Dlaczego ja Wam o tym w ogóle piszę? Pewnie dla większości z Was to taka oczywista – oczywistość, ale ja jakimś cudem inglotowy Freedom System odkryłam dopiero na początku tego roku. Uważam, że jest to genialna sprawa, więc jeśli jeszcze tego nie znacie to zapraszam.
Co to w ogóle jest?
System ten, z tego co mi wiadomo, został przez Inglota „ściągnięty” z firmy MAC. Polega to na tym, że możemy samodzielnie skomponować paletę swoich ulubionych kolorów. Jak dla mnie jest to rozwiązanie idealne, bo z klasycznych palet zazwyczaj używałam połowę kolorów, a reszta leżała odłogiem.
Jak się to robi?
Sprawa jest bardzo prosta – idziemy do Inglota, kupujemy pustą paletę (może być taka jak moja, mniejsza albo z gotowymi przegródkami na cienie), a następnie dokupujemy do niej takie cienie, jakie nam się podobają. Możliwości są ogromne i ja osobiście zawsze głupieję jak jestem w ich sklepie i dlatego noszę ze sobą zawsze 2 karteczki – na jednej są spisane numerki tych cieni, które już mam, a na drugiej te, które chcę obejrzeć (bo znalzałam w necie swatche, które mi się spodobały). Palety są magnetyczne, więc cienie się w nich trzymają idealnie.
Ile to kosztuje?
Niestety wcale nie tak mało, ale na szczęscie nie musimy kupować od razu całej wypełnionej palety, tylko powoli składać naszą kolekcję. Sama paleta kosztuje ok. 10zł (w zależności od wielkości), a cienie do niej: okragłe – 10zł, a kwadratowe – 12zł.
Czy możemy w niej przechowywać inne cienie?
Oczywiście! Wybór jest ogromny. Możemy zdecydować się na wkłady z MAC, KOBO, Oriflame (te niestety nie mają magnesu, więc się dobrze nie trzymają), Boots, Elf (te też mają słabe magnesy), a także wszystkie inne zwykłe cienie o ile uda nam się je wydostać z ich orginalnych opakowań (mi pomagał w tym mój TŻ, bo sama jestem zupełnie niezdolna jeśli chodzi o prace ręczne).
A teraz zapraszam Was do obejrzenia mojej, dopiero raczkującej kolekcji:
Inglot:
1- nr 395 – jasny rozświetlajacy cień beżowy o delikatnym złotym połysku
2- nr 397 – kolejny jasny perłowy cień do rozśwetlania, tym razem w różowym odcieniu, świetny na dzień na całą powiekę
3- nr 407 – przepiękny pomarańczowo – złoto – brzoskwiniowy kolor, jeden z moich ulubionych!
5- nie mam pojecia jaki to numer, jest to czerń ze złotymi drobinkami, kupiona sto lat temu w takim przezroczystym opakowaniu (chyba z AMC)
9- nr 502 – szary brąz z drobinkami
10- nr 434 – bardzo ciekawy odcień, coś jakby szary z brązem i fioletem, perłowy i dosyć ciemny
13- nr 445 – perłowy fiolet
16- nr 358 – matowy, ciekawy szaro-brązowy odcień
15, 17, 21 – rozbrojona trójka w odcieniach brązu, numeru nie pamiętam
19- nr 402 – jasnobrązowy, perłowy cień, idealny na dzień, również jeden z moich ulubieńców
Sensique:
6- klasyczne trójki z Sensique, bardzo je lubię: kosztują grosze, a na bazie z Elfa spokojnie wytrzymują cały dzień, ta w odcieniach turkusu i szarości
12- trójka w odcieniach złocistych brązów
14, 27 – cień z limitowanej edycji Sensique (chyba Sensual Colours) w odcieniach fioletu
25- matowa trójka w odcieniach brązu (ten jasny beż jest idealny do rozświetlania pod łukiem brwiowym, a najciemniejszym maluję brwi)
26- perłowa trójka w odcieniach zieleni
28- perłowa trójka w odcienach brązu (moja ulubiona ze wszystkich trójek Sensique)
Kobo:
4- Golden Rose nr 205 – chyba najsłynniejszy ich cień, jak pierwszy raz podeszłam do szafy Kobo od razu się w nim zakochałam. Jest to róż mieniący się na złoto. Jednym cieniem możemy wykonać makijaż, który wyglada tak jakbyśmy użyli ich kilka! Nakładam go tylko palcem, bo inaczej traci kolor i właściwości holograficzne (chyba można to tak nazwać).
