Czytanie składów (nie tylko kosmetyków) to w dzisiejszych czasach bardzo przydatna i na szczęście coraz bardziej powszechna umiejętność. Jeśli nie jesteśmy w tym biegli to możemy znaleźć wiele stron, na które wystarczy wrzucić skład i dostajemy gotową analizę albo użyć specjalnej aplikacji w telefonie, która podpowie nam czy użyte w danym kosmetyku składniki są szkodliwe albo odwrotnie – jakiego pozytywnego działania możemy się po nich spodziewać.
Mam jednak wrażenie, że niektóre osoby przeceniają możliwości odszyfrowywania INCI. O tym, że na jego podstawie ciężko tak naprawdę ocenić czy dany kosmetyk będzie na nas działał dobrze czy źle wspominałam już na blogu w TYM wpisie. Dziś chciałabym napisać Wam o zasadzie, o której pewnie wiele osób nie wie lub wie, ale zapomina, a która sprawia, że analizowanie nie jest wcale takie proste.
Zasada 1%
Z ręką na sercu muszę Wam przyznać, że sama trochę przyłożyłam się do tej dezinformacji pisząc kilka lat temu mini przewodnik analizowania składów. Pisałam Wam wtedy, że
- Kolejność składników wymienionych w INCI nie jest przypadkowa. Ułożone są one od tych użytych w największych ilościach do tych w najmniejszych.
I oczywiście jest to prawda, ale pod jednym małym warunkiem – że ilość danego składnika jest wyższa niż 1%. Co to zmienia? Ano bardzo dużo! Zwykle patrząc na skład zakładamy, że wszystko co występuje przed zapachem (Parfum) jest w ilościach znaczących dla naszych włosów, a tak wcale być nie musi. Składniki, których zawartość jest równa lub mniejsza niż 1% można podawać w dowolnej kolejności.
Jak to wygląda w praktyce?
Pokażę Wam to na konkretnym (zmyślonym) przykładzie:
INCI 1: Aqua, Cetearyl Alocohol, Cetrimonium Chloride, Behentrimonium Chloride, Heliantus Annuus Seed Oil, Panthenol, Hydrolized Silk, Parfum, Linalool, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Buthylphenyl Methylpropional, Limonene, Eugenol, Citric Acid
INCI 2: Aqua, Cetearyl Alocohol, Cetrimonium Chloride, Behentrimonium Chloride, Parfum, Heliantus Annuus Seed Oil, Panthenol, Hydrolized Silk, Linalool, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Buthylphenyl Methylpropional, Limonene, Eugenol, Citric Acid
Patrząc na te dwa produkty pewnie pomyślimy, że ten pierwszy na pewno jest lepszy, bo ma ‘dobre’ składniki przed zapachem. Niestety może być tak, że tych składników jest nawet mniej niż w drugim produkcie, ale producent użył w nim również mniej substancji zapachowej (powiedzmy 0,5%), wtedy oleju, pantenolu i jedwabiu może być tyle co kot napłakał (powiedzmy również po 0,5% albo i mniej), a skład na nasze oko wygląda dobrze. W drugim produkcie, być może mocniej pachnącym załóżmy jest 1% substancji zapachowej i tyle samo składników aktywnych. Różnica niby niewielka, ale jednak skład choć lepszy to robi wrażenie gorszego.
I co z tego wynika?
Nie wiem czy za bardzo nie zagmatwałam i mam nadzieję, że zrozumiecie ten mój wywód 😉 Po co tak naprawdę jest nam ta świadomość? Często spotykam się z krytykowaniem kosmetyków (chociażby profesjonalnych, o których ostatnio pisałam) właśnie z tego powodu, że to co dobre mają po zapachu, a z drugiej strony bardzo tanie maski są uważane za lepsze, bo mają inaczej ułożony skład. Oczywiście ani ja ani nikt inny nie jest w stanie w 100% ocenić jak wygląda prawda, bo nie znamy procentowej zawartości składów, ale może być tak, że te chwalone produkty mają wręcz gorsze składy tylko inaczej zapisane.
Nie chciałabym, żebyście mnie źle zrozumiały. Nie bronię producentów kosmetyków profesjonalnych, wciąż uważam, że większość z nich ma nieadekwatny stosunek ceny do jakości (czy też składu), ale chciałam Wam tylko zwrócić uwagę na to, że sprawa nie jest tak prosta jak wiele osób uważa.
Ciekawa jestem jak Wy podchodzicie do tematu analizowania składów? Na co zwracacie uwagę i z jakich narzędzi korzystacie (macie ulubione strony albo aplikacje do analiz)?
Pozdrawiam Was serdecznie,
Anwen