Mój dzisiejszy wpis został niejako sprowokowany komentarzami pod styczniowym podsumowaniem mojej pielęgnacji. Kilka z Was było zdziwionych (czy wręcz zszokowanych) ilością kosmetyków, które używam. Pytałyście czy nie boję się nakładać tyle „chemii” na włosy. Myślę, że kilka słów wyjaśnienia należy się Wam wszystkim 🙂
Ogólnie w życiu jak i w pielęgnacji (ciała, twarzy jak i włosów) wyznaję zasadę „mniej znaczy lepiej”. Tylko w przypadku włosów to „mniej” niestety nie przekłada się na ilość kosmetyków jakie posiadam tylko na ilość produktu jaką nakładam. Oczywiście bardzo chciałabym zminimalizować swoją kolekcję, zorganizować wielką akcję denko i w końcu móc swobodnie poruszać się w mojej łazience 😉 ale niestety z przyczyn dosyć oczywistych to niemożliwe. Po pierwsze jako autorka bloga czuję się niejako zobligowana do różnych testów, sprawdzania na sobie nowych kosmetyków i relacjonowania Wam tego później. Po drugie współprace, które wcześniej nawiązałam również spowodowały ten ogrom kosmetyków w moim domu (teraz trzy razy zastanowię się zanim zgodzę się przetestować jakiś produkt wysłany mi przez firmę). A po trzecie jak wielokrotnie powtarzałam moje włosy lubią różnorodność składników i nie znalazłam jeszcze jednej maski, która zapewniałaby moim włosom wszystko to czego potrzebują.
Czy zatem nie zaszkodzę sobie takim żonglowaniem kosmetykami?
Wbrew pozorom nie. Ilość „chemii”, którą nakładam na włosy byłaby taka sama nawet gdybym używała tylko szamponu i odżywki. Zresztą nie o ilość tu chodzi a raczej o to co dokładnie na włosy nakładam. Wiadomo idealną sytuacją byłoby używanie samych super naturalnych, najlepiej własnoręcznie za każdym razem przygotowywanych kosmetyków pozbawionych konserwantów, ale po pierwsze ja nie mam tyle czasu, a po drugie moim zdaniem nie ma co przesadzać. „Chemia” w dzisiejszych czasach jest dosłownie wszędzie. Począwszy od powietrza (mieszkam w najbardziej zanieczyszczonym pod tym względem mieście w Polsce, więc niestety wiem coś o tym), poprzez wodę, aż po jedzenie. I o ile w przypadku powietrza i wody większego wpływu na to nie mam, to już na to co jem czy co nakładam na włosy jak najbardziej tak. I szczerze mówiąc o wiele ważniejsze pod tym względem wydaje mi się być jedzenie. Składniki kosmetyków, zwłaszcza tych do włosów nie przenikają do naszego organizmu w takiej ilości jak konserwanty i inne „ulepszacze” z jedzenia.
Wbrew pozorom nie. Ilość „chemii”, którą nakładam na włosy byłaby taka sama nawet gdybym używała tylko szamponu i odżywki. Zresztą nie o ilość tu chodzi a raczej o to co dokładnie na włosy nakładam. Wiadomo idealną sytuacją byłoby używanie samych super naturalnych, najlepiej własnoręcznie za każdym razem przygotowywanych kosmetyków pozbawionych konserwantów, ale po pierwsze ja nie mam tyle czasu, a po drugie moim zdaniem nie ma co przesadzać. „Chemia” w dzisiejszych czasach jest dosłownie wszędzie. Począwszy od powietrza (mieszkam w najbardziej zanieczyszczonym pod tym względem mieście w Polsce, więc niestety wiem coś o tym), poprzez wodę, aż po jedzenie. I o ile w przypadku powietrza i wody większego wpływu na to nie mam, to już na to co jem czy co nakładam na włosy jak najbardziej tak. I szczerze mówiąc o wiele ważniejsze pod tym względem wydaje mi się być jedzenie. Składniki kosmetyków, zwłaszcza tych do włosów nie przenikają do naszego organizmu w takiej ilości jak konserwanty i inne „ulepszacze” z jedzenia.
Dlatego nieco śmieszy mnie ta nagonka na niektóre składniki kosmetyków (mam na myśli te do włosów). Wiadomo, że co innego, gdy dany produkt nakładamy bezpośrednio na skórę, a co innego, gdy nakładamy go na końce (w dodatku długich) włosów. Oczywiście ludzie z wyjątkowo wrażliwą skórą, skłonnością do uczuleń czy podrażnień muszą o wiele dokładniej przyjrzeć się składowi kosmetyku zanim go użyją, ale przeciętny użytkownik może sobie nieco odpuścić.
Po pierwsze silikony
Bardzo często dostaję maile od dziewczyn, które zrezygnowały zupełnie z silikonów (nie mam tu na myśli pielęgnacji CG) i skarżą się, że ich włosy łamią się, rozdwajają i wcale nie wyglądają dobrze mimo pielęgnacji. W Internecie krąży opinia jakoby silikony tworzyły nieprzepuszczalny pancerz, który nie pozwala dobrym składnikom przeniknąć do włosa czy wręcz „nie pozwala włosom oddychać”. Nic bardziej mylnego! Silikony owszem tworzą na włosie ochronną powłoczkę, ale nie jest ona na tyle szczelna by nic przez nią nie mogło się przedostać. Nie ma potrzeby zmywać z włosów silikonów przed olejowaniem (takie opinie słyszałam i też często mnie o to pytacie). Wystarczy, że raz na jakiś czas umyjecie włosy bardziej oczyszczającym szamponem (np. z SLES), a wszystko to co się nadbudowało zniknie. Silikony nie niszczą włosów, a wręcz chronią je przed uszkodzeniami mechanicznymi czy wysoką temperaturą, więc naprawdę nie trzeba z nich rezygnować całkowicie. Oczywiście są osoby, którym taka bezsilikonowa pielęgnacja służy (świetny przykład – Czarna Orchidea) i dlatego najlepiej po prostu przetestować to na sobie, a raczej na własnych włosach. Ważne jest by zdawać sobie sprawę z tego czym są silikony jak działają i używać ich świadomie. Mój poprzedni wpis o silikonach znajdziecie TU
Po drugie detergenty
Kolejnym składnikiem, którym straszy się w Internecie jest SLS (ewentualnie SLES). SLS czyli Sodium Lauryl Sulfate jest detergentem używanym w większości środków myjących, od jakiegoś czasu zastąpionym przez producentów kosmetyków przez swojego łagodniejszego brata SLES (Sodium Laureth Sulfate). Zarówno jeden jak i drugi może nieźle podrażniać i wysuszać nam skórę jak i włosy, przy czym ten pierwszy robi to o wiele częściej.
Czy konieczne jest zatem zrezygnowanie całkowicie z szamponów z SLES w składzie? Moim zdaniem nie. Po pierwsze sprawdźmy najpierw jak na niego reaguje nasza skóra jak i włosy. Być może SLES wcale nie jest im straszny 🙂 Po drugie jeśli używamy takiego szamponu to pamiętajmy by np. przy pomocy metody OMO zabezpieczyć włosy na długości odżywką. Ewentualnie jeżeli myjemy włosy codziennie i nie chcemy ich zbytnio przesuszać możemy takiego szamponu używać na zmianę z innym łagodniejszym (czy wręcz z odżywką do mycia) albo używać go tylko raz na jakiś czas (np. raz w tygodniu). I oczywiście zawsze przed nałożeniem go na skórę najpierw rozcieńczmy go wodą (czy np. sokiem z aloesu).
O czym jeszcze trzeba pamiętać? O tym, że nie tylko SLS jest silnym detergentem. Producenci stosują zamiennie ALS czy ALES (Amonium Lauryl Sulfate, ALES – Amonium Laureth Sulfate), które działają dokładnie tak samo czyli też mogą nas podrażnić. Zresztą nawet niby łagodna betaina (Cocamidopryl Betaine) może podrażniać, więc zanim nie spróbujemy danego detergentu na sobie nie będziemy mieć pewności jak na nas działa (niby proste, a jednak ilość maili z pytaniem typu „czy produkt X będzie dla mnie dobry” temu przeczy).
Po trzecie konserwanty
O parabenach było głośno już kilka lat temu. Wszystko przez badania, w których rzekomo udowodniono ich działanie rakotwórcze. Później okazało się to nie prawdą, a raczej nie zostało to dowiedzione, ale o tym już tak głośno nikt nie trąbił.
Parabeny to oczywiście nie jedyne konserwanty znajdujące się w kosmetykach i wcale nie najgorsze z nich. Musimy zdawać sobie sprawę, że oprócz własnoręcznie wykonanego kosmetyku (i to w minimalnej ilości, którą od razu zużyjemy) nie znajdziemy takiego, który konserwantów by nie miał! Jest to po prostu niemożliwe i byłoby wręcz niebezpieczne, biorąc pod uwagę czas jaki zajmuje kosmetykom droga od producenta na nasze półki w łazience. W modnych obecnie kosmetykach ECO często jedynym konserwantem jest alkohol denaturowy, który również może podrażniać czy wysuszać… Czy lepiej by było w takim razie zrezygnować ze wszystkich kosmetyków kupnych i stosować wyłącznie naturalne sposoby? Pewnie! Jeśli tylko macie na to czas, umiejętności, możliwości i cierpliwość… 😉
Moim zdaniem jednak znów trzeba podejść do tego racjonalnie i po prostu sprawdzić na sobie. Mi parabeny nie są straszne – nie podrażniają mnie ani żadnej innej krzywdy mi nie czynią, są za to inne substancje konserwujące z którymi się nie lubię i ich w miarę możliwości unikam (pochodne formaldehydu DMDM Hydantoin, 5-Bromo-5-Nitro-1,3-Dioxane, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Diazolidynyl Urea, Imidiazolidynyl Urea, Phenyl Benzoate, Phenyl Dimethicone, Formaldehyde, Methylchloroisothiazolinone).
Podsumowując ten mój przydługi i pewnie nudnawy wpis – róbmy wszystko z głową 🙂 i nie wierzmy w każde przeczytane w Internecie słowo. Nie bójmy się aż tak „chemii” w kosmetykach do włosów skoro nie boimy się jej aż tak w jedzeniu (nigdy nie jecie w McDonaldzie? nie kupujecie sklepowych wędlin czy napoi? Tam to jest dopiero „chemia”!). Czekam na Wasze zdanie na ten temat 🙂
Pozdrawiam Was serdecznie,
Ps. Chciałam się Wam jeszcze pochwalić moim dzisiejszym prezentem (nie walentynkowym, nawiasem mówiąc ja walentynek nie obchodzę, a Wy?), który z Indii przywiozła mi Iza – koleżanka z pracy. Pachnie niesamowicie! Niestety jak w większości indyjskich kosmetyków nie ma podanego dokładnego składu, ale jeśli okaże się delikatny dla skóry to mam zamiar również myć nim włosy! Liczę, że ten zapach na nich utrzyma się dłużej :))
Komentarze
Dzięki za wpis, jest on bardzo przydatny. Ja od 2 miesięcy wyrzuciłam 'niezdrowe' szampony, używam Phyto któe są drogie i jak narazie bardzo kiepskie.
Poczekam jeszcze trochę i pobiegnę zakupić John Freida która towarzyszyła mi przez lata:)
świetnie napisane 😉
jest to jakiś głos rozsądku w tej dość burzliwej dyskusji. dla mnie największym nieporozumieniem jest wciąż alkohol, szczególnie, jeśli znajduje się wysoko w składzie.
Dokładnie, w dzisiejszych czasach prawdopodobnie więcej "chemii" wchłaniamy z jedzeniem niż poprzez jakiekolwiek kosmetyki. Niestety…
PS. Ja też nie obchodzę Walentynek. Ludzie codziennie powinni być dla siebie milsi a nie tylko raz do roku.
Pozdrawiam,
like-gray.blogspot.com
Czekolada ale jaką nagonkę masz na myśli?? :)) Przecież to, że my ich nie obchodzimy to żadna nagonka 😉 A do okazywania uczuć ja osobiście pretekstów nie potrzebuje. W Walentynkach męczą mnie te tłumy wszędzie i wszechobecne czerwone symbole (jak dla mnie mocno kiczowate) gdzie tylko nie popatrzę 🙂 Sama idea święta zakochanych jak najbardziej mi się podoba.
Czekolada ale ani ja ani Redhead do której komentarza się odnosisz nic takiego nie napisałyśmy 😉 jak na razie to tylko Ty pisałaś tu o tym, że to komercha itp… Chyba ten Twój komentarz pojawił się w nieodpowiednim miejscu, bo tu nikt Ci walentynek nie obrzydzał 😉 Pretensje zgłaszają tym co to robią…
Anwen a wiesz może, czy to prawda, że włosów nie powinno się prostować na jedwab? Usłyszałam ostatnio od mojej fryzjerki, że powoduje to wręcz smażenie się włosów jak mięsa na patelni, ale z drugiej jednak strony słyszałam też opinię, że taki jedwab ma chronić przed wysoką temperaturą
Nie jestem specjalistą, ale na babski rozum: smażenie na patelni bez tłuszczu powoduje, że potrawa jest bardziej sucha niż na tłuszczu – analogicznie: niezabezpieczone włosy wysuszą się na wiór, a zabezpieczone – "tylko" usmażą. Czyli podsumowując bardziej wysuszające jest prostowanie niezabezpieczonych włosów. Chyba, że się mylę – niech wypowie się ktoś bardziej obeznany w temacie podając KONKRETNE uzasadnienie 😉
bardzo przydatny wpis 🙂
świetna notka:)
jak kiedyś używałam tylko szamponów bez SLS i moje włosy na początku wyglądały lepiej, a później już było tylko gorzej. Teraz nie patrze aż tak na skład. A odkąd olejuje włosy to każdy szampon mi pasuje:) Od czasu do czasu muszę umyć włosy szamponem Barwa, żeby dobrze oczyścić włosy.
dokładnie, nie ma co przesadzać… w moim otoczeniu niestety panuje nagonka na chemie w produktach do włosów ale za to McDonaldowe przysmaki pochłaniane są prawie codziennie w niemałych ilościach…
Anwen święte słowa 🙂 Sama również podchodzę z dystansem do tej silikonowo-SLSowo-konserwantowej paniki, choć pewnych składników unikam kupując nowe produkty, to nie przestanę używać ulubionych szamponów bo zawierają SLeS (Fitomed) i metylparaben (Khadi Amla&Bhringraj). Silikony lubię raz na jakiś czas użyć w odżywce bo choć następnego dnia włosy są już obciążone, to pierwszego wyglądają cudownie i są niesamowite w dotyku. W niewielkich ilościach można sobie pozwolić na różne rzeczy, alkohol to też trucizna a jednak piwko większość ludzi lubi wypić 🙂 Wszystko z umiarem.
Fajnie byłoby żyć w świecie gdzie wszystko jest naturalne, ekologiczne, bezpieczne i zdrowe ale tak nie jest i musimy sobie z tym radzić bez tracenia głowy.
Hej, a Ty jakich produktów z silikonami używasz? :> Możesz polecić jakąś mgiełkę/spray/co nakładasz na sam koniec, by chronić włosiska, ja przeszłam na pielęgnację bezsilikonową, ale coś mi one świrują, i chciałabym kupić coś z niewielką il. silikonów, masz jakiś pomysł 🙂 ? Mam włosy cienkie, falujące.
Podpisuję się pod tą prośbą, bezsilikonowa pielęgnacja nie do końca mi służy, szukam jakiegoś w miarę taniego kosmetyku który zabezpieczy mi włosy, a nie zniszczy ich – tak jak na przykład jedwab biosilk nafaszerowany alkoholem i mnóstwem silikonów.
Mam takie same włosy jak Vixen.
Pomóż, proszę =)
A walentynki mam za każdym razem kiedy spotykam się z moim chłopakiem. Takie święta to komercha i tyle. Dzisiaj specjalnie się nie spotykaliśmy =)
Bardzo mądre podejście i bardzo mądry wpis.