Oriflame:
8- z serii Very Me – bardzo jasny żółty, pięknie opalizujący na złoto (coś jak Mystic Lemon z Essence). Cienie te chyba zostały już wycofane, ja się załapałam na promocję i kupiłam go za 2,5zł.
11- z serii Very Me – turkusowy cień, w sumie to go jeszcze nie używałam.
Elf:
7- Golden Glow – perłowe, ciemne złoto
22- róż Glow – mój ukochany róż, w pięknym różowo- brzoskwiniowym kolorze. Bardzo intensywny, więc trzeba uważać, żeby nie przesadzić.
Boots Botanics:
18- Chive – kupione przy okazji zakupu paletki Sleek, różowo – fioletowy, słabo napigmentowany perłowy cień (kosztował mnie w sumie 3,5zł, więc wiele się po nim nie spodziewałam)
20- Orchid – bardzo jasny cień rozśwetlający, opalizujący na zielono, bardzo ładny i ciekawy kolor, a też kosztował 3,5zł
Inne:
23- nie mam pojęcia co to za firma, ani co to właściwie jest 😉 ja używam tego jako rozświetlacza sprawdza się w tej roli idealne (wygląda podobnie jak AOH z Essence)
24- róż, chyba z firmy Rimmel, ładny delikatny brudny róż, idealny na codzień
I to już wszystko! Mam nadzieję, że wpis w ogóle Wam się przyda 🙂 Swatchy niestety nie zrobię, bo mój aparat się do tego zupełnie nie nadaje 🙁 Ale możecie je pooglądać chociażby tu: http://namethatinglot.blogspot.com/ Przy okazji uważam, że to świetna inicjatywa. Nie wiem jak Wam, ale mi o wiele łatwiej byłoby zapamiętać nazwy cieni niż ich numerki :/ Mam nadzieję, że Inglot wkrótce też dojdzie do tego wniosku! Aha i mała uwaga na koniec: To naprawdę wciąga i grozi uzależnieniem!!! 😀
Komentarze
ciekawe ;)moze spróbuje!:D
w sumie warto spróbowac;D
Taka duża paleta za 10zł? u mnie sa chyba po 20;( nie polecamCi wkładu 456 double shine, to ta kawa z mlekiem, w ogóle nie daje koloru na powiece:/
swietne kolory udało Ci się skompletować 🙂
Paletki to fajna sprawa! 🙂
Racja, że nazwy byłoby łatwiej zapamiętać, a numerki się mogą mylić i mieszać :/
Też się zaczęłam w to bawić jakiś czas temu 🙂 Mam paletę z inglota na 10 okrągłych cieni, ale kupione na razie 3 🙂 Jeden do brwi, drugi taki perłowy do rozświetlania, który uwielbiam! i trzeci koralowy 🙂
Chyba się skuszę na ten z KOBO, który polecasz – skoro tak zachwalasz, to coś w tym musi być 🙂
Właśnie szukając pewnej etykietki zauważyłam, ze jestem w czołówce z komentarzami 😛 hehe i to w dodatku z moją ulubioną liczbą 17 🙂 no ale już się to zmienia 🙂
Pozdrawiam!
Też mam tą paletę, ale moja jest prawie pełna 😉
to ostatnie zdanie zabrzmiało jak groźba! dlatego też jeszcze nie wciągam się w to!
To, że to wciąga to chyba każdy wie:) Uzależnia:0
Pozdrawiam
palety takie duże jak Ty masz podobno zostały wycofane ze sprzedaży i są tylko mniejsze za 11zł. Jeśli masz u siebie Inglota, który sprzedaje jeszcze te większe, to chętnie bym się na nie skusiła, może byś mi kupiła (oczywiście wszelkie koszty pokryję) i wysłała? Bo ja mam trzy mniejsze palety i już mi się cienie nie mieszczą i szukam czegoś większego…
Zostałaś otagowana 🙂
http://kosmetyczny-kuferek-burn.blogspot.com/2011/06/tag-jak-mieszkaja-twoje-kosmetyki.html
ja się właśnie boję uzależnienia i nawet nie chcę wchodzić do inglota 😉 paleta cudna!!
Anwen, właśnie planowałam kupno pierwszej paletki Inglota (nie wiem jakim cudem tyle czasu z tym zwlekałam), dzięki ci wielkie za podsunięcie Name That Inglot.
W salonie w mojej miejscowości Panie są równie uprzejme co natarczywe i nie lubię tam spędzać zbyt wiele czasu. Zwykle wpadałam i wypadałam. Mimo chęci ze strony sprzedawczyń, zawsze uciekałam – nie lubię takiego osaczenia w sklepie, a Panie nie radziły sobie z odpowiednim doborem kolorów dla mnie.
Przeczeszę NTI i z przygotowana listą ruszę do sklepu.
A przy okazji Inglota – co sądzisz o ich pędzlach?
Taka paletka to fajna sprawa, sama sobie wybierasz jakie kolory potrzebujesz i masz wszystko pod ręką 🙂
Ja mam tak samo z paletkami- używam tylko niektórych cieni, a reszta się marnuje
kazetka – skuś się koniecznie! Ten Golden Rose jest przepiękny! 🙂
anulaat – właśnie wrociłam z Inglota, niestety u mnie też już nie ma tych dużych palet :((( szkoda bo i sobie dokupiłabym jeszcze jadną na zapas 🙁 ale za to kupiłam dziś kolejny cień 😉 wiedziałam, że tak będzie jeśli tam wejdę 😉
burn-it-up – dziękuję :*
Box Full of Pleasure – doskonale wiem o czym piszesz, dziś chciałam na spokojnie poogladać sobie nową kolekcję matów, a że byłam jedyną klientką to w sumie 3 Panie nade mną wisiały :/ i też uciekłam
KiziaMizia – ja rano nigdy nie miałam czasu, zeby sobie wybrac i powyciagac wszystkie pojedyncze cienie i wychodzilo na to ze ciagle malowalam sie tym samym, teraz jak mam wszystko w jednej paletce codziennie mam inny makijaż 😀
Box Full of Pleasure – apropo pędzelków to mam w sumie 2 z Inglota (19P do rozcierania cieni i taki mały "języczek" do cieni) i baaardzo je lubię. Jedne z lepszych moich pędzelków. Nie gubią włosia, nie zmieniają kształu, są z naturalnego włosia i idealnie mi się nimi maluje 🙂
Jak na razie to mam małą paletkę z Inglota – nad taką duża możne się zastanowię.
Anwen, dziękuję jeszcze raz 🙂
Mam głównie pędzle z Sephory i nie wszystkie spełniają moje wymagania, do tego kilka nieśmiertelnych z Rossmanna, a ostatnio skusiłam się na Catrice do linera, który zupełnie mnie zawiódł (taki dwustronny, z jednej strony cieniutki pędzelek, z drugiej ścięty – odradzam, jest potwooornie miękki, a w dodatku po pierwszym myciu trzonek wypadł ze skuwki)
Muszę w końcu wytrzymać w Inglocie i zostawić tam trochę pieniędzy 😉
Ja ostatnio kupiłam 2 pędzelki w H&M, za bodajże 6.90zł, ale widziałam, ze w niektórych H&M są po 9,90zł (nie mam pojecia czemu taka różnica ceny:/)
I muszę powiedzieć, że są rewelacyjne! Bardzo bardzo mięciutkie 🙂 Jeden jest do rozcierania cieni, a drugi jest dwustronny: z jednej strony taki cienki, skośny (jak np do eyelinera), a z drugiej strony taki kuleczkowy. Ale naprawdę rewelacja i są b. tanie, więc zainteresujcie się nimi, jeśli jeszcze tego nie zrobiłyście 🙂
U mnie nie ma pędzli:( już lakierów teraz też nie ma eh:(
Bardzo fajna paletka i świetny pomysł z takim samodzielnym kompletowaniem 🙂 Jednak ja jestem uzależniona od sleeka 🙂