Taki mały paradoks lub potwierdzenie powiedzenia, że szewc bez butów chodzi czyli spis 5 błędów, które popełniałam głównie przez prowadzenie bloga. Jakkolwiek dziwnie to brzmi to czasem właśnie bycie blogerką włosową utrudniało mi pielęgnację włosów.
1. Niezabezpieczanie włosów serum silikonowym
Mimo, że na blogu na każdym kroku podkreślałam to jak ważne jest zabezpieczanie końców włosów to sama bardzo często z tego rezygnowałam, gdy testowałam nowe produkty. Nałożenie serum i/lub nawet samego olejku od razu po myciu na jeszcze mokre włosy działa u mnie zdecydowanie najlepiej. Włosy najpierw odciskam rękami (ugniatają je w ten sposób KLIK), potem nakładam po kropli oleju i serum, a dopiero potem zawijam na chwilę w ręcznik. Po takim zabiegu mam pewność, że włosy nie będą się puszyć, a końce będą gładkie, nawilżone i będą wyglądały zdrowo. No właśnie, będą wyglądały dobrze niezależnie od tego co wcześniej użyłam, więc nie będę w stanie ocenić działania testowanego kosmetyku. W praktyce wyglądało to tak, że moje włosy były ciągle niezabezpieczane, bo nawet w czasie, gdy nic nie testowałam to zapominałam o serum, bo mój nawyk przestał działać. Efekt? Jak łatwo się domyślić końce, które niszczyły się szybciej, porozdwajane i połamane, większy puch i ogólne niezadowolenie z włosów.
2. Unikanie olejowania i metody OMO
Obydwie te metody uważam za kluczowe w pielęgnacji włosów, niestety podobnie jak zabezpieczanie silikonami utrudniają one ‘testowanie’ nowych kosmetyków. Wyłącznie z tego powodu potrafiłam przez miesiąc nie nakładać na włosy żadnego oleju, bo koniecznie chciałam zobaczyć czy dana maska czy odżywka naprawdę tak dobrze działa. Teraz nie tylko o wiele rzadziej podejmuję się przetestowania czegoś nowego, ale i do samych testów podchodzę nieco inaczej. Moim włosom wyszło to zdecydowanie na dobre 🙂
3. Używanie co raz to nowych kosmetyków
zamiast trzymania się po prostu tych, które moim włosom służą. To akurat bolało mnie zawsze najbardziej, bo nawet gdy znajdywałam kosmetyk ‘idealny’, taki po którym moje włosy wyglądały najlepiej to nie mogłam go używać tak często jak chciałam. Co chwilę pojawiało się w sklepach coś nowego, co koniecznie musiałam przetestować albo Wy pisałyście mi o kosmetykach, które powinnam opisać na blogu. I tak ulubione produkty kurzyły się na półce, a ja ‘testowałam’. Jasne, gdyby nie to całe żonglowanie produktami nie odkryłabym wielu swoich ulubieńców, ale ilość kosmetyków, które miałam w domu, a które działały tak sobie lub wręcz dawały efekt odwrotny od upragnionego rosła w zastraszającym tempie. W kulminacyjnym punkcie miałam 4! pudła wypełnione po brzegi kosmetykami wyłącznie do włosów. Na szczęście w pewnym momencie powiedziałam stop i teraz co prawda nie orientuję się już tak dobrze we wszystkich nowościach na rynku, ale przynajmniej nie mam poczucia, że tonę w kosmetykach, a moje włosy dostają praktycznie tylko to co dla nich najlepsze 🙂
4. Niepodcinanie włosów
Irracjonalny lęk przed ścięciem nawet kilku centymetrów włosów towarzyszył mi praktycznie od początku prowadzenia bloga. Na początku oczywiście zapuszczałam włosy dla siebie, ale w którymś momencie w mojej głowie pojawiło się coś takiego, że ‘muszę mieć długie włosy’, bo bez nich nie będę ‘tą anwen od włosów’, a mój blog przestanie Was interesować. Pewnie część z Was zapuka się w tym momencie w czoło i pomyśli, że to już włosowariactwo, a nie włosomaniactwo, ale tak właśnie było. Bałam się, że tracąc włosy stracę swoją blogową tożsamość czy jak to nazwać. I wiecie co? Rzeczywiście część czytelników opuściła mnie właśnie dlatego, że moje włosy nie były już tak długie i imponujące jak dawniej. Na szczęście ja dorosłam do tego, że ta strata nie była dla mnie na tyle ważna bym miała się nią przejmować. W pewnym momencie dotarło do mnie, że wolę mieć zdecydowanie mniej czytelników moich wpisów (niekoniecznie tylko o włosach) niż rzeszę fanów moich włosów, dla których ważniejsze jest to jak wyglądają, a nie to co piszę. Teraz mam do tego zupełnie inne podejście i nie mogę się już doczekać aż zapuszczę włosy na tyle by móc je ściąć 🙂 Jak na oko brakuje mi ciągle jeszcze jakieś 5 cm.
5. Eksperymenty ‘kulinarne’
Nie zliczę ile razy w ciągu całej mojej kariery włosowej musiałam się ratować upinaniem włosów po nieudanym eksperymencie. W szale nakładania na włosy wszystkiego co tylko mogłoby się do tego nadawać często kończyłam z włosami suchymi jak miotła lub wręcz odwrotnie tłustymi od razu po myciu. Nie zapomnę przygody z woskiem pszczelim (KLIK), bananem (KLIK) czy ziołami, po których jeden z fryzjerów był naprawdę przerażony tym jak mocno zniszczone są moje włosy i pytał czy je ostatnio rozjaśniałam, a były tylko usztywnione i przesuszone. Oczywiście nie mam nic przeciwko naturalnym, domowym sposobom dbania o włosy, ale teraz zamiast na ryzykowne eksperymentowanie wolę stawiać na sprawdzone przepisy, które rzeczywiście upiększają włosy 🙂
6. Kurczowe trzymanie się czerni
Ostatni punkt niekoniecznie ma związek z pielęgnacją, ale jest niewątpliwie błędem włosowym. Podobnie jak z długością wiązałam kondycję swoich włosów z tym czy będziecie chciały czytać mojego bloga. Bałam się (poniekąd słusznie), że gdy zniszczę je rozjaśnianiem to przestaniecie tu wchodzić. Decyzja o zmianie koloru na brąz była jedną z trudniejszych decyzji włosowych i mimo, że do dziś nie odzyskałam dawnej kondycji włosów to ani razu nie żałowałam tego, że je rozjaśniłam.
Więcej grzechów nie pamiętam, ale z przyjemnością poczytam o Waszych włosowych błędach 🙂 Śmiało, podzielcie się nimi w komentarzach!
Pozdrawiam Was serdecznie,
Anwen
Komentarze
mój największy włosowy blond to pofarbowanie włosów bibułą, włosy wyszły może i niebieskie ale wypłukiwały się na brzydką zieleń. no i oczywiście kolor nie chciał zejść, więc nie obyło się bez wizyty u fryzjera. mądra ja 😉
Może nie błędem, a typową wpadką było zsiadłe żółtko na moich włosach. Założyłam na głowę czepek i maska z jajka się ugotowała:(
Zsiadłe moze być mleko, a jajko może być ścięte.Co nie zmienia faktu , że sama musiałam wyjmować kwałki jajka z włosów po spłukaniu ciepłą wodą.
Świetny wpis i pomysł, ja Ciebie Aniu lubię w brązie i czerni i absolutnie nie wyobrażam w jaśniejszym kolorze! Rozjaśnianie(którego również nie żałuję), by ostatecznie przekonać się, że "Natura wiedziała co robi" i "blond nie jest moim kolorem", czasy prostownicy i namiętne pozbywanie się swoich loków (a nową prostownicę kupiłam 2 lata temu i stoi wręcz nieużywana, prostuję raz na kilka mcy), szał co jakiś czas na farbowanie (jestem szatynką i zwykle staram się uzyskać mój ciemny blond, który jeszcze kilka lat temu gościł na mojej głowie). Więcej grzechów nie pamiętam! 😉
PS Czy pojawi się mała relacja z wyjazdu? Strasznie lubię czytać Twoje podróżnicze wpisy, Aniu 🙂
U mnie takich błędów spowodowanych stricte prowadzeniem bloga chyba nie było… natomiast podobnie jak Ty i wiele innych, niekoniecznie blogujących włosomaniaczek też wpadłam w pewnym momencie w pułapkę pod tytułem "lepsze jest wrogiem dobrego". Idąc po ulubionego Kallosa i widząc na półce w drogerii dwadzieścia innych, przegrywałam z chęcią eksperymentowania i zostawałam z litrem okropnego, cuchnącego produktu zamiast sprawdzonego hitu 😉 Przy długich włosach nie było to takie złe, ale po ścięciu męczyłam się z denkowaniem nawet małych opakowań.
Dobrze, że już są prawie długie, bo to naprawdę sporo ułatwia 🙂
Podobne błędy robiłam, chociaż jeszcze nie dzięki blogowi. Kiedyś kombinowałam z rozjaśnianiem włosów na różne sposoby, a nie było wtedy tak dobrych farb w sklepach, przez co wyglądałam tragicznie, ale z rozjaśnionymi włosami. Niepotrzebnie zapuściłam swoje włosy na maksa, ich lata świetności minęły dawno temu, no i to nieszczęsne testowanie. W tej chwili robię to ostrożniej i nie mam skrupułów żeby wrócić do czegoś sprawdzonego i ulubionego 😉
Moim błędem było wydaeanie ogromnych sum pieniędzy na kosmetyki, posiadanie 4 rodzajów masek i 4 szamponów oraz kupowanie mega drogiego oleju w sklepie eko zamiast kupić dokładnie to samo w sklepie spożywczym na rogu? nigdy nie stosowałam ekskluzywnych kosmetyków i nie wydałam wiecej niz 30 zł na jeden specyfik, ale mimo to moja studencka kieszeń baaaaardzo ucierpiała na początku zabawy w włosomaniaczkę. Chcialam miec wszystko co blogerki polecaly i pod koniec miesiaca wychodziła z tego pokaźna suma. Moim kloejnym błędem była wiara w nagonkę na silikony, parabrny i slesy, ktore okazaly sie nie takie znowu straszne. Ale przynajmniej dzieki temu szałowi odkryłam swoje perełki, ktorym teraz jestem wierna i z włosomaniactwa przeszłam na minimalizm. Dobrze mi z tym, ze jiz nie spedzam godziny w drogerii, a nowe kosmetyki testuję z głową i umiarem:)
Odważny wpis 🙂 Należałam do mniejszości – zawsze wydawało mi się, że ekstremalna czerń wygląda sztucznie (o ile nie jest się Azjatką, Hiszpanką itp a typową mieszkanką naszej części Europy). Ale nigdy nie wyszłam poza "wydaje mi się, że w chłodnym brązie byłoby Ci lepiej" i nie mogłam się nadziwić, że anonimowe czytelniczki obrażają się, że robisz z własnymi włosami co chcesz.
Obsesja na punkcie długości jest zaraźliwa. Po fryzjerskiej katastrofie i przymusowym radykalnym skróceniu uparłam się, żeby odzyskać włosy do pasa. Kiedy mi się to udało – okazało się, że wyglądam jak topielica, a włosy i tak mogę nosić tylko spięte (z natury są cienkie i delikatne). Wkurzyłam się, uznałam, że to one są dla mnie a nie odwrotnie, ciachnęłam dobre 20 cm i odetchnęłam z ulgą. Wyglądam znacznie lepiej, włosy zaczęły falować, mogę ich nie spinać, byle jaka odżywka daje efekt łał. Presja zapuszczania na siłę – bez zwracania uwagi na typ urody, włosów, kształt twarzy i wygodę – jest bez sensu.
ps. typowe może nie, ale niektóre mieszkanki naszej części Europy mają jasną cerę, niebieskie / orzechowe oczy oraz megaciemnobrązowe / kruczoczarne włosy 🙂 Oczywiście ciężko farbą uzyskać efekt naturalnej czerni, zazwyczaj wygląda to płasko i sztucznie, ale da się 🙂
Moim błędem była dekoloryzacja u fryzjera(najpierw zafarbowalam wlosy na blond A potem chciałam braz i wyszedł czarny i dekoloryzacja blond xd) wlisy sie bardzo zniszczyly, choc byly robione u profesjobnlisty a mialam je ladne i nawet w ciemnych bylo mi dovrze. No ale wmoeilam spbie wowczas ze tylko w jasnych jestem ladna:/ na szczęście minęło już 2,5 roku i scielam te wszystkie brzydkie i teraz mam zdrowe wlosy do ramion i farbuje je henna i indygo 🙂
Zdecydowanie eksperyment z laminowaniem żelatyną ? tak posklejanego siana w życiu na głowie nie miałam!
U mnie dwa błędy – uparłam się na ciemne włosy przy naturalnym jasnym blondzie, nad naturalnie jasną cerą i tendencją do sińców pod oczami – wyglądałam jak trup. Drugi błąd to uparcie się na długie włosy niezależnie od ich stanu, czyli 10 dłuższych włosów niż reszta, od połowy długości wszystkie połamane… Ale przecież miałam długie włosy! ?
Moim największym błędem była trwała… Ale od początku. Trafiłam na bloga Anwen wpadłam w wir włosomanictwa, zapuszczałam włosy byle jak najszybciej urosły. Dostarczałam im wszystkiego co potrzebne, i po 10 miesiącach z włosów Pixie miałam już długość do ramion, a że były przeciążone nawiżaczami nie chciały się kręcić i myślę zrobię trwałą będą fajniejsze. Fajne były w pierwszym dniu, po tygodniu miałam ich dosyć, po pół roku przycinania zdecydowałam się na powrót do fryzury wyjściowej i zaczynam od nowa. W tej chwili miała bym włosy do łopatek a tak… Jestem zła sama na siebie, ale wiem że teraz gdy zapuszczam je kolejny raz, trwałej już nie zrobię i nie będę nakładać wszystkich polecanych kosmetyków, bo to co służy innym, niekoniecznie jest dobre dla moich wosów. Minimalizm mi służy. Mam nadzieję że do czerwca przyszłego roku osiągnę długość do ramion. Taki mam cel. Troszkę się rozpisałam 😀 Pozdrawiam wszystkie wielbicielki długich włosów i Ciebie droga Anwen 🙂
Błąd, który popełniamy notorycznie i szybko zapominamy: nasz sprawdzony fryzjer nie ma wolnych terminów, łamiemy się i idziemy do innego… efekt wszystkim dobrze znany :). Zarzekamy się, "NIGDY WIĘCEJ", a po jakimś czasie nasza pamięć zawodzi… Pozdrawiamy Dr Hair
"Sprawdzony fryzjer" nie żyje w rytm naszego życia/grafiku – często impreza/ważny wyjazd/delegacja czy jakakolwiek inna okazja, gdy chcemy, by włosy wyglądały bardzo dobrze – wypada nagle i nie wszystko 9 w tym wizytę u fryzjera) da się zaplanować miesiąc wcześniej.
Skończmy z tym mitem "jednego jedynego".
Fryzjer nie jest bogiem, tylko (a w rzadkich przypadkach AŻ) rzemieślnikiem -który ma zrobić możliwie najlepiej to, za co mu płacą.
Moje włosy bardzo chętnie chłoną wszystkie zapachy – szczególnie te nieprzyjemne i moim największym błędem była maseczka z żółtkiem – przez cały dzień zastanawiałam się co tak zalatuje mokrym psem a okazało się,że to efekt maski a drugi raz to zastosowanie wieczorem wcierki z kozieradki połączone z wyjściem na drugi dzień po umyciu włosów na siłownię – hmmm…rosołkowo było 😀
no tak, kazdy popelnia jakies bledy
no tak, coś za coś
Dobrze, że pokonałaś ten irracjonalny lęk przed ścięciem włosów. A to, że ileś tam czytelników odeszło, to widocznie woleli twoje włosy a nie ciebie i to co masz do powiedzenia 🙂 Pozdrawiam.
