Zastanawialiście się kiedyś po co ludziom zdjęcia? Od czasu powstania aparatów cyfrowych robienie tysięcy zdjęć z jednego, niekoniecznie szczególnego wydarzenia stało się normą. Przyznajcie się ile razy po cichu ziewaliście gdy znajomi pokazywali Wam zdjęcia z wakacji, a na nich 10 z rzędu prawie takie samo zdjęcie na tle palm?
Ja jestem prawdziwą zdjęciomaniaczką 😛 ale zamiast na ilość wolę stawiać na jakość. Moja miłość do zdjęć nie objawia się w kompulsywnym ich robieniu, ale raczej w delektowaniu się ich oglądaniem. Wierzcie mi lub nie, potrafię po raz tysięczny sięgać po ten sam album i za każdym razem cieszyć się nim tak samo. I to niezależnie od tego czy są to zdjęcia z mojego dzieciństwa czy może sprzed miesiąca.
Przy okazji poskarżę Wam się 😉 Moja mama zdjęć nie lubi więc ja mam bardzo mało fotografii z pierwszych kilkunastu lat życia. Chcąc nadrobić zaległości od jakiegoś czasu sumiennie archiwizuję swoje zdjęcia i staram się robić je przy każdej ważnej okazji. Pewnie Zuźka będzie miała odwrotnie, bo od urodzenia latam za nią z aparatem 😛
Nie wiem czy mój sposób jest na tyle oryginalny by pisać o nim na blogu, ale skoro postanowiłam zrobić wpis o zdjęciach to i nim się z Wami podzielę. Co miesiąc na komputerze tworzę nowy folder z nazwą miesiąca i rokiem, do którego wrzucam wszystkie zdjęcia, które w tym czasie powstały. Raz w roku (odkąd urodziła się Zuzia to częściej) wyszukuję dobrą ofertę na 100zdjęć (kupony na gruponach itp) i wybieram setkę najlepszych fotografii. Następnie pakuję je do albumu z podpisem np. 2014 i odkładam na półkę, na której trzymam wyłącznie zdjęcia.
Dzięki temu mam wszystko chronologicznie poukładane i żadne ważne zdjęcie mi nie umknie. Poza tym milion razy przyjemniej ogląda się takie prawdziwe, papierowe zdjęcia, w prawdziwych, najlepiej wklejanych albumach niż przeglądając je na komputerze. Może jestem staroświecka, ale tak już mam i kropka 🙂
Wracając do głównego tematu posta to kiedy urodziła się Zuzia wiedziałam, że będę chciała zrobić jej profesjonalną sesję zdjęciową. Nie chciałam takiej typowo noworodkowej, bo (w tym momencie pewnie większość mam się oburzy) dla mnie noworodki nie wyglądają za ładnie, tacy mali kosmici 😉 Wolałam poczekać aż Zuzia urośnie na tyle, że na zdjęciach będzie mogła zrobić coś więcej poza leżeniem i strojeniem min.
Był moment, że zastanawiałam się czy warto. W końcu mam dobry aparat, skończyłam dwa kursy fotografii dziecięcej i czasem nawet uda mi się zrobić jakieś ciekawe zdjęcie. No ale właśnie, po pierwsze tylko czasem, a po drugie znów to ja mam bardzo mało zdjęć, bo zwykle stoję po drugiej stronie obiektywu.
Takie sesje nie są może tanie i pewnie nie tak łatwo znaleźć naprawdę dobrego fotografa, ale ja jestem niesamowicie zadowolona! Efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania, bo Zuzia prawie całą sesję przepłakała. Niestety ma teraz marudny okres i źle reaguje na obcych (ojjj teraz to na pewno nie pojechałabym z nią na Lanzarote 😉 ), a poza tym była już śpiąca. Uparłam się, że chcę zdjęcia w popołudniowym świetle, tuż przed zachodem słońca (kto robi zdjęcia ten wie, że to najkorzystniejsze światło 😉 ), a zapomniałam o tym, że w tym czasie Zuzia zwykle już usypia. Mimo to Pani fotograf udało się uchwycić na zdjęciach te nieliczne momenty, gdy Zuzia była spokojna, a czasem nawet się uśmiechnęła 😉
Co do tytułowego pytania to nie odpowiem Wam na nie, niech zdjęcia z tego posta mówią same za siebie :))
Pozdrawiam Was serdecznie,
Anwen
Komentarze (archiwum):
Komentarze
Oczywiście że warto. GRatuluję Wam cudnej córeczki. Aż miło popatrzeć. Ja w kwietniu urodziłam Juleczkę. Uwielbiam jej robić zdjęcia, stroić.