Rewelacyjny post!widać że wiesz o czym piszesz i masz rację w tym że nie można dać się zwariować!! bo z biegiem czasu chemii w produktach będzie jeszcze więcej,a nie mniej…i tego się nie uniknie.Pozdrawiam! 🙂
Mam wrażenie, że kobiety mają problem z podejściem zdroworozsądkowym i zdystansowanym. Wystarczy choćby spojrzeć na wizażowe podfora – dziewczyny potrafią się zdrowo zafiksować w jednym temacie. Spędzają długie godziny na studiowaniu miliona wątków, wydają mnóstwo pieniędzy na forumowe hity… Czasem się zastanawiam kiedy znajdują czas by pokazać efekty swojej starannej pielęgnacji, makijażu czy ćwiczeń reszcie świata, skoro codziennie potrafią spędzać kilka godzin na pielęgnacji samych włosów. Stosowałam pielęgnację bez mocnych detergentów i silikonów, wróciłam do "normalnej", różnorodnej, stosuję i delikatne detergenty i te mocniejsze. Technika też poszła do przodu ;), nie ma porównania do tego, co było 7-8 lat. Po sugestiach, żeby wyluzowały, spróbowały ocenić, czy rzeczywiście ta czaso- i gotówkochłonna pielęgnacja przynosi jakiekolwiek korzyści… Prawie zostałam pożarta żywcem, bo ich guru mówi tak, a nie inaczej 😉
Heh – święta racja. Dotyczy to zwłaszcza nowych czytelniczek – jak ja 😉 Zachłysnęłam sie wiedzą tajemną jaką są składy i pół godziny stałam przed półką z odżywkami 😛 Nabieram już rozsądku – włączyłam naturę do pielęgnacji, ale nie mam "alergii" na chemię 😉 Silikony i SLES po coś zostały stworzone 😉
Super post;) Mnie zajęło czasu zrozumienie tego, dopiero po odzyskaniu zdrowego rozsądku w pielęgnacji. Podsumowując: nie dajmy się zwariować;)
No co Ty, nudnawy wpis, chyba żartujesz. Jest super ciekawy! 🙂
No i super prezent dostałaś. <3
A Koleżanka pewnie miała super podróż. Taki optymistyczny wpis na Walentynki, których nie obchodzisz, Ci wyszedł. 😉
podróż słuzbowa, więc pewnie nie aż tak super jak mogłaby być, ale sam prezent jest niesamowity :)) ten zapach! już go uwielbiam 🙂
POLAĆ ANI!!!! 🙂 W końcu ktoś napisał coś sensownego. Ta cała afera wokół silikonów i tego wszystkiego… Kiedy zaczynałam nagle odstawiłam prawie wszystkie kosmetyki i zaczęłam pielęgnację bezsilikonową. U mnie to się kompletnie nie sprawdza! Mam jeszcze partie zniszcznych włosów i rezygnacja z silikonów jest wg mnie bez sensu. Moim włosom służą silikony, natomiast stosuję je z rozwagą- na pewno zaliczam do nich jedwab na końcówki i odżywki b/s, często używam maski Sleek Line i innych tego typu produktów, już nie będę zanudzać. Czytając Twojego bloga postanowiłam sama opracować mój plan pielęgnacji, który niesamowicie mi służy. Opieram się na łagodnych szamponach, ale i tych z sles-em do oczyszczenia, używam bezsilikonowych masek, ale i tych z silikonami ( warunek jest jeden- skład musi być bogaty, a nie posiadać samych silikonów). Oprócz tego oczywiście olejuję. Urosło mi pełno włosków baby hair!! 🙂
Jeśli coś nam służy, po co to na siłę zmieniać? Mimo tego że w moich produktach można znaleźć silikony, nie uważam że to bezowocna pielęgnacja, bo sama widzę, jak moje włosy odżyły, jak jest ich więcej i z dnia na dzień są mocniejsze!
A ta całą historia o pancerzu który niczego nie przepuszcza do włosa- to wg mnie baaaaardzo wyolbrzymione zjawisko 🙂
Iness
Świetny post,wreszcie jakiś racjonalny głos.Denerwuje niaco mnie ta cała nagonka na SLS,silikony i inne podobne składniki.Szczególnie silikony,które przy długich suchych i łamliwych włosach stosowane odpowiednio mają na prawdę zbawienne działanie.Tak samo jak wielki strach przed "chemią".Przecież naturalne kosmetyki to też chemia,jak najbardziej chemiczne związki :).
Wiele osób utożsamia słowo eko,naturany z hypoalergicznością a jak wiadomo jest dokładnie na odwrót,najsilniejszymi alergenami są substancje naturalne.
Świetnie jest umieć analizować składy i rozważnie podchodzić do tego,co się nakłada na własną skórę ale jednocześnie nie ma co uciekać z krzykiem kiedy w tym składzie zobaczymy konserwanty czy detergenty.
Zgadzam sie – nie ma co wariować. Ja na początku jak poczytałam o tych silikonach, sls'ach i konserwantach to miałam ochotę wywalić większość kosmetyków 😉 Ale po jakimś czasie, jak już minęło to pierwsze takie zachłyśnięcie się informacjami, chyba się nieco ogarnęłam i staram się z głową na to wszystko patrzeć. Używam szamponu z SLS'em na zmianę z czymś łagodniejszym, zawsze mam na półce jakąś odżywkę z silikonem, poza tym czasem nałożę jakiś olej, maskę i włosy mają się nieźle 😉
Co do silikonów, ja się ich nie wystrzegam, szczególnie w zimę, gdy włosy cały czas ocierają się o komin, wplątują się w zamek itp., jednak wydaje mi się, że używanie szamponów z silikonami, trochę mija się z celem, mylę się?
bardzo ciekawy post 🙂 ja uzywam szamponow z sailikonami i z sls co 2 dni, a w reszte myje odzywką zeby poprostu je zuzyc;d mimo ze wszyscy sie tak wystrzegali tego to ja i tak uzywam bo szkoda wyzucic calego szamponu. a poza tym nie podrażniają mnie:)
Myślę, że przydatny wpis 😉 Ja zrezygnowałam z silikonów i mimo że moje włosy znacznie się poprawiły, planuję wprowadzić do pielęgnacji silikonowe serum z l'biotica – moje końce stanowczo potrzebują ochrony 😉 Jednak w szmaponach, odżywkach, maskach nie chcę widzieć silikonów, zwłaszcza że znalazłam wiele świetnych kosmetyków, które ich nie mają.
SLESu nie unikam, mam go w każdym szamponie, nie podrażnia mnie, więc nie zamierzam rezygnować.
bardzo madry wpis, ja raczej unikam duzej ilosci chemii ale bez przesady… mam szampon z slesem i on jako jedyny mnie uczulil 🙂
ja walentynki lubie ale jakos specjalnie ich nie obchodze, rano maz obudzil mnie kwiatami a pozniej posiedzielismy razem 🙂
Jeśli nie zadbamy o nasze wnętrze, to wątpię w to by nasze włosy były piękne same w sobie tylko dzięki dbaniu od zewnątrz. Jeśli stworzymy z naszego organizmu jeden wielki wszechobecny śmietnik, to nie oczekujmy, że odwdzięczy się on nam pięknymi włosami czy paznokciami.
Ponawiam moje pytanie odnośnie produktów CHI. Stosowałaś może któryś z nich? Głównie jestem zainteresowana keratyną i jedwabiem.
