Przeczytałam ostatnio bardzo fajny wpis (znajdziecie go TU) u innej włosomaniaczki, o której już na blogu nie raz wspominałam – weegirl i naszła mnie taka refleksja, którą nie omieszkam się z Wami podzielić 😉
Czasami czytając Wasze komentarze mam wrażenie, że niektóre z Was naprawdę wierzą, że takie, idealne włosy istnieją 🙂 że już nie wspomnę o tych, które mnie posądzają o posiadanie takowych włosów 😀 Prawda niestety nie jest tak piękna – MOJE WŁOSY NIE SĄ IDEALNE 😉 Mało tego – są naprawdę przeciętne. Długie, ale niezbyt gęste, lubiące zbijać się w strączki, puszyć i dziwnie wywijać 😉 tylko tyle, że zadbane i jak na farbowane – całkiem zdrowe. Często mają zły dzień, nie chcą mi się ułożyć, a nieułożone wyglądają po prostu nijako… ale mimo wszystko ja je kocham, bo są moje i są w najlepszej kondycji jaką kiedykolwiek na głowie miałam.
Po co Wam to w ogóle piszę? Bo chciałam Wam uświadomić, że dążenie do ideału (np. włosów z reklamy czy jakiejś znanej aktorki) jest jak najbardziej ok, pod warunkiem, że zdajecie sobie sprawę z pewnych ograniczeń jakie być może Wasze włosy ze sobą niosą. Niestety, ale wiele elementów, które charakteryzują nasze włosy jest zdeterminowana genetycznie (ich struktura, grubość, gęstość, to czy są proste czy kręcone, mają niską czy wysoką porowatość itd.) i o ile czasem możemy coś minimalnie poprawić (chociażby wizualnie) to nie zmienimy sobie włosów na takie o jakich marzymy. Na pewno nie bez ingerencji z zewnątrz, która nie zawsze jest dobra dla naszych włosów. To trochę tak jak byśmy chciały dodać sobie wzrostu, zupełnie zmienić budowę ciała czy rysy twarzy – o wiele łatwiej i przyjemniej jest zaakceptować (a nawet pokochać) to co się ma, niż wpędzać się w kompleksy ciągłymi porównaniami z niedoścignionym ideałem 🙂 Przyznam Wam się, że ja też kiedyś byłam strasznie zakompleksioną osóbką, ale na szczęście z wiekiem mi to minęło :)) Nauczyłam się kochać nawet mój zadarty nos 😀 Teraz, jeśli już naprawdę narzekam na coś w swoim wyglądzie to raczej na to, co rzeczywiście jestem w stanie sama zmienić (jak chociażby brzuch!). Jeśli chodzi o włosy to wiem, że nigdy nie będę miała ich tak gęstych jakbym chciała (mogłabym co prawda doczepić sobie pasma jak to robią gwiazdy, ale nie czułabym się z tym dobrze, a i włosy by ucierpiały), a mimo to postanowiłam je zapuścić i naprawdę cieszę się z tego jak zwykle wyglądają.
Co zatem możemy zrobić? Oczywiście najlepiej by było zaakceptować to co dała nam natura i starać się by podkreślać to co w naszych włosach najlepsze. Nie skupiajcie się na tym co Wam się nie podoba, ale na tym, z czego jesteście dumne (może to być kolor, długość, grubość czy to jak się kręcą)! Spróbujcie znaleźć jakąś fryzurę/sposób stylizacji, który sprawi, że włosy będą wyglądały naprawdę dobrze, a Wy będziecie się czuły wyjątkowe 😀 U mnie tak działa kolor czarny (z żadnym innym nie czułam się równie atrakcyjnie, więc dopóki będę mogła na pewno z niego nie zrezygnuje) i fale! Jestem pewna, że każda z Was też jest w stanie znaleźć coś takiego dla siebie :))) I nie wierzcie w ideały, bo tak naprawdę ich nie ma! Za włosami aktorek czy Pań z reklam stoi sztab stylistów, a przede wszystkim specjalistów od Photoshopa. Naprawdę mało, które włosy wyglądają idealnie bez jakiejkolwiek stylizacji (no może jedynie te naturalnie idealnie proste).
Pozdrawiam Was serdecznie,
PS Mam propozycję – spróbujcie napisać w komentarzach za co Wy lubicie swoje włosy 😀