W sumie co kogo obchodzi Twoj kolor.Ale jednak prowadząc bloga wlosowego nalezaloby miec ladne wlosy.
O jeny, niektóre komentarze aż poprawiają humor:D Raczej logiczne jest to, że gdy wchodząc do szpitala mijając często lekarzy, którzy palą, a potem to ci sami ludzie mówią, że nie powinno się tego robić, można wpaść na to, że słowa o braku ideału są też prawdziwe w blogosferze. Na dobrą sprawę posty piszemy w dużej mierze dla siebie, żeby przypominać sobie co i jak nam pomagało albo co szkodziło i na co uważać. Co do moich błędów, to mam akurat odwrotnie bo mimo bycia blogerką trzymam się moich stałych kosmetyków odkąd osiągnęłam dość stałą długość włosów i nie ma we mnie chęci próbowania sklepowych nowości. Jesli już to coś musi mnie naprawdę powalić i przez to czasem poznaję kosmiczne kosmetyki później niż bym mogła. Pozdrawiam, fajny temat na wpis:)
Punkt nr 3 znany i powszechny u mnie, ale właśnie przeszłam na metodę pielęgnacji, która mnie w tych testach będzie ograniczać i mam nadzieję, że będę się tego trzymać 😉
Jest mozliwosc wprowadzenia tanszej opcji przesylki specjalnie dla saszetkowych masek? Mozna je wyslac w listach i wyjdzie duzo taniej bo przesylka 10 za nawet 4 saszetki to za duzo..
Nie z rzeczownikami piszemy łącznie, czyli 'niepodcinanie' 🙂
Moim pierwszym błędem było włosowariactwo. Szukałam sposobu na szybszy porost włosów, trafiłam na magiczną nazwę "kozieradka", a potem – chyba wszyscy to znamy – od linku do linku i nagle się okazało, że wszystko robię źle. Zależało mi na czasie, chciałam mieć długie włosy do studniówki, więc nakupiłam tonę kosmetyków polecanych przez blogerki. I oczywiście chciałam stosować wszystko jednocześnie, no bo przecież gonił mnie czas. Drugą fazą mojego włosowariactwa było odstawienie wszystkich produktów do stylizacji. Bałam się cokolwiek z włosami zrobić, no bo przecież lakier szkodzi, prostownica pali włosy, suszarka niszczy, rozpuszczone włosy ocierają się o ubrania, ale długo noszone upięcie też jest złe. No i jak żyć? W efekcie miałam na głowie bezkształtną masę. Dopiero potem przyszedł czas opamiętania, że to włosy są dla mnie, a nie ja dla nich. Inna sprawa, że do dzisiaj nie wyleczyłam się z panicznego strachu przez fryzjerem i jego ingerencją w wygląd moich włosów. Doskonale wiem, że muszę podcinać włosy, bo inaczej cała moja pielęgnacja nie ma sensu, niby mam wizję nowej fryzury jaką chciałabym mieć, ale jak siadam na fotel to boję się nawet podcinania końcówek. Innych wielkich grzechów nie popełniam, za mniejsze szczerze żałuję i chcę się poprawić 😉
Lirit.
Mój ulubiony błąd – całe szczęście uleczony w roku 2016- wcierka na głowie 😉 Najlepiej kozieradka aplikowana po myciu (włosy uniesione, ale matowe, sklejone i zalatujące rosołem do następnego mycia), Kiedy ma się trzy włosy na krzyż, nadzieja na to, że w końcu będą gęstsze, bujniejsze i łądniejsze robi swoje i przewyższa logikę, która nieśmiało mówi, że sklejone włosy wyglądają źle i że do czasu zagęszczenia będą wyglądać źle jeszcze przez około rok-dwa 😉
Drugi – trwający do dziś: rozkminy nad szamponem. Niewątpliwie lepiej służą mi te ze SLES w składzie, ale tak czy siak musze od czasu do czasu kombinować, czy może jednak łagodny szampon nie pomógłby mi bardziej w ich pielęgnacji. Oczywiście kończy się to powrotem do SLES z podkulonym ogonem ale znów widze potem piękne zdjęcia cudzych włosów i kupuję coś bez niego. Napis ,,najprostszą metodą na łagodny szampon jest jego rozcieńczenie" musze sobie powiesić jako łazienkowe motto 😉
Tak czytam, tu i często w innych blogach, że komuś równie dobrze w krótszych włosach lub wręcz lepiej, a mi akurat niestety nie. Korzystniej wyglądam, gdy pasma otaczają moją twarz i sięgają daleko za ramiona, leżą na dekolcie. Niestety, bo gęstością nie zachwycają. Nawet taka długość jak masz Anwen na zdjęciu to już marny kucyk u mnie.
Co do błędów, to najdłużej stosowanym już w czasie bardziej świadomiej pielęgnacji, było używanie co mycie ziołowych kosmetyków i rezygnacja z silikonów. Nie jest było dobre przy kręconych włosach.
Ja mam ostatnio wrażenie, że moje loki wyglądają gorzej, bo testuję kolejny i kolejny stylizator, który jest beznadziejny… i aż czasami szkoda mi moich włosów, że aż tak je poświęcam do testów 🙁 muszę wrzucić na luz… Ale też dlatego by mieć pociechę z moich włosów i częściej Good Hair Day, a nie Bad Day, bo to bardzo meczy i zniechęca… świetny post, w sam punkt i zrozumieją go najbardziej blogerki włosowe 🙂
O tak chęć testowania nowych rzeczy jest taka silna 😉
Moim włosowym błędem jest niedelikatne czesanie włosów :/ Kiedyś robiłam to mega ostrożnie, ale ostatnio są tak długie, że zajmuje mi to bardzo dużo czasu, którego nie mam. Często kiedy się śpieszę biorę szczotkę i kołtuny rozczesuje bardzo mało delikatnie i na szybko przez co moje końcówki się łamią i wymagają częstszego podcinania :/
super blog, dużo się z niego nauczyłam
Z jakiego twoezywa sa wieczka w twoich maskach? Chodzi mi o te zakrexane i te spod spodu. Prosze o odpowiedz 🙂 wystapila minjakas reakcja i szukam sposobu skad
Wydaje mi się, że sporo osób odeszło, bo jest dużo mniej wpisów. Ja sama zaglądam tu raz na ruski rok właśnie z tego powodu.
Ja też tak myślę! Fajnie jakby częściej były nowe wpisy 🙂
Przykro mi, ale te czarne, lśniące włosy były Twoim znakiem rozpoznawczym, podstawą marki Anwen. Gdy je zniszczyłaś, straciłaś wiarygodność, więc nie dziw się, że straciłaś fanów. Nawet zmieniłaś tytuł na "Blog nie tylko o włosach" – zaczęłaś rozmieniać się na drobne. Co dalej? Zetniesz włosy i zrobisz się na platynę? Będziesz kolejną blogową "sexy mamą"? Nie wiem, ale to już nie to, co kiedyś…
Nie przesadzasz? Kolor to tylko kolor. Wlosy sa dla nas, nie my dla nich. Zniszczyla? Nie przypominam sobie, a jesli nawet? Tym bardziej wiarygodna sie staje, bo mogla pokazac jak dzieki pielegnacji doprowadzila je do idealu. Nie sztuka jest miec wiecznie idealne wlosy i pouczac te z zniszczonymi, jak sie nie zna ich problemu. Zechce sie pofarbowac na blond? Prosze bardzo. Jeszcze ciekawiej. Pokaze jak dbac o takie wlosy. Kazdy ma prawo zmieniac fryzury. Nie wpadajmy w paranoje z tym ortodoksyjnym wlosomaniactwem.
