To już czwarta nasza wspólna niedziela, którą przynajmniej częściowo poświęcamy naszym włosom. Taka regularność jest dobra nie tylko dla nas (łatwiej zaplanować sobie pielęgnację i zmobilizować się do intensywniejszego zadbania o włosy), ale i dla samych włosów. Przyznam szczerze, że nawet dla mnie te niedziele okazały się zbawienne, bo od kilku już miesięcy co raz rzadziej miałam ‘czas’ tylko dla swoich włosów. Teraz przez to, że wiem, że będę musiała później Wam opisać co z nimi robiłam bardziej mi się chce kombinować i wyszukiwać nowe metody 🙂
Dzisiaj znów sięgnęłam po gencjanę, która od ostatniej płukanki (2 tygodnie temu) zupełnie wypłukała się już z moich włosów. Przez ten czas wciąż ich nie farbowałam (to już ponad 4 tygodnie bez farby!) i prawdopodobnie poczekam z tym jeszcze z tydzień lub dwa. W sumie dzięki gencjanie mogłabym wytrzymać nawet dłużej, ale niestety nie pokrywa ona siwych włosów, a tych jest już u mnie troszkę i powoli zaczynają być widoczne.

Maska nie tylko zafarbowała mi dłonie (pomógł dopiero peeling rękawicą Kessą), ale i skórę głowy:
Musiałam umyć je jeszcze raz, ale ostatecznie efekt bardzo mi się spodobał :))
Tak to wyglądało przed maską (a nawet gorzej, bo to zdjęcie sprzed 2 tygodni, dziś niestety zapomniałam zrobić fotkę przed):
Włosy po takiej gencjanowej mieszance z maską nie są ani trochę przesuszone (zdecydowanie mniej niż po płukance, więc ta opcja będzie lepsza dla osób z suchymi czy zniszczonymi włosami), są za to sypkie, puszyste i ładnie odbite od skóry. Jak dla mnie to genialne rozwiązanie, do którego będę wracała regularnie o ile będę jeszcze potrzebowała ochłodzenia koloru 🙂 Pamiętajcie tylko proszę, że ja mam włosy ciemne i jeśli będziecie chciały zastosować tę metodę do włosów jaśniejszych czy wręcz blond to zacznijcie od 1 kropli gencjany na porcję maski.
Ciekawa jestem co takiego u Was się dzisiaj działo na głowach 😉 Pochwalcie się koniecznie!
Pozdrawiam Was serdecznie,
PS Miejsce na Wasze linki: