Programów o tym jak się ubierać lub jak się nie ubierać mamy w telewizji co najmniej kilkanaście. Poradników w formie książek, artykułów w gazetach czy wpisów na blogach jeszcze więcej, więc od razu uprzedzam, że nie mam zamiaru tworzyć kolejnego 😉 Tym bardziej, że sama w kwestiach stylu żadną specjalistką nie jestem. Chciałam Wam za to opowiedzieć o tym, jak sama doszłam do tego miejsca, w którym jestem teraz, gdzie w końcu swobodnie czuję się w mojej szafie (oczywiście niedosłownie :P).
Po pierwsze kolory
Od tego moim zdaniem trzeba zacząć. Jeśli nie wiesz jakim typem kolorystycznym jesteś (wiosną, zimą, latem, jesienią, a może jakimś mieszanym) to spróbuj najpierw określić w jakich kolorach Ci lepiej? Ciepłych czy zimnych? Jasnych czy ciemnych? Delikatnych/pastelowych czy intensywnych?
To taki najbardziej podstawowy podział, który nie obejmuje jeszcze typów mieszanych, ale na początek wystarczy zwykle i tyle. Jak już wiemy w której grupie się znajdujemy (jeśli sami nie umiemy tego określić to warto zapytać znajomych 🙂 zwykle patrząc na kogoś z boku jest łatwiej) to musimy znaleźć paletę kolorów, które są dla nas odpowiednie. Polecam chociażby wpisy u Arsenic (TU), która bardzo kompleksowo podchodzi do tematu 🙂 Na swoim przykładzie mogę Wam jedynie polecić byście nie sugerowały się swoim naturalnym kolorem włosów, a jedynie tym, który macie na głowie obecnie (o ile nie planujecie go zmieniać), bo ja pomimo, że naturalnie jestem latem (co prawda mocnym lub mieszanym ale jednak latem) to po przefarbowaniu się na czarno zrobiłam się zimą i tylko taka paleta barw mi teraz pasuje. Jeśli już wiemy jakim jesteśmy typem kolorystycznym warto zapisać sobie swoją paletę kolorów na komputerze lub nawet wydrukować, tak by zawsze mieć do niej łatwy dostęp. Te najlepsze moim zdaniem, z których sama korzystam znajdziecie TU.
Po drugie fasony
źródło |
Ja na przykład nie miałam wątpliwości, że jestem rożkiem (ewentualnie prostokątem), bo moje ramiona są zdecydowanie szersze od standardowych, biust niewielki, wcięcie w talii również, biodra stosunkowo wąskie, ale za to nogi zgrabne 😉 Taka sylwetka jest daleka od ideału kobiecej klepsydry, ale to nie powód by się załamywać tylko trzeba zrobić wszystko by strojem wyrównać proporcje i dążyć do osiągnięcia wymarzonego ideału. Znów tak jak i z kolorami o pomoc warto poprosić znajomych – im łatwiej będzie ocenić jaki typ sylwetki macie. Pomocne może być też Wasze zdjęcie w stroju kąpielowym – tak by ubrania nie ukrywały Waszej prawdziwej sylwetki. Jeśli już uda Wam się to określić zróbcie sobie listę fasonów, które do Was pasują, ale biorąc pod uwagę oczywiście to w czym dobrze się czujecie 🙂 Ja np. uwielbiam rurki/legginsy i mimo, że czasem spotykam się z opinią, że do rożków one nie pasują (z czym osobiście się nie zgadzam, bo podkreślają nogi) nie mam zamiaru z nich rezygnować.
Po trzecie szafa
Po czwarte zakupy
Po piąte inspiracje
Oczywiście nie namawiam Was by kopiować kropka w kropkę czyjś styl, ale zawsze warto znaleźć sobie kogoś kim można by się zainspirować, zwłaszcza jeśli same też nie macie wyczucia mody i kolorów tak jak ja. Gdzie szukać inspiracji? Tak naprawdę wszędzie 🙂 Ja bardzo często odnajduję je na ulicy czy na blogach (nie tylko tych modowych), w filmach, a nawet książkach (np. do zakupu TEJ czerwonej spódnicy zainspirowała mnie już kilkanaście lat temu postać Anieli z Brulionu Bebe B. Musierowicz – ciekawa jestem czy ktoś pamięta tę scenę 😉 ). Dobrze jest mieć świadomość jak chce się wyglądać (czy bardziej w stylu french czy może italian chic, bohemian, albo jeszcze zupełnie innym) i tego co nam się w modzie podoba, a potem dążyć do tego by wyglądać dokładnie tak jak chcemy. Ja mam na komputerze folder, w którym zapisuję sobie różne modowe inspiracje (drugi taki mam dla inspiracji włosowych, a trzeci wnętrzarskich), dzięki którym udało mi się odkryć w którym kierunku chcę by podążała moja garderoba. Przeglądając zapisane zdjęcia zauważyłam jaki styl w nich przeważa (kobiecy, wyrazisty) i uświadomiłam sobie, że właśnie tak ubrana czuję się najlepiej.