Co do długości włosów – ja właśnie szukam blogerki z włosami krótkimi, bo sama mam pixie i szukam porad, jak ogarnąć takie włosy, bo np. czytając o dbaniu o końcówki zastanawiam się, czy ja w ogóle mam końcówki… Przy długich włosach chciałabym, żeby przylegały do czaszki i były gładkie, przy krótkich bardziej podoba mi się nastroszona i lekka fryzura.
Chyba opadl Twoj zapal do blogowania a tym bardziej do wlosomaniactwa. Malo wpisow, czestotliwosc ich pojawiania sie spadla i to bardzo. Nic na blogu ostatnio nie dzieje sie ciekawego a kiedys blog Anwen byl kompedium wiedzy na temat pielegnacji wlosow. Szkoda… Moze to przez obowiazki zwiazane z dzieckiem, moze zbyt pochlania Cie biznesss… Ale np u Blondhaircare posty pojawiaja sie regularnie, ona dba o swoich czytelnikow. Szkoda Anwen, ze zaniesbujesz bloga, ktory przyniosl Ci tyle korzysci i Nas, czytelniczki. Pamietaj, ze bez Nas nie byloby Anwen. Pozdrowienia
No tak, ale gdyby nie te wszystkie "błędy", jak doszłabyś to tej wiedzy, którą masz teraz? Nie rozliczałabym Ciebie aż tak krytycznie.
Wbrew pozorom Włosomaniaczka to też tylko człowiek – więc też może popełniać włosowe grzeszki! 😉
Aniu, a ja się muszę przyznać bez bicia, że przestałam regularnie tu do Ciebie zaglądać odkąd… uwolniłam się os swoich włosów! I to dosłownie, bo przeszło dwa lata temu obcięłam je za ucho, żeby oddać na fundację, ale tak naprawdę potrzebowałam zmiany i poczucia, że nie tylko dzieki włosom jestem ładną kobietą. Nigdy nie czułam się lepiej, później zaczęłam jeszcze zmieniać kolor (co polegało głównie na zaprzestaniu hennowania), na koniec rozjaśniłam końcówki na balejaż/ombre i teraz moje włosy są suche, łamliwe, czasem je nawet prostuję, pryskam lakierem i robię mnóstwo rzeczy, od których dostawałam gęsiej skórki będąc włosomaniaczką i wiesz co? Naprawdę czuję się ekstra 😀 w końcu czuję, że włosy są dla mnie, a nie ja dla nich (a w dodatku do nich – dla kogoś), stylizuje je sobie, tapiruję, wymyślam jakieś fryzury i nie umieram ze strachu, że się przesuszą 😉 Czytam Twojego bloga czasem, ale raczej, żeby zobaczyc co u Ciebie, niż żeby znów wkręcać się we włosomaniactwo, które mimo wszystko trochę mi dało, bo kilka nawyków mam dalej (np olejowanie, co prawda teraz sporadyczne)
Hej Anwen 🙂 czy moglabys polecić mi nawilżacz powietrza?
Każdy musi popełniać jakieś błędy, bo dięki nim się uczymy 🙂
Witam wszystkich, to mój pierwszy wpis. Jednak blog Anwen obserwuje od dawna. Nie przeszkadza mi to, że częstotliwość wpisów uległa zmianie, ani to, że Anwen zmieniła kolor włosów. W końcu każda dziewczyna lubi czasem zmienić swój wizerunek. Wypróbowałam chyba wszystkie kosmetyki i metody pielęgnacji z tego bloga. Z zazdrością patrzyłam na zdjęcia pięknych włosów Ani. Myślałam” tez tak mogę”.Niestety. Mój gatunek włosów jest niereformowalny. Są wysokoporowate, puszące, cieniutkie, bardzo delikatne i nie ma ich za dużo. No i zaczęły pojawiać się kępy siwych wlosów, wiec muszę farbować. A długość, przy
której jeszcze jakoś wyglądają, to ledwo do ramion. Poddaje się! Przestaje szaleć na ich punkcie. Nic to mi nie daje, a zabiera tylko czas i pieniądze. Ale dalej od czasu do czasu tu zajrzę. Pozdrawiam.
Ja najbardziej żałuję, że przez wiele lat używałam tylko szamponów z SLES i moje włosy wyglądały jak przysłowiowa szopa. Co do blogowania, to z pewnością częste zmienianie kosmetyków może być błędem, choć krzywdy to moim włosom póki co nie zrobiło.
Sama mam kilka sprawdzonych kosmetyków i stosuję je bardzo często. Wiadomo,że raz na jakiś czas lubię przetestować coś nowego. jednak zwykle wracam do tego co lubię i do tego co się na moich włosach dobrze sprawdziło 🙂
Co do serum silikonowego to również kiedyś niezabezpieczałam nim włosów. Aktualnie to robię i końcówki są w o wiele lepszym stanie.
żałuję, że:
– stosowałam szampony bez SLS. Co powodowało że były przyklapniete i wypadały
– przez całe życie rezygnowałam ze stylizacji – bo to szkodzi włosom. Przez to wygladały ni jak
– tak samo całe życie bez farby.
Całe życie skupiałam się tylko na pielęgnacji (z twarzą było niestety to samo)
Dopiero teraz zrozumiałam że nie tylko pielęgnacja jest ważna, ale to jak się wygląda. Po co pielęgnować, skoro końcowy efekt wizualny jest marny.
Anwen moim zdaniem dobrze zrobiłaś że te włosy ścięłaś i przestałaś je czernić.
ładniej Ci w cieniowanych i jaśniejszych. A ten hejt tutaj to szkoda gadać. Pewnie to są zaślepione osoby z kiepskim kolorem i otłuszczoną olejem głową. Tylko same siebie w lustrze nie widzą, więc muszą hejtować innych.
A że wpisy rzadko- no cóż z czasem, każda z nas ma coraz mniej czasu dla siebie i swojego hobby. Tak to niestety jest
Nie przejmuj się hejtami, a włosy dobrze, że ścięłaś 🙂
Hej Anwen! Bardzo chcę cię zapewnić, że nie wszystkie czytelniczki opuściły cię, bo zmieniłaś długość lub kolor włosów. Ja miałam troszkę inny powód.
Czytam cię od baaardzo dawna, prawie początków twojego bloga, bo tak się złożyło że na wizaż i na twojego bloga natknęłam się około 2011 roku, jak zyskiwał na popularności i merytoryczności ;). Spaliłam wtedy włosy rozjaśniaczem i rozpaczliwie szukałam pomocy.
Tak się składa, że ja osobiście nawet w kilku anonimowych komentarzach jeszcze sprzed narodzin twojej córki zachęcałam cię do zmian na głowie – bo wtedy będziesz bliższa nam, czytelniczkom w walce o zdrowe włosy.
Czemu więc przestałam cię czytać, a przynajmniej nie tak często?
Po pierwsze – mniej treści na blogu, kiedy zystałaś młodą mamą, a ja znalazłam pracę i czasu mniej było na wertowanie internetu – życie;)
Po drugie z twoim blogiem i innymi włosomaniackimi poradami, mam w końcu wymarzone włosy +-1,5 roku sięgające pasa rozjaśniane do poziomu 9-10 chłodne pasma z kondycją włosów pozwalającą na podcinanie ich 2 razy w roku. Tak! Nawet rozjaśniane włosy można tak wypielęgnować. Mimo że mam pewnie teraz z metr długie, to te "bejbiki" rosły za czasów pierwszych wcierek w 2011/12.
Nie mam już więc potrzeby czytać cie tak często, próbować nowości, jak przez tyle lat nauczyłam się czytać składy, mieszać półprodukty i znalazłam listę większości włosowych ideałów. Bezbłędnie wiem kiedy mam przyklap po przekarmieniu, kiedy je przeproteinuję, a kiedy włosy mają "ten dzień" na olejowanie.
Życzę każdej czytelniczce, żeby dotarła do tego momentu, gdzie następne włosowe marzenie jest już nierealne – u mnie ich gęstość, cóż, nie każdy ma bujną grzywę 😉 trzeba nauczyć się kochać to, co się ma.
Miłego wieczoru i zdrowia dla rodziny 🙂