Ja miałam jedwab chi i stosowałam na końcówki:)
dzięki niemu tak szybko się nie roozdwajały:)
Moje włosy kochają się z silikonami, nienawidzą z SLS etc. Ale sa mity lub prawdziwe teorie, że silikonów nie zmyje się bez sls 0o
Litte
(malytipraticon.blogspot)
Anwen wiem, że spytam strasznie głupio i wiem co sobie pewnie pomyślisz ale muszę spytać.
Proszę napisz mi dokładnie tą metodę OMO. Czy to chodzi o to, że najpierw na mokre włosy nakładamy odżywkę na całej długości, potem ją spłukujemy, potem myjemy szamponem, spłukujemy, nakładamy odżywkę ??
Czy dobrze zrozumiałam ? Proszę, proszę, pomóż 🙁
Dobrze zrozumialas 😉
Nie, pierwszego O nie zmywamy, o to chodzi żeby zabezpieczyć włosy podczas (M)mycia szamponem
Aha, tak myślałam, dziękuję
O tak, masz całkowitą rację! 🙂
Przydatny wpis, rozsądne podejście:)
Bardzo madrze napisane i podpisuje sie obiema rekoma pod tym. Od siebie dodalabym jedynie to ze jesli mam wybor uzywac czegos z konserwantami wokol ktorych bylo bardzo duzo szumu i przeprowadzono wiele niezaleznych badan, a czegos co ma go zastapic aby mnie oszukac ze nie dobrego skladnika nie ma juz w danym produkcie i cholerka wie co to jest i czy przebadane itd itp , to jednak wybiore ten przebadany:)
Oczywiscie wszystko z glowa!
Bardzo dobra i przydatna notka 🙂
Trochę się już gubiłam w tej nagonce i potrzebowałam wypośrodkowania 🙂 Cieszy mnie informacja, że oleje mimo wszystko przenikną przez silikon. Co do sls każdy musi patrzeć na swoją skórę – ja np. zauważyłam, że jak tylko przestawiam się z łagodnego szamponu na taki gdzie są np. 3 środki pianotwórcze to skalp od razu mi się odwdzięcza :/ ale to też zależy od marki i innych dodatków.
mama nadzieje ze dotrze do wielu ze paraben w składzie to nie dobry składnik, ale sa gorsze, i to ich trzeba unikac.
A Ja dzięki olejowaniu i w większości wycofaniu sls-ów wreszcie pozbyłam się łupieżu. Jeśli myję włosy szamponem z sls-em raz na jakiś czas to wszystko jest ok (raz na dwa-trzy tygodnie) jeśli stosowałam częściej to niestety zaczęło mi się conieco pojawiać. Aczkolwiek we wszystkim trzeba zachować umiar. Dzięki Anwen za Twojego bloga i zdroworozsądkowe podejście do sprawy. Każdy powinien wybrać to, co dla niego najlepsze 😉
z tym ,ze oleje wchlaniaja sie przez silikony zgadzam sie . 🙂 moje odzywaja powoli. nie mam juz takich suchelcow. uzywam odzywki z b/s z silikonami i nie zmywam tego przed olejowaniem . efekty widac
Uwielbiam Cię za ten post ;). Bardzo trafnie to wszystko ujęłaś :D. Moje włosy, z odpowiednią dawką silikonów też prezentują się znacznie lepiej i używam ich w odżywkach czy mgiełkach – dzięki temu są gładkie, miękkie i lśniące :).
love, love love ten post!
Szczerze mówiąc sama popadłam w ferię "zero silikonów" i moje włosy to istne siano teraz. Koszmar. Wracam do mojej ulubionej maski z malutką ilością silikonków.
Coś się z powyższym postem podziało. Zatem jeszcze raz:
No to należę do nielicznych. Ponieważ używam kosmetyków naturalnych, pożegnałam się z silikonami, sls'em (podrażniał), i tym bardziej parabenami. Zaowocowało to poprawą kondycji włosów. Początki były trudne, przyznaję, ale z perspektywy czasu nie żałuję.
Ja też preferuję tylko naturalną pielęgnację włosów.Nie używam sklepowych szamponów,odżywek,masek.Moje włosy mają się świetnie.
Anwen a możesz wypowiedzieć się na temat PARAFINY?
W internecie jest ona również demonizowana…
To w takim razie dlaczego znajduje się np. w oleju Amla, naszych ukochanych olejach 😀
Czy ma ona szkodliwy wpływ? Krótko i długofalowy?
Proszę o odpowiedź, bo nie wiem jeszcze zbyt wiele akurat na temat parafiny 😉
Dziwi mnie ta nagonka na wszelkie substancje chemiczne – to przecież logiczne, że nie da się ich całkowicie pozbyć z codziennej pielęgnacji 🙂 myję włosy codziennie i szampon z SLES jakoś nie robi mi krzywdy (co innego DMDM hydantoin, o której wspominasz…) poza tym czymś trzeba zmywać nadmiar silikonów, bo też zdarza mi się ich używać 🙂
Ja używam silikonów i wręcz nie wyobrażam sobie bez nich życia, moje włosy zwyczajnie bez nich wyglądają jak jedna wielka szopa…
Anwen, jak zwykle pokazałaś zdrowy rozsądek!
Dla moich włosów też dobra jest zróżnicowana pielęgnacja. Stosuję produkty zarówno z silikonami jak i bez i zauważyłam że każdy z nich ma swoje zalety i wady 🙂 Co do konserwantów to pamiętajcie że producent nie ma obowiązku podawać w składzie czegoś co występuje w ilości 1% i mniej. Może nam do kosmetyku wrzucić mieszankę różnych konserwantów w takich ilościach i nie pokazać tego w składzie 🙂 Ja nie bardzo wierzę w produkty bez konserwantów. Na pewno tam są – choćby w postaci dużej ilości alkoholu ale są 🙂
Pozdrawiam
Masz rację, że nie ma co popadać w paranoję. I zgadzam się też, że to, co jemy, może być o wiele bardziej szkodliwe dla naszego organizmu niż szkodliwe substancje przyswajane przez skórę… dlatego u mnie za zainteresowaniem się kosmetykami poszło również zainteresowanie się zdrowym, jak najbardziej nieprzetworzonym jedzeniem, najlepiej z domowego ogródka/spiżarki 😉 Wiadomo, że nie wyeliminuję wszystkiego, bo chyba ciężko by mi było przejść zupełnie na dietę raw food (może kiedyś?), ale przynajmniej się staram 🙂
Odnośnie SLSów – u mnie są po prostu łupieżotwórcze, co je skreśla. A silikonów jakoś nie czuję potrzeby stosować, chociaż wiem, że np. przy wizycie na basenie przydałaby się wręcz taka ich ochronna warstewka 🙂
A konserwanty – wszystkie – mają jakieś plusy i minusy… przejrzałam temat przy robieniu notki na bloga i nagonka na parabeny jest bardzo przesadzona, podczas gdy uważany za bezpieczny i naturalny fenoksyetanol może być o wiele bardziej toksyczny :/
Grunt to używać kosmetyków z głową 😉 Ja staram się zminimalizować ilość chemii w kosmetykach, ale wiem, że nigdy tego do końca nie uniknę 😉
Idealnie powiedziane! Nic dodać nic ująć! Kiedyś nawet jako dzieci pewnie używałyśmy szamponów z SLS , bo nie było jeszcze takich szamponów bardziej naturalnych jak te teraz, i jakoś nic nam się stało. Wszyscy myli włosy jeszcze do niedawna szamponami drogeryjnymi i jakoś nikt nic nie mówił, dopiero niedawno ta cała nagonka. Ja też trochę się przestraszyłam tych parabenów, silikonów itp. ale teraz podchodzę do tego z głową. Tak samo jak wspominałaś w jedzeniu, które jest pełne sztuczności. Nie damy rady jeść wszystkiego ekologicznego i organicznego i też nie mamy 100% gwarancji ich naturalności, ale nie dajmy się zwariować! Jeżeli coś nam pasuje to używajmy to no i jedzmy 🙂
Uwielbiam Twojego bloga, jest bardzo pomocny i dzięki Tobie i Twoim poradom wiem jak dbać o włosy a nawet przełamałam się od ok. dwóch tygodni piję drożdże.
Pozdrawiam 🙂
Droga Anwen mam kilka pytań ;p
A mianowicie czy mogę zabezpieczać końcówki włosów woskiem z joanny jeżeli wcześniej naniosę na końcówki troszkę oliwki babydream dla dzieci lub dla mam , ponieważ aktualnie nie posiadam jeszcze oleju kokosowego a wiem że on by się do tego nadawał.
Dodatkowo chciałam się zapytać czy taki produkt jak Taft shine gal-wax (żelo-wosk) też nadawałby się na końcówki po nałożeniu olejku.
Oczywiście zdaję sobię sprawę z regularnego zmywania sylikonów i parafiny ;p
Na koniec mam jeszcze pytania co do sylikonów stosowania latem ,ale tylko w odżywkach ,wiem że tak robi http://beautywizaz.blogspot.com/ ,ale czy nasze włosy nie będą się pod tymi sylikonami 'smażyć' jak przy użyciu prostownicy.
I czy rzeczywiście ochronią one nieco włosy?
Wspaniały, madry wpis. Gratuluję! :*
Myślę, że odpowiedź na pytanie: czy bać się chemii zawartej w produktach do pielęgnacji włosów zależy w dużej mierze od tego, czy boimy się chemii zawartej w żywności – i co w związku z tym robimy.
Jestem wegetarianką i świadomym konsumentem. Wierzę w "you are what you eat". Warzywa kupuję u tych dostawców, którzy nie używają chemii, do prania używam orzechów piorących. Staram się wybierać kosmetyki o prostym składzie, sprawdzam je nie tylko pod kątem zawartości, ale też tego, czy są cruelty free.
I dla mnie wyeliminowanie chemii w szamponach, odżywkach, maskach i wszystkim, co nakładłam na wlosy, ma sens, bo jest częścią tego programu.
Pozdrawiam,
Lu
Lu, jak te orzechy piorące się sprawują ??? Faktycznie są takie wydajne i dobrze dopierają ubrania ???
Lu gratuluję i szczerze zazdroszczę! sama chciałabym wprowadzić taki program w życia ale jestem na to zbyt wygodna 🙁 a orzechy piorące u mnie sie zupełnie nie sprawdziły niestety…
Fiolka: orzechy piorące sprawują się bardzo dobre, są bardzo wydajne, a poważniejsze plamy usuwam sztyftem kokosowym, natomiast do białych rzeczy trzeba dosypywać sody.
Anwen: masz jeszcze sporo czasu na wprowadzenie takiego programu w życie, ja to zrobiłam w pełni dopiero po 30stce 🙂 ważne, żeby nie robić niczego na siłę, bo wtedy to nie sprawia przyjemności. żadna z nas nie rozciągnie doby do 30 godzin 🙂
Cieszy mnie ten wpis, bo sama kiedyś przeraziłam się naczytawszy się tej całej nagonki na silikony, ale dotarłam do artykułów, które mnie uspokoiły, m.in. na tym blogu poprzedni wpis o silikonach. Moje włosy są gęste,długie i łamliwe, i nie wyobrażam sobie całkowicie ich nie używać, ale zwracam uwagę, żeby w składzie były te lżejsze silikony plus naturalne ekstrakty, np. w Stapiz 😉
Rewelacyjny wpis i bardzo się cieszę, że taki zamieściłaś:) Mi wyżej wymienione substancje nie szkodzą i jest mi obojętne czy są zamieszczone w kosmetykach czy nie. Za to zawartość alkoholu w składzie wywołuje piorunujące wprost efekty i dlatego staram się go unikać jak ognia:(
Masz rację nie dajmy się zwariować 🙂 jest wielki boom na bycie eco, ale ludzie i tak nie wiedzą co to znaczy. Pisałam o tym artykuł by przybliżyć te substancje, które są naprawdę szkodliwe o silikonach też pisałam, nie wiem co tak wszyscy się na nie jeżą… Ja jestem jak najbardziej za kosmetyka naturalną i dobrze jeśli jest w kosmetyku jak najwięcej naturalnych substancji, ale jak jest trochę chemii to nie panikuję, chyba, że są to substancje z mojej czarnej listy np. detergenty.
