Od ponad dwóch tygodni testuję nową, nieco inną metodę nakładania masek do włosów. Muszę przyznać, że na początku byłam do niej nieco sceptycznie nastawiona, ale po niewielkiej modyfikacji okazało się, że jest to strzał w dziesiątkę! Rzeczywiście maska nałożona w ten sposób działa zdecydowanie lepiej :)) Pomyślałam więc, że zamiast kombinować z produktami opiszę Wam ten sposób w dzisiejszej NdW.
Użyłam więc jedynie szamponu – znów Yves Rocher i maski – znów waniliowej Kallos.
Po umyciu włosów, dokładnym spłukaniu szamponu i odciśnięciu nadmiaru wody, nałożyłam na nie niewielką ilość maski. Następnie wprasowałam ją we włosy dłońmi metodą Henrietty, ale odrobinę zmodyfikowaną. Zamiast jedynie przeciągać złączonymi dłońmi od nasady po końcówki, ja dodatkowo wykonuję nimi taki ruch jak przy zacieraniu rąk (mam nadzieję, że wiecie o co chodzi). W ten sposób maska nie spada z włosów i zostaje moim zdaniem lepiej w nie wprasowana. Zwykle właśnie w taki sposób wmasowywałam wszelkie odżywcze produkty we włosy, ale kończyłam w momencie, gdy cały produkt był równo rozprowadzony, czyli po kilkudziesięciu sekundach. Następnie zostawiałam włosy w spokoju na 5 do 30 minut i spłukiwałam. Tym razem masowałam je tak przez około 5 minut, aż pod wpływem tarcia i temperatury ciała stały się lekko ciepłe, a mnie zaczęło męczyć wiszenie głową w dół pod prysznicem 😉 Zmyłam od razu maskę, a następnie wysuszyłam włosy suszarką. Już przy spłukiwaniu, a i potem, gdy były suche czuć było, że stały się o wiele gładsze niż przy normalnej aplikacji maski. Suche były bardzo błyszczące i tak śliskie, że nie sposób je było spiąć w żaden koczek, bo nawet przy użyciu kilku spinek żabek rozwalał się on po chwili. Dzisiaj czyli po całej nocy w rozwalającym się koczku i jeszcze kilku godzinach w upięciu (poprawianym rekordową ilość razy) wyglądają tak:
Po lewej stronie przed rozczesaniem (ostatnio któraś z Was prosiła mnie o taki zdjęcie) – widać, że włosy wciąż się strączkują.
Wracając do metody to naprawdę polecam Wam ją wypróbować. Na moich włosach maska Kallos Vanilla lepiej zadziałała po niej niż, gdy trzymałam ją na włosy przez pół godziny. Jest to więc niezły sposób i oszczędność czasu dla tych z Was co myją włosy rano i nie mogą sobie pozwolić na długie przetrzymywanie maski.
Pozdrawiam Was serdecznie,
PS Miejsce na Wasze linki: