Ten kto mnie czyta od dłuższego czasu dobrze wie jak ja lubię kombinować. Mimo, że już jakiś czas temu znalazłam farbę, która mi odpowiada i z której efektów jestem naprawdę zadowolona to nie przeszkadza mi to w testowaniu innych rozwiązań, które jak się zwykle okazuje nie dość, że nie są tak dobre to wręcz są dużo gorsze. Tym razem na szczęście obyło się bez katastrofy, ale henna w kremie od Fitocosmetic okazała się być dla mnie kompletnym niewypałem.
Zacznijmy od aplikacji, która niewątpliwie jest komfortowa w porównaniu z tradycyjną henną. Kto choć raz próbował farbować włosy tą paćką na pewno wie o czym mówię 😉 Oczywiście i w hennowaniu można dojść do wprawy, ale zwykle pierwszy raz do przyjemnych nie należy. Tu dostajemy gotowy krem, który dosyć łatwo jest na włosy nałożyć. Oczywiście jak to henna może się delikatnie osypywać, ale każdy powinien sobie z tym poradzić, skoro nawet mi się udało 😉
Dużym minusem jest mała pojemność saszetki, szczególnie jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę jej niezbyt niską cenę – ok. 12zł. 50ml, które według producenta powinny wystarczyć na włosy do ramion mi ledwo pokryły same odrosty, mimo, że nakładałam krem dosyć oszczędnie.
Jeśli chodzi o kolor to ja wybrałam gorzką czekoladę, która w teorii miała być ciemnym, dosyć chłodnym brązem. Od razu po farbowaniu włosy były na pewno ciemne, ale niestety nie chłodne. Od razu przebujały rudo/czerwone przebłyski, które po zaledwie 10 dniach wyglądają już tak:
Jeśli chodzi o siwe włosy to henna je nie do końca pokryła. Od początku miały nieco jaśniejszy odcień od pozostałych włosów, a w tej chwili nie ma już na nich śladu po farbowaniu.
Z tego co pisałyście mi na instagramie trzeba bardzo uważać, bo u kilku osób włosy po tych kremowych hennach wyszły zielone. Warto więc zrobić próbę na jednym, mało widocznym pasemku, żeby nie skończyć jak Ania z Zielonego Wzgórza 😉
Ostatnim już minusem, choć nie aż tak wielkim okazał się skład. Hennę kupowałam w ciemno i dopiero po aplikacji jej na włosy zauważyłam, że mój odcień zawiera PPD :/ Bałam się mocniejszego wypadania włosów, ale na szczęście nie było źle. Nie wiem czy to dlatego, że mamy tu małe stężenie tego składnika, ale podejrzewam, że to dzięki wcierce, którą teraz testuję. Reszta składu wygląda naprawdę dobrze i henna ma wręcz odżywcze działanie.
Jeśli chodzi o plusy, bo henna w kremie wbrew pozorom ma ich też kilka. To jest nim na pewno efekt od razu po wysuszeniu. Włosy są wtedy bardzo błyszczące, nieco bardziej sztywne, ale dzięki temu wizualnie jest ich więcej i wyglądają naprawdę zdrowo i ładnie. Niestety tylko przez pierwsze 2-3 mycia, bo potem znów wyglądają dokładnie tak jak przed hennowaniem.
Jeśli komuś nie zależy na chłodnym odcieniu ani na trwałości to może ewentualnie po tę hennę sięgnąć, ja w każdym razie więcej się nie skuszę.
Pozdrawiam Was serdecznie,
Anwen