiłam na równowagę i to dosłownie: uwielbiam rzeczy typu basic bo mogę je ze wszystkim łączyć i bezpieczne kolory ale… uwielbiam boho i orientalne wzory, kratkę, khaki ostatnio wielkim szaleństwem w mojej szafie są spodnie moro i kolor baby blue. Staram się łączyć rzeczy basic i podstawowe kolory z tymi bardziej szalonymi(dla mnie :)). Fakt, że dużo dają dodatki, ciekawy naszyjnik czy kolczyki, bądź bransoletka. 🙂 Mam nadzieję, że choć trochę mogłam pomóc!
no właśnie to jest idealne rozwiazanie 🙂 basic + odrobina czegoś takiego naszego :)) Mam nadzieje ze i mi się uda znaleźć taki swój element
To w tym duchu moim ulubionym sposobem jest ta metoda Marii: http://ubierajsieklasycznie.pl/uniwersalna-metoda-na-bycie-stylowym/
Tylko, że właściwie tu fajnie byłoby mieć jakiś ogólny kierunek, w którym chciałybyśmy pójść. Pamiętam, że kiedyś ciepło pisałaś o estetyce italian chic, czy to się zmieniło?
Tez chyba nie mam tak do konca określonego stylu. Moze ciągle go szukam? Nie wiem 🙂 czasem mam taki dzien że co bym nie założyła to wyglądam dobrze a czasem taki ze choćbym nie wiem jak sie starala nic z tego nie będzie 😀
Polecam poczytać o typach sylwetek wg David'a Kibbe. Jak się odkryje ktorym typem się jest to juz wszystko pięknie jest podane jak na tacy:) stawialabym na to ze jestes typem "natural" ;))
agmo
czytałam 🙂 wyszło mi, że jestem FG
Ania jest FG, napisała wyżej 🙂 Właśnie odkryłam tę teorię, bo ktoś wspomniał o niej wyżej i jest wspaniała! Nie mówi o tym co zmienić, by być klepsydrą, czy supermodelką, tylko pokazuje jak doceniać i podkreślać naturalne cechy!
Aniu, zajrzyj koniecznie do książki "Elementarz Stylu" Kasi Tusk. Jest nieco schematyczna, ale mi bardzo pomogła w odnalezieniu swojego stylu, o pozbyciu się "wszystkiego" z szafy 🙂
znam książkę Kasi, mam ją nawet na półce, a jej styl bardzo mi się podoba, tylko, że chyba nie bardzo pasuje do mojego obecnego trybu życia 😉
Ja bym zaszalała z dodatkami bo one mogą całkiem odmienić prosty strój. Prostota w ubiorze to nic złego czasami przecież mniej znaczy więcej (przynajmniej tak słyszałam 😉 Poza tym ładnemu we wszystkim ładnie.
masz racje – dodatki na pewno by pomogły, tylko w tym temacie mam ten sam problem – nic mi sie nie podoba 😉 i nie bardzo wiem jakie dodatki i jak dobrac :((
Ja bym sie zdała na kobiecą intuicję 😉 Teraz jest taki wybór, że na pewno coś znajdziesz. Według mnie super wyglądałabyś w srebrze i pastelach no i czerwień to pasuje każdej kobiecie.Może po prostu nie lubisz być przerysowana, podkreśl to co w sobie lubisz nogi, dekolt itd.
Czy mogę stosować odżywke Jantar po płukance z pokrzywy?
mozesz 🙂
Hejka, czy slyszalas o metodzie KonMari? Goraca ja polecam. Jak przerobisz cala szafe ta metoda to ukaze Ci sie sedno Twojego stylu, bo pozbedziesz sie wszystkiego co te sedno zaslania. Te ubrania ktore zostana Ci w szafie beda naprawde "Twoje", i wskaza Ci nowy kierunek.
Przetestowalam to na sobie 😉
A u mnie kryzys trwa nieprzerwanie od kiedy jakość damskiego odzienia jest w tak fatalnym stanie, że pozostały mi sklepy męskie i ewentualne przerabianie tych ubrań na damską modłę. https://pl.pinterest.com/explore/rugged-men's-fashion/
Szlag trafia jak wchodzisz do sklepu dotykasz koszuli, a to jest tak słabo odszyte że po pierwszym praniu straci jakikolwiek fason i będzie wisiało jak szmata. Męskie ubrania nie dość że można kupić taniej to są nie do zajechania 😀
Mam odmienne zdanie, jeśli kupujesz odzież w sieciówkach (notabene nic do nich nie mam, można kupić naprawdę fajne rzeczy, tylko trzeba znać się trochę na składzie tkaniny, czy dzianiny) to ubrania męskie i damskie są szyte jak nie w Chinach to Bangladeszu czy podobnych krajach… Taniej? Raczej nie zauważyłam takiej zależności, że męskie są tańsze, raczej to damskie są tańsze- też w sieciówkach. Jednakże to moje doświadczenia z zakupów moich i męża.
Chodziło przecież o jakość, a nie o cenę. Męskie rzeczy są zazwyczaj dużo lepsze
wlasnie moim zdaniem to te sieciowkowe haemy i inne reservdy robia totalna kiszke i wygladowo i jakosciowo teraz. a stare rzeczy na np ciuchlandach albo w mniejszych sklepikach jakby no name, mozna kupic lepsze jakosciowa i lepsze w ogole wygladajaco. jak sie wchodzi do reserved to rzeczy tam wygladaja jak szmaty do legowiska dla psa albo ewnetulanie babcine ciuchy
O cenę też chodziło… Anonimie z 17:52 "Męskie ubrania nie dość że można kupić taniej to są nie do zajechania :D"
Kwestia stylu ubierania, mody jest bardzo złożona, dlatego "ile ludzi tyle opinii". Jak dla mnie kupowanie męskich ubrań i przerabianie ich na damskie w dobie, kiedy wybór sklepów i miejsc gdzie można odzież kupić ( stacjonarne, online, lumpexy itd.) jest nieporozumieniem… Jednakże to tylko moje zdanie. 🙂
Ale ciężko teraz kupić coś dobrej jakości w dobrej cenie. Damskie kolekcje w sieciówkach to nieporozumienie. Męskie są zazwyczaj lepszej jakości
Zgaadza sie,ostatnio mierzylam kilka sukienek w Reserved,Mohito wszystko sztuczne,poliestrowe. Albo dresowe. Nic dobrego pomiedzy. A ceny coraz wyzsze!
Hmm, a może jakaś stylistka/blogerka modowa pomogłaby Ci w zakupach i powiedziała w czym Ci dobrze? Myslałaś o takiej pomocy "z zewnątrz"? Najlepiej, gdyby był to ktoś, kogo ubiór bardzo Ci się podoba. Ja wchodząc do sklepu czuję się zwykle przytłoczona ilością rzeczy i po chwili nie mam już pojęcia co mi się podoba i po co przyszłam. I rozumiem te wszystkie rozterki – tym bardziej, że czasem pokazujesz się nam na blogu i chciałabyś zawsze fajnie wyglądać 🙂
Aniu nie warto czasami myśleć za dużo i nie warto aby robili to za Ciebie inni. Sama wiesz najlepiej co Ci w duszy gra. Stwórz sobie na komputerze folder i zapisuj tam wszystkie zdjęcia stylizacji, które Ci się podobają. Zanim jednak zapiszesz zdjęcie odpowiedz sobie na pytanie co tak naprawdę podoba Ci się w danej stylizacji, czy jest to sylwetka, kolory, faktura materiału, klimat zdjęcia. Po kilkunastu a może kilkudziesięciu fotkach wszystko samo zacznie Ci się klarowac. Dla mnie strzałem w dziesiątkę okazało się połączenie basicow z elementami stylu rockowego i militarnego. Powodzenia w szukaniu własnego stylu!
zdecydowanie powroc do stylu ''kobiecego'', w tym minimalistycznym niestety nudno i niezauwazalnie. A na 3 zdj laska 😉
U mnie kryzys stylowo-ubiorowy teraz trwa, bo 2 miesiace temu urodzilam dziecko i powrot do figury chyba zajmie mi troche czasu, jak narazie mieszcze sie tylko w kilka ubran ?
Anwen styl Kelly z Aniołków Charliego( pierwsza wersja)-biała koszula,jeansy i dopasowana marynarka a do tego śliczna buzia i burza loków Idealnie pasuje do Ciebie tez styl boho- sukienki i bluzki w " turecki wzór" i do tego fajna biżuteria hand made
Jest bardzo duzo takich dresowych żakiecikow 🙂 są najlepsze! Wygodne, modne i pasują do wielu rzeczy 🙂
Anwen, chcialabym z okazji nowego wpisu – moze nie tematycznie – podziekowac za prace wkladana w prowadzenie tego bloga. Moze wydac sie to glupie ale czytanie go to jedyna rzecz (oprocz oczywiscie lekow) ktora pomaga mi leczyc depresje, bardzo ciesze sie ze Cie znalazlam bo moje zycie od 3 miesiecy wyglada o wiele lepiej niz wczesniej. Oprocz ciekawych wskazowek wlosowych odnalazlam wewnetrzny spokoj ktorego bardzo dlugo szukalam. Z niecierpliwoscia oczekuje kazdego nowego posta i poprostu chcialam abys wiedziala ze komus bardzo pomoglas nie tylko w dbaniu o wlosy ale i w zawalczeniu o odzyskanie checi do zycia. Zycze wszystkiego najlepszego i moze kiedys bede miala okazja spotkac Cie na zywo by podziekowac osobiscie. Pozdrawiam, Mala
Świetny wpis, bardzo przyjemnie się go czyta, za górami, za lasami.. 🙂 Obserwuję z przyjemnością 😉
Cześć Anwen,
Przeczytałam Twój post, obserwowałam Twoje zdjęcia na instagramie i postanowiłam dodać coś od siebie 🙂
Przyglądając się zdjęciom które dodałaś do tego posta, osobiście najbardziej podoba mi się wersja Anwen aktualnie, czyli ciemnogranatowe spodnie i bluzeczka w paski. Poprzednie to misz-masz wszystkiego – kolorów, wzorów i tej w moim odczuciu kompletnie nie pasującej do Ciebie fioletowej bluzki. Ale chcę teraz wrócić do zestawienia zdjęć na instagramie. Jeansowa koszula i spodnie, BOMBA! Wyglądasz ultra kobieco, ultra sexownie i gdybym była facetem a Ty szłabyś ulicą, z chęcią zawiesiłabym na Tobie oko 😀 Aniu, masz super figurę! Moim skromnym zdaniem służą ci bluzeczki, koszulki, koszule włożone w środek spodni. Wyglądasz wtedy smuklej! Szczerze? Niejedna dziewczyna mogłaby Ci pozazdrościć!
Osobiście nie znam się na modzie, nie jestem krytykiem, nie znam się też na tym czy ktoś jest latem lub zimą, czy kształt figury to gruszka czy coś jeszcze innego. Nigdy też nie sięgałam po żadne poradniki. Sama mam problematyczną figurę, 159cm wzrostu, spory tyłek i uda. Ty na szczęście nie masz takich problemów 🙂
Osobiście na Twoim miejscu zaczęłabym dobieranie ciuchów od tych w których czujesz się sobą. Jeśli lubisz koszulki z dekoltem. Noś je! Jeśli lubisz koszule, a w tych Ci mega, mega dobrze, noś je! Jeśli idziesz na spacer do parku czy na plac zabaw ze swoją córką i ubierzesz bluzę w koty nic się nie stanie, bo wyglądasz w niej młodzieżowo i jest Ci przede wszystkim wygodnie.
W moim odczuciu, jako osoby trzeciej, spoglądającej na Twoje poczynania modowe widzę Cię przede wszystkim w kolorach bordo, czerwieni, granatu, bieli. Widziałabym też w Twojej szafie fajne, kobiece sweterki (wciągane przez głowę ale też takie grubsze, jakby grubo plecione), które znajdziesz np w Mohito bądź Orsayu 🙂 Taką samą drogą szłabym jeśli chodzi o bluzy, kobieco ale wygodnie. Jeśli chodzi o kurtki, można by zaszaleć z jakąś fajną parką? Np w kolorze khaki? Nie dość, że mogłabyś nosić ją do stylizacji luźnych, czyli bluz ale także do koszul. I tutaj chciałabym się zatrzymać na dłuższą chwilę. Koszula – nic bardziej problematycznego, zakładasz, dobierasz do tego spodnie, fajne buty, dodatki i cała stylizacja jest gotowa. Ostatnio przechadzając się po galerii widziałam świetne koszule w kratkę w Top Secret (ale nie tylko, są w wielu sklepach), może warto byłoby tam zajrzeć? Wybór koszul jest na prawdę szeroki, kropki, paski, kratka 🙂 na Twoim miejscu zaopatrzyłabym się też w porządną białą koszulę. Świetnie kontrastowałaby z Twoimi ciemnymi włosami 😀 Spodnie? Jeansy to podstawa, ale sklepy oferują też fajne, kolorowe spodnie (świetnie Ci w tych czerwonych, które ostatnio pokazywałaś na insta). Może to właśnie z nimi warto by było zaszaleć? Buty? To chyba kwestia indywidualna, ale białe Conversy i może jakieś fajne slip-on’y, aż proszą się, żeby zagościć w Twojej szafie!
Osobiście chodzenie po sklepach mnie męczy, dlatego kiedy mam wolną chwilę, siadam przed komputerem, otwieram strony online najpopularniejszych sieciówek znajdujących się w mojej galerii i szukam czegoś co mi się spodoba. Myślę, że jest to oszczędność czasu, zważywszy na to, iż zawsze sobie coś „upatrzę” i nie miotam się wtedy miedzy regałami szukając niewiadomo czego 🙂
Moja rada dla Ciebie, to po prostu ubieranie się w to co jest dla Ciebie wygodne. W czym czujesz się sobą, a nie przebraną karykaturą Anwen. Ja też kiedyś nosiłam kolorowe ciuchy, mając nadzieję, że będę się w tym dobrze czuła… I co? Nigdy to się nie stało 😛
Moim skromnym zdaniem widać, kiedy ktoś ubiera coś z przyjemnością i czuje się w tym dobrze, a kiedy ubiera coś, bo jest modne, ładne ale dla danej osoby to „duszenie” się w danych ciuchach.
Wierzę, że kiedyś opublikujesz post w którym oznajmisz nam, że znalazłaś to czego szukałaś. Myślę, że wszystko przyjdzie z czasem. Jesteś przepiękną kobietą, więc strój to tylko dopełnienie całości 🙂
Pozdrawiam i całuję, Endżi <3
Zlituj sie z tym polecaniem parki khaki,90% dziewczyn w tym chodzi!do tego jednakowe rurki i albo biale buty albo jakies botki…ech
Według mnie dobrze będzie Tobie w ubraniach podkreślających Twoją urodę, figurę, choć nie mam na myśli getrów w szalone wzory, raczej styl kobiety z klasą, co nie znaczy, że masz pozbyć się jeansów. Styl casual jak najbardziej. Lubisz sukienki? A może coś w tym stylu, http://www.orsay.com/pl-pl/rozkloszowana-sukienka-w-krate-47113768.html http://www.orsay.com/pl-pl/tweedowa-sukienka-olowkowa-49003756.html http://www.orsay.com/pl-pl/klasyczna-sukienka-z-paskiem-41006235.html niekoniecznie musi to być orsay, chodzi mi tylko o to abyś wiedziała co mam na myśli 🙂 Do tego fajny żakiet, bądź zamiast sukienki spodnie cygaretki, lub klasyczne, bluzka koszulowa czy dzianinowa żakiet, do tego fajne dodatki, biżuteria, torebka. A jak wychodzisz z dzieckiem to jeansy, czy inne spodnie przecież mogą być, do tego koszula, bądź bluzka, żakiet- bardziej casual, lub fajny sweter. Według mnie odpadają bluzki, bluzy w kotki, zwierzaki, bluzy z kapturem -zostawmy to młodzieży 🙂 Takie to nijakie w stylu dla kobiety, z taką urodą jak Twoja, po drugie jesteś dojrzała (nie mylić, że stara :)) i jakoś to mi nie pasuje do Ciebie.
czy bedziesz nagrywac filmiki na yt?
Noś to, co lubisz. Kup sobie ładne dresowe spodnie po domu (ja uwielbiam te z H&M) i noś je do koszulek typu basic. Moje odbicie w lustrze kiedy ubierałam dziurawe legginsy i wyciągnięte Tshirty skutecznie mogło zepsuć nawet dobry humor.
Pomyśl, w czym siebie lubisz, niezależnie od wygody – najprawdopodobniej w tym wyglądasz najlepiej. Ja na przykład ostatnio stwierdziłam, że świetnie mi w kobiecych spódnicach z koła – a przecież często są nawet bardziej komfortowe niż jeansy i nieporównywalnie bardziej eleganckie. Nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej ich nie nosiłam.
Pomyśl, jakie są Twoje zalety – a najlepiej zapytaj męża. 🙂 Mi właśnie chłopak pomógł zauważyć, że mam bardzo ładne ramiona, obojczyki i szyję (jestem typem gruszki). Instynktownie zawsze wybierałam koszulki i sweterki, które je pokazywały, ale teraz zwracam na to większą uwagę – i na specjalne okazje szukam sukienek np. z dekoltem "hiszpańskim" lub gorsetem; częściej spinam włosy. Kiedyś skupiałam się wyłącznie na tym, że wyglądam grubo, bo patrzyłam wyłącznie na duże uda – a teraz wiem, że w spódnicy i przylegającej do ciała bluzce z odpowiednim dekoltem wyglądam smukło.
Kupuj kolory, które kochasz – co z tego, że ci w czymś dobrze, jeżeli taki kolor Ci się nie podoba.
Nawet jeśli to kryzys, to z pewnością przejściowy. Polecam popytać męża, w czym lubi Cię widzieć – z pewnością usłyszysz wiele ciepłych słów i szczerych porad. 🙂
Mam tam samo Aniu … mimo iz moj syn ma juz 5 lat to tez trudno mi wrocic do ubran sprzed ciazy. I chodzi tu wlasnie o wygode, bo rozmiar pozostal bez zmian. Trudno wloczyc sie po parkach, placach zabaw czy plazy w sukience, balerinkach , o butach na obcasie nawet nie wspominam.
No dobrze. Ale o czyms zampomnialyscie,co z powrotem do pracy,miedzy ludzi?Codziennym podejmowaniem decyzji w co soe ubrac,zeby wygladac profesjonalnie etc.? To juz nie styl "ma byc wygodnie,bo jestem z malym dzieckiem".
Trzymam się kilku zasad i rzadko mi się zdarzają wtopy 🙂 Starzejemy się 🙂 Należy się z tym pogodzić i na sile nie odmładzać się strojem! Trzymałam ciuchy sprzed ciąży, kiedy udało mi sie schudnąć…stały się niemodne. Zostawiłam może z 10 klasycznych ubrań z tamtego okresu . Przerażają mnie 60 letnie kobiety w miniówach , takich że widać szwy od rajstop! Figura figurą ale klasa i styl to coś co albo się ma albo nie .Bez biustonosza chodzą tylko nastolatki do 16 rż i biustem nie większym niż b!! Uważam , że dorosłej kobiecie to nie przystoi tak samo jak pokazywanie tyłka w legginsach, czasami nawet nie widząc, że materiał niestety nie jest kryjący. Leginsy z krótką góra -podstawówka. Nie rozumiem też mody na wbijanie się na sile w za małe rurki… wszystko wypływa z boku… mało estetyczny wygląd!!! Czasami tylko wystarczy spojrzeć w lustro 🙂
Najgorzej jest, jak nakupuje się mnóstwo średnich rzeczy w lumpeksie bo ,,za taką cenę to fajne". Potem o cenie się zapomina, a kolejne badziewie leży w szafie. Ja w pewnym momencie zauważyłam, że mimo pełnych szaf (po otwarciu rzeczy mi się wysypywały na głowę…), nigdy nie mam się w co ubrać. Zawsze przed pójściem do szkoły był dramat. Z kupowaniem drogich ubrań też problem, bo co z tego, że lepsze jakościowo i ładniejsze, skoro mogłam kupić coś takiego tylko raz na jakiś czas , a nie chciałam tego nosić zbyt często, żeby nie wyjść na dziwadło ciągle noszące to samo? Ostatnio pozbyłam się 3 dużych worków brzydkich ubrań.
Moja rada: w ogóle nie przejmuj się tym, co pomyślą o Tobie ludzie jeśli będziesz miała mało ubrań. Wierz mi, każdy ma setki większych zmartwień niż to i nawet tego nie zauważą 🙂
Teraz jestem na studiach i nikt nie zwraca na to uwagi, ale i tak czuję się jak bezguście mające ubrania z darów dla powodzian. Tym bardziej, że mam taką budowę, że we wszystkim źle wyglądam. A co dopiero w rozciągniętych w praniu bluzkach z lumpeksu. Mam chociaż to szczęście, że na moim kierunku noszenie brzydkich ubrań jest wręcz wskazane.
Hehe, jaki to kierunek? Jestem ciekawa czy taki sammjak mój.
Jeśli chodzi o twój styl, to do mnie przemawiają dwa ostatnie zdjęcia – na przedostatnim inne spodnie. Moim zdaniem podstawą jest, jak zasugerowałaś, dobranie ubrań do swoich potrzeb. Niestety też mam problem z wyborem – nie noszę plastkowych ciuchów(z paroma wyjątkami), więc spora część oferty w sklepach odpada. Kolejna część odpada ze względu na kiepską jakość, złe odszycie czy po prostu zniszczenie już na wieszaku. Sklepy z eleganckimi ubraniami jakoś mnie odrzucają, bo to nie mój styl (mam koszulę z Wólczanki, spodnie Taranko i tyle). Dlatego wolę małe polskie butiki – może nie zawsze znajduję w nich modne ciuchy, ale na ogół są dobrej jakości.
Anwen! Ja obecnie przechodzę kryzys stylowy i wagowy. Nie przypuszczałam, ze dobiję 72kg, kiedyś 62 to była dla mnie czerwona lampka. Niestety zdrowie i stres robią swoje. Twój wpis dał mi nadzieję i kopa bo teraz wyglądasz przepięknie 🙂 Nie wiem co Ci poradzić na kryzys stylu bo zmagam się z tym także, ale masz tylu czytelników, ze na pewno coś Ci podpowiedzą. A ja czekam na kolejny wpis z tego tematu!
Ciepło pozdrawiam, 25-letnia Krysia
Może spróbuj stylu skandynawskiego? Kolory są stonowane, ubrania wygodne i ciepłe 🙂 a wyglada się elegancko i minimalistycznie
Super wpis i odrazu mi było miło też wspominać jak było z modą za moich czasów. Pozdrawiam serdecznie
Obecnie prowadzimy u siebie na blogu porady stylistyczne. Możemy zaproponować kilka zestawów dopasowanych do Twojego typu urody 🙂 Napisz, jeśli będziesz chętna. Pozdrawiamy!
Aniu, a Twoj styl wg Davida Kibbe? robilam ten test i ciekawe rady. Tylko trzeba chcieć to stosować. i dopasować. A poza tym to może motywować Cię mieszkanie z mężem, żeby dla niego ładnie wyglądać i robić na nim wrażenie. Nich widzi jaką ma świetną kobietę! a co
jestem FG 🙂
W sumie FG to połączenie dramatycznie różnych cech, zatem może prawda. Przyjrzałam się Twojemu noskowi na niektórych zdjęciach i jest rzeczywiście FG. Może sprawdź swoje ulubione rzeczy – na FG powinno dużo się dziać: małe wesołe wzorki, geometryczna skomplikowana biżuteria, kuse spódniczki/tuniki o linii A. Jeśli w tym wyglądasz jak silna, inteligentna i wesoła kobieta – to tak. Bardzo chciałabym Cię zobaczyć w czymś takim.
Anaf, z tego, co wiem, to żadnej Ekstrawagantce nie będą pasować spódniczki o linii A. Tylko i wyłącznie dopasowane fasony (oprócz zbluzowanych ubrań np. bomberki czy sukienki w stylu flapper), a tuniki to chyba najgorsza rzecz, jaką mogę się ubrać. Mini – jak najbardziej, te kobiety mają często super nogi. Ale nie każda FG będzie dobrze wyglądać w geometrii, wesołych motywach i małych wzorkach (to bardziej domena kobiet Gamine i Soft Gamine). U mnie sprawdzają się duże cętki, moro, mocna, ciężka biżuteria i rockowy styl, bardziej zbliżony klimatami do SD czy FN.
Pozdrawiam 🙂
zdecydowanie spódniczka A nie dla mnie, za to mini już tak 🙂 tak jak podejrzewałam sama Greta uznała mnie za FG, ale jak wiesz Avarati liczą się też ethereale, pewnie dlatego nie kojarzyłam Ci się z FG