hej Anwen, mam pytanie troche nie dotyczące wpisu , planuje zakup oleju kokosowego, ale na allegro jest ich tyle, a ceny różnią się od siebie tak bardzo, że zastanawiam sie ile w tych olejach tak naprawde oleju jest. Możesz podać firmę lub zdjęcie oleju jakiego ty używasz. Z góry dziękuje za odpowiedź 🙂
zazwyczaj używam tego z firmy Efavit
Świetny wpis, ostatnio właśnie zaczęłam się wgłębiać w składy kosmetyków i czasami wyglądało to naprawdę przerażająco. Osobiście staram się unikać zbędnej chemii i jeśli mam wybór między kosmetykiem naturalnym a "chemicznym" to wybieram ten pierwszy. Ale niektórych kosmetyków po prostu nie da się zastąpić-np. antyperspirantów, także najważniejszy jest umiar.
Hej! Baaardzo dziękuję za ten wpis. Już powoli dałam się zwariować, jeśli chodzi o silikony – bardzo nurtowała mnie kwestia olejowania – silikony używam do zabezpieczania końców i zastanawiało mnie czy muszę z nich rezygnować przed olejowaniem. Odpowiedziałaś na moje pytanie. Mam proste włosy i silikony im służą – oczywiście w racjonalnej ilości 😉
Odnośnie SLES – ograniczam przy szamponach, ale do ciała używam – jakoś umyć się trzeba 😛 a źle na niego nie reaguję, wiec nie będę katować się słabo pieniącym się środkiem. SLS znalazłam tylko na 1 soli do kąpieli w sklepie, więc nie muszę zbytnio się martwić, gdyż żaden z moich kosmetyków go nie zawiera 😉 Jeszcze jedno pytanko – czy przed olejowaniem jako spray nawilżający można użyć odżywki, która w składzie ma jakiś silikon? (jeden, z tych lżejszych) Czy jednak przed olejowaniem spryskiwać jednak włosy czymś koniecznie bezsilikonowym?
Ja SLSy jednak staram się z mojej pielęgnacji wyeliminować, bo nie mogę przez nie pozbyć się łupieżu, to samo z myciem ciała – za bardzo mnie wysuszają. Nie jestem za to przeciwna silikonom, również do twarzy, tworzą ochronną barierę przez czynnikami zewnętrznymi. Mam je w serum z BU i nic mi się nie dzieje, uwielbiam to uczucie gładkości 🙂
świetnie to opisałaś , od czasu jak trafiłam na Twojego bloga zwracam uwagę na skład i szukam SLS czy parabenów.
Łał kochana pięknie to opisałaś 🙂 zgadzam się z tobą w 100 % ja osobiście używam szamponów z SLS i moje włosy nie narzekają :)jeśli chodzi o kosmetyki naturalne to tylko dodam do tego co napisałaś że jeszcze żeby je samemu wykonywać trzeba mieć czas,wiedzę i przede wszystkim pieniądze ! pozdrawiam serdecznie 🙂
Dziękuję za ten wpis, dał mi trochę do myślenia jeśli chodzi o detergenty zwłaszcza…
kiedyś też dałam się przerazić tą okropną "chemią" w kosmetykach i wszystko zaczęłam wymieniać. ale masz racje, że nawet te 'naturalne' produkty mają konserwanty i detergenty, i to jest ogromny biznes.
Nie boję się już od jakiegoś czasu silikonów np dimethicone czy innych łatwo zmywalnych , bo widzę że dla moich włosów działają dobrze – kondycjonująco i wygładzająco , ochronnie przed warunkami atmosferycznymi .
Co do detergentów to używam szamponu z sodium coco-sulfate i odniosłam wrażenie, że mniej wypłukuje mi farbę niż szampon z sodium lauryl sulfate. nie wiem jak się będzie miał do tego wypłukiwania szampon z sles , ale sprawdzę to empirycznie . np Farmona ma ciekawe szampony oparte o sles , zawsze chciałam je wypróbować ale ten detergent mnie zniechęcał. jednak po tym wpisie się zdecyduję . tak jak napisałaś można stosować szampony wymiennie raz z silniejszym detergentem.
Co do produktów do pielęgnacji to u mnie jest to jeszcze inna bajka . tutaj zrezygnowałam z kremów do twarzy, podkładów z drogerii, mydeł zapachowych i wielu innych rzeczach i w dużej mierze zastąpiłam to wszystko olejami i żelem aloesowym.
No i przede wszystkim zgadzam się że ważniejsze jest odżywianie niż kosmetyki . bardziej wpływa to na nasze zdrowie.
Parabenów też unikam , ale nie jakoś specjalnie , dopuszczam je w produktach do włosów czy też maśle do ciała które kupuję bardzo rzadko . Myślę, że kwestia szkodliwości dezodorantów leży w dużej mierze w aluminium, a niekoniecznie w obwinianych o to parabenach.
Pozdrawiam serdecznie – Monika
A ja jestem załamana…Czytam pełno informacji od włosomaniaczek i sama nie wiem czy dobrze robię. Gdybyś mogła mi pomóc, byłabym ogromnie wdzięczna.
Mam włosy raczej wysoko porowate. Łapią wodę, w wilogoci robi się siano, szybko schną, skrzypią przy teście dotykowym jak 100-letnie drzwi. Do tej pory myłam szamponami zwykle: Shauama, Garnier czy tam co się w ręce trafi albo co jest na promocji. Oczywiście szampony z SLES. Nie widzaiałam żeby jakoś szczególnie mi to przeszkadzało. Odstawiłam to i włosy się lekko zsianowały. Czytałam, że to normalne, więc narazie się nie zrażam, ale
chciałam się zapytać czy takie kosmetyki jak używam to będzie dobra pielęgnacja:
odżywka d/s z isany lub olej amla jako pierwsze O,
Szampon Bingospa brzoskwiniowy lub z pokrzywą (disodium laurenth sulf) na zmianę z alterrą jako M
maska biovax 1x tyg lub balsam z apteczki babuni z miodem i mlekem lub shauma Pielęgnujący spray bez spłukiwania Odbudowa i Pielęgnacja (Pielęgnujący spray z masłem shea i ekstraktem z kokosów regeneruje suche, zniszczone włosy.-tylko podobno wysokoporowate nie lubią kokosa) jako drugie O
Niestety suszę, bo inaczej szopa podwójna.
Podobno wysokoporowate włosy powinny mieć trochę sylikonów. Czy możesz doradzić jakie produkty z sylikonami powinnam stosować? I czy coś jeszcze powinnam dodać do pielęgnacji? Prosiłabym bardzo o odpowiedź, bo wszystko co przeczytałam do tej pory, to powiem szczerze, że tylko mi pomieszało w głowie…
Pozdrawiam.
świetny post! w zupełności się z Tobą zgadzam:)
Tak się zaczytałam piłując szpony, że aż poczułam pilnik na opuszku. Trudno- paznokcie będę miała na chwilę krótkie, ale za to trochę oleju w głowie. Wreszcie racjonalny głos w kilku kwestiach.
dokładnie, tak to jest z tą naturalną pielęgnacją… ja też przez pierwsze miesiące byłam zachwycona. a teraz mam mnósto babyhair przy skórze głowy (co niby akurat cieszy, ale..), a na długości połamane włosy. w kosnekwencji moje włosy są jakby postrzępione, na ich całej długości odstają małe włoski, przez co wyglądam na coś między świętą (efekt aureoli) a strachem na wróble.
więc tak, chyba jednak chemia się nada – przynajmniej do zabezpieczenia końcówek.
Masz rację. Pozbywanie się całego dotychczasowego arsenału kosmetyków, bo zawierają SLES (ja nie znalazłam ŻADNEGO kosmetyku BEZ SLES w mojej kolekcji – oprócz jednego kremu pod prysznic)czy silikony to gruba przesada. Jednak każda włosomaniaczka powinna zobaczyć swoje włosy bez silikonów i spróbować takiej pielęgnacji, bo po pierwsze zobaczy w jakim na prawdę są stanie, a po drugie może się okazać to najlepszym krokiem (jak w przypadku Orchidei); czy bez SLS – zdrowej wreszcie skóry glowy bez podrażnień. Każdy powinien spróbować na sobie, co dla niego najlepsze. Pamiętajmy – kierujmy się wskazówkami, ale nie lećmy w ślepym pędzie za każdą 🙂
Jeśli chodzi o ALS i SLS, nie są to zupełnie jednakowe związki chemiczne. Niektóre źródła wskazują (choćby http://blog.greenpeople.co.uk/als-vs-sls/), że SLS i ALS różnią się budową chemiczną i w odróżnieniu SLS, ALS jest bardziej skomplikowaną molekułą, co sprawia, że ma znacznie mniejsza szanse wniknąć w niewielkie pory skóry i włosów, a tym samym jest mniej drażniącym detergentem. Nie jestem przekonana co do tego wyjaśnienia, gdyż SLS wydaje się być znacznie większym (a raczej cięższym) związkiem chemicznym, gdyż jego masa molowa jest prawie dwukrotnie większa. Zgłębiłam trochę temat, gdyż ostatnio, wielce szczęśliwa, zakupiłam organiczny szampon z firmy SO' BiO etic i odżywkę z Le Petit Olivier, po czym pełna rozczarowania odkryłam, że i one zawierają ALS.
nie jem w mc donaldzie, nie kupuję sklepowych wędlin (jestem wegetarianką), ani napoi (robię w domu soki), unikam kosmetyków z SLS i SLES. 🙂 nie muszę używać AŻ TYLU kosmetyków, więc u mnie sprawa jest prostsza. no i nie mam zamiaru za ileś lat zastanawiać się, czy jakieś problemy zdrowotne są wynikiem stosowania kosmetyków z odrobiną "chemii" czy nie.
M.
Czytałam wiele naukowych rozpraw dotyczących substancji zawartych w kosmetykach i niestety, ale profesorowie nie podzielają Twojego entuzjazmu i jednogłośnie przestrzegają przed używaniem kosmetyków z niebezpiecznym składem, szczególnie odradzane jest korzystanie z nich przez ciężarne i dzieci:). Sama od przeszło 2 lat używam szamponów wyłącznie ziołowych bez silikonów, parabenów itp. i nigdy nie wrócę do tych bomb chemicznych. Co więcej, po każdym kremie z parabenami miałam uczulenie, a teraz moja skór odżyła. Polecam! Pozdrawiam Anwen!
Wszystkim,którzy twierdzą,że sls,sles i inne nie działają szkodliwe na nasz organizm,polecam wypicie szamponu i zagryzienie go maską lub odżywką.Ktoś się odważy?A dlaczego nie?Przecież to nie szkodzi.Trochę chemii w tą czy tamtą stronę,co za róznica?
Mnie przygotowanie szamponu zajmuje niecałą minutę.Mogę nim umyć włosy(nawet olejowane)oczyścić twarz,umyć całe ciało,a resztę mogę wypić żeby wzmocnić organizm od środka i zadziałać od wewnątrz.
Anwen…dlaczego Ty nie korzystasz z tego,że możesz używać mniej chemii w życiu.Rozumiem,że na skład jedzenia,powietrza nie masz wpływu,ale na to czym się "pielęgnujesz"masz wpływ i w tej chwili świadomie pakujesz w siebie chemie.To nic,że od zewnątrz szampony,maski Ci nie szkodzą.Ale one zatruwają Cię od środka.