Na początku mojej przygody włosowej natknęłam się na artykuły o tym jakie silikony są złe. Autor pisał o nadbudowywaniu się na włosach, blokowaniu substancji odżywczych, obciążeniu i tym podobnych przyjemnościach. Oczywiście przerażona natychmiast wyrzuciłam wszystkie kosmetyki do włosów jakie miałam w domu (nie było ich na szczęście dużo 😉 ) i zaczęłam pielęgnację całkowicie bezsilikonową. Przez pierwsze tygodnie byłam zachwycona. Włosy były bardziej puszyste, wizualnie było ich więcej i w końcu nie musiałam ich czesać co 5 min, żeby dobrze wyglądały. Niestety po jakimś czasie zauważyłam, że końcówki bardzo szybko mi się rozdwajają i łamią. Znów zaczęłam wyszukiwać informacje na temat silikonów i tym razem dotarłam do tych trochę bardziej im przychylnych. Okazało się, że silikony to przede wszystkim substancje oleiste, których zadaniem jest kondycjonujące działanie na włosy. Wygładzają oraz dodają blasku zwłaszcza tym przesuszonym, ale też chronią włosy przed mechanicznymi uszkodzeniami, na które szczególnie narażone są włosy długie (ocierają się o ramiona, pasek od torebki itp.). Co najważniejsze nie wszystkie silikony nadbudowując się na włosach wymagają zmywania silnym detergentem. Tabelę z poszczególnymi najczęściej występującymi silikonami zamieszczę poniżej (źródło oczywiście wizaż.pl).
Ja wypracowałam swoją strategię dotyczącą pielęgnacji i silikonów. Przede wszystkim nie używam szamponów z silikonami- wolę te o krótszym składzie i najlepiej delikatnych detergentach (jak chociażby Babydream). Za to w maskach i odżywkach dopuszczam występowanie lżejszych silikonów – czyli tych które jestem w stanie zmyć delikatnymi detergentami. Końcówki włosów zabezpieczam silikonowym serum tzw. jedwabiem (ostatnio tym z firmy l’abiotica WAX) i dlatego co tydzień – dwa tygodnie myję włosy szamponem z silniejszymi detergentami.
Moim włosom taka pielęgnacja bardzo odpowiada, ale trzeba pamiętać, że każde włosy są inne i potrzebują innych metod pielęgnacji. Bardzo fajnie jest zrobić sobie taki eksperyment – przez jakiś czas całkowicie zrezygnować z silikonów i zobaczyć w jakim stanie tak naprawdę są nasze włosy. Potem ewentualnie stopniowo dokładać do pielęgnacji silikony i obserwować jak na nie reagują. Być może okaże się, ze nasze włosy kręcą się (czego do tej pory nie robiły) albo że są o wiele bardziej zniszczone niż nam się wydawało. Ja odkryłam, że moje włosy lubią treściwe odżywki, a nawet maski aplikowane codziennie – wcześniej wydawało mi się, że za bardzo obciążają mi włosy i używałam ich sporadycznie.
ROZPUSZCZALNE W WODZIE
– dimethicone copolyol
– lauryl methicone copolyol
– hydrolyzed wheat protein hydroxypropyl polysiloxane
– silikony z PEG na poczatku – decydującą jest cyfra/liczba widniejąca przy PEG. Zasada jest prosta -im wyższy znacznik, tym większa rozpuszczalność w wodzie – każdy poniżej 4 nie rozpuszcza się w wodzie wcale, zaś powyżej 10 – bardzo dobrze.
NIEROZPUSZCZALNE W WODZIE, ŁATWO USUWANE ZA POMOCĄ ŁAGODNYCH SZAMPONOW (np. typu Babydream)
– amodimethicone ( ktory czesto jest laczony z trideceth-12 i cetrimonium chloride co jeszcze bardziej ulatwia zmywanie) – bardzo fajny silikon
– dimethicone
– dimethiconol
– beheonoxy dimethicone
– phenyl trimethicone
WYMAGAJĄCE SULFATES DO USUNIĘCIA
– simethicone
– trimethicone
– trimethylsilylamodimethic one
– trimethylsiloxysilicates
ODPAROWUJĄCE Z WŁOSA (do zmycia wsytarczy odżywka)
– cyclometicone
– cyclopentasiloxane
– cyclotetrasiloxane
– cyclohexasiloxane
– octamethyl cyclotetrasiloxane(źródło: forum.wizaż.pl; autorki: inkussia i Eloe77)