Długo zastanawiałam się nad tym czy w ogóle pisać takie, niewłosowe podsumowanie minionego roku na blogu, bo przecież dobrze wiem, że tylko niewielką część z Was to w ogóle zainteresuje. Potem zastanawiałam się w jakiej formie powinnam to zrobić – czy tak jak dawniej (2014 i 2013) miesiącami, ale uznałam, że aż tyle w 2016 się u mnie nie działo, porami roku czy może jeszcze inaczej. Postawiłam na coś innego. Hasła klucze, z którymi najbardziej kojarzy mi się poprzedni rok. Nie ma tego aż tyle bym mogła ułożyć z nich cały alfabet jak Paula 🙂 ale takie są już uroki spędzania czasu głównie z dzieckiem, w domu. Za rok, obiecuję Wam już teraz, podsumowanie będzie wyglądało zupełnie inaczej!
Książki
W 2016 po raz kolejny wzięłam udział w wyzwaniu 52 książki w rok, ale tym razem prawie udało mi się je zrealizować. Piszę prawie, bo obiecałam sobie, że przeczytam 52 NOWE książki, a ostatecznie przeczytałam ich 49 + 3 takie, które już znałam. Jestem jedną z tych osób, które lubią wracać do swoich ulubionych lektur (dlatego też moja domowa biblioteczka systematycznie się powiększa 😉 ) i potrafią czytać jedną książkę nawet po kilkanaście razy. Chciałam, więc postawić sobie poprzeczkę wyżej i choć przez większą część roku bardzo cieszyło mnie poznawanie nowych autorów, tak już pod koniec zatęskniłam za ulubionymi, książkowymi postaciami i się złamałam 😉 Przekonałam się, że takie założenie w moim przypadku nie ma sensu, bo czytanie ma być dla mnie przyjemnością, a nie jakimś tam challengem 😛
Jeśli chodzi o same książki to zdecydowanie największym moim odkryciem była autorka Tess Geritsen. Idealnie wpasowuje się w moje czytelnicze gusta (kocham dobre kryminały) i praktycznie każda książka jej autorstwa, którą zdążyłam przeczytać była wciągająca od pierwszej strony i pochłonięta przeze mnie w ekspresowym tempie. Najlepsze okazały się te z serii o Jane Rizzoli i Maurze Isles czyli typowe thillery medyczne, momentami dość makabryczne, ale po tym jak za czasów licealnych zaczytywałam się w horrorach Mastertona teraz już nic nie jest mi straszne 😉
Dużym zaskoczeniem okazały się dwie polskie pisarki, a mianowicie Małgorzata Łatka i jej “Kamfora” i Magda Stachula z “Idealną”. Obydwie książki to zgrabnie napisane, wciągające kryminały, które choć nie tak dobre jak te Tess to na pewno wyróżniające się na tle innych, polskich książek o tej tematyce. W “Kamforze” na uwagę zasługuje wątek związany z mową ciała, którą się sama kiedyś interesowałam. “Idealna” przykuła moją uwagę motywem niezwykłego, praskiego tramwaju, którym możemy się ‘przejechać’ dzięki zamontowanej w nim kamerze (KLIK). Obie książki polecam, ale nic więcej nie zdradzę, żeby nie psuć Wam lektury.
Jeśli miałabym wymienić powiedzmy 5 najlepszych książek 2016 roku (poza tymi już wymienionymi) to byłyby to na pewno: “Dallas’63” S. Kinga, “Smażone, zielone pomidory” F. Flagg, “Slow Life” J. Glogazy, “Dwóch panów z branży” K. Czajki i “Żona podróżnika w czasie” A. Niffenegger. Jeśli jesteście ciekawe co jeszcze przeczytałam w zeszłym roku to zerknijcie TUTAJ.
Siłownia
Drugim zjadaczem mojego wolnego czasu i zarazem sposobem na przetrwanie ciężkich momentów okazała się dla mnie aktywność fizyczna. Gdyby ktoś w czasach liceum powiedział mi, że będę kiedyś z radością biegała po 2-3 razy w tygodniu na trening to bym mu w życiu nie uwierzyła. W tamtych czasach unikałam wszystkiego co choćby kojarzyło się ze sportem, a prawda okazała się bardzo prosta – wystarczy znaleźć dyscyplinę dla siebie. Moją jak widzicie okazała się siłownia, a dokładniej treningi siłowe, bo wszelkich cardio (typu bieganie, rowerki czy orbitreki) wciąż unikam jak ognia. Co ciekawe niedawno okazało się, że być może ta moja awersja do tego typu ćwiczeń ma swoje uzasadnienie medyczne, ale na pełną diagnozę jeszcze czekam.
Co do siłowni to zaczęłam chodzić w kwietniu, na początku nie do końca wiedząc co mam robić. Kilka miesięcy zajęło mi opracowanie swojego programu treningowego i wypracowanie jako takiej techniki. Dopiero wtedy zaczęłam widzieć pierwsze efekty, które jeszcze bardziej mnie zmotywowały. Chwilowo od siłowni mam przymusową przerwę (nawet nie wiecie jak bardzo mnie to teraz frustruje), ale mam zamiar wrócić tak szybko jak tylko będę mogła i mam nadzieję, że do tego czasu, moje ciężko wypracowane mięśnie nie znikną 😉
Jeśli chodzi o efekty to nie mogę się Wam pochwalić utratą kilogramów, na którą na początku tak bardzo liczyłam. Do wagi sprzed ciąży wciąż brakuje mi kilku kilogramów, ale w tej chwili przestałam się tym zupełnie przejmować. Moje ciało, choć nie tak szczupłe jak wtedy, wygląda moim zdaniem lepiej, dzięki delikatnym mięśniom, które z każdym treningiem stają się coraz bardziej widoczne. Wiem, że zabrzmi to śmiesznie, ale do dziś pamiętam dzień, w którym po raz pierwszy zobaczyłam zarys mięśnia na brzuchu (jeden z tych z sześciopaku :P). Dla kogoś kto nawet w swoich najszczuplejszych latach nigdy nie miał widocznych mięśni to nie lada sukces 😉
Moje treningi skupiają się przede wszystkim na dolnych partiach ciała – nogach, pupie i brzuchu, bo chciałabym dzięki nim wyrównać proporcje ze zbyt szerokimi jak dla mnie ramionami, ale nie zapominam też o reszcie. Udało mi się stracić trochę centymetrów w obwodach i kilka procent tkanki tłuszczowej (a przy tym zwiększyć ilość mięśniowej), ale do tego co chciałabym osiągnąć wciąż daleka droga. Kilka razy prosiłyście mnie na Instagramie o wpis na ten temat, ale zdecydowanie nie czuję się na siłach by komukolwiek w tej tematyce doradzać 🙂
Samochód
Kolejne ważne wydarzenie mojego 2016 roku to zakup samochodu, a co za tym idzie uruchomienie na nowo, po tylu latach mojego zakurzonego Prawa Jazdy. Te z Was co czytają mnie od dawna być może pamiętają jeszcze moje zmagania z egzaminami (zdałam za trzecim razem) i sam strach przed jeżdżeniem. Pierwszą ‘samotną’ przejażdżkę będę pamiętała do końca życia, bo choć trasa była prosta i krótka to ręce trzęsły mi się jeszcze przez kilkanaście minut po tym jak wysiadłam z auta.
Do tej pory jeżdżenie nie sprawia mi ogromnej przyjemności i stresuję się za każdym razem jak mam gdzieś jechać, ale cieszę się, że w końcu udało mi się na tyle pokonać swój lęk by w ogóle usiąść za kierownicą. No i stałam się szczęśliwą posiadaczką cudownego, pełnoletniego, zielonego matizka zwanego przez nas pieszczotliwie Żabką 😉
Podróże
To, z czym na zawsze będzie kojarzył mi się 2016 rok to niewątpliwie podróże. Jak na miłośniczkę podróżowania (niestety bardziej w teorii niż w praktyce) to być może nie było tego aż tak dużo, ale i tak był to najbardziej mobilny rok w moim dotychczasowym życiu 🙂
Zaczęliśmy od krótkiego, kilkudniowego wypadu w góry – w okolice Żywca 🙂 Spędziliśmy tam weekend majowy, trochę pochodziliśmy (choć po górach akurat niewiele), odpoczęliśmy, a w drodze powrotnej zahaczyliśmy o chorzowskie zoo 🙂
Pod koniec maja zupełnie spontanicznie pojechaliśmy na wakacje do Turcji. Mimo, że mieliśmy już wykupiony inny wyjazd na wrzesień to trafiła się tak świetna okazja, że żal nam było nie skorzystać 🙂 Za tygodniowy wyjazd dla całej naszej trójki zapłaciliśmy niecałe 2,5 tys złotych. Biorąc pod uwagę, że była to opcja all inclusive w całkiem przyjemnym hotelu (z genialnym wręcz jedzeniem!) to naprawdę nam się udało :))
Wybraliśmy się do małej miejscowości w okolicach Bodrum czyli na egejskim wybrzeżu Turcji. Nastawialiśmy się raczej na leniwe wakacje, ale i tak udało nam się co nieco pozwiedzać i wypłynąć w rejs po wybrzeżu. Mimo, że to był jak dotąd nasz najtańszy wyjazd wakacyjny to był też zarazem najbardziej udany. Po pierwsze z racji samej Turcji, w której zarówno ja jak i mój mąż jesteśmy szczerze zakochani (ich kuchnia, kultura i otwartość samych Turków sprawiły, że to jak na razie właśnie tam czujemy się najlepiej i chętnie jeszcze wrócimy). Po drugie z powodu ludzi, którzy poznaliśmy na wakacjach. Po raz kolejny sprawdziła się zasada, że nie ważne gdzie jedziesz, nie ważne do jak wypasionego hotelu, bo i tak najbardziej się liczy to z kim jedziesz. I choć my jechaliśmy w ciemno, nie znając nikogo to na miejscu zgraliśmy sobie całą ekipę (jak widać nawet Zu znalazła koleżankę 😉 ), z którą spędziliśmy świetne wakacje.
W sierpniu udało nam się odwiedzić jedynie Kraków, a w nim genialny Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema. Byliśmy tam już z Krzyśkiem w 2013 roku, więc miło było powspominać, chociaż dla Zu park okazał się na razie za poważny i najlepszą atrakcją był miniaturowy domek krasnoludków czy jak uznała Zuzia myszki 😉 Na pewno wybierzemy się do niego jeszcze nie raz, ale zaczekamy aż nam dziecko nieco podrośnie.
We wrześniu pojechaliśmy na drugie wakacje – tym razem te planowane, na Majorkę. Wyspa niesamowicie nas zaskoczyła. Owszem spodziewałam się pięknych plaż i uroczych miasteczek, ale (teraz wyjdę na totalną ignorantkę) nie myślałam, że jej stolica – Palma jest tak pięknym, ciekawym i dużym miastem 🙂 Planując nasze zwiedzanie kompletnie nie przewidziałam tego, że będę chciała tu spędzić aż tyle czasu, a i tak nie zobaczę nawet 1/10 z rzeczy wartych zobaczenia. Niestety przez to nie zdążyliśmy ‘zaliczyć’ kilku innych miejsc z mojej listy i nie pozostaje nam nic innego jak na Majorkę jeszcze kiedyś wrócić, ale z autem do dyspozycji na cały tydzień, a nie tylko 1 dzień! 🙂
Pod koniec miesiąca udało nam się jeszcze odwiedzić Tarnów. Przez prawie 10 lat mieszkania w Krakowie wielokrotnie obiecywałam sobie, że tam pojadę i nigdy mi się to nie udało. Słyszałam o Tarnowie dużo dobrego, ale to co zobaczyłam na miejscu zupełnie mnie oczarowało 🙂 Klimat miasta jest zbliżony do tego w moim rodzinnym Zamościu, więc od razu poczułam się tu jak w domu. Śmiałam się do męża, że to musi być jakieś zagłębie włosomaniaczek, bo tylu pięknych włosów na ulicach co w Tarnowie nie spotkałam jak dotąd w żadnym innym mieście.
Ostatni nasz wyjazd to znów weekend w górach, tym razem w Szklarskiej Porębie. Zmotywowani przez znajomych wdrapaliśmy się aż pod sam wodospad Kamieńczyka i choć przez całą drogę przeklinałam pod nosem pomysł wybierania się w góry z dwuletnim dzieckiem na rękach (nie mieliśmy dla Zu żadnego nosidła) to gdy w końcu dotarliśmy na miejsce (i ostatnie metry pokonałam prawie z zamkniętymi oczami – przez mój lęk wysokości) byłam im niesamowicie wdzięczna 🙂 Widok jest przepiękny i rzeczywiście warto się było pomęczyć, a idąc bez dziecka to trasa jest wręcz banalnie łatwa i przyjemna 🙂
Pisząc o podróżach nie liczę tych wszystkich wyjazdów do Zamościa, a było ich w zeszłym roku naprawdę wiele. W każdym razie tak dużo, że w końcu podjęliśmy decyzję o przeprowadzce do innego miasta – takiego, z którego do Zamościa będę miała trochę bliżej 😉 Na razie nie mówię Wam do jakiego, jak będzie już po przeprowadzce to nie omieszkam Wam o tym napisać. Przede mną teraz remont, przenosiny i jeszcze jeden, o wiele większy projekt, o którym wciąż nie mogę Wam nic napisać. Na szczęście już niedługo :))
Las
Ostatni już punkt, którego nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu to ‘nasz las’. Nasz nie dlatego, że należy do nas, ale dlatego, że wyjątkowo upodobaliśmy sobie to miejsce i wracaliśmy do niego tak często jak tylko się dało…
Pozdrawiam Was serdecznie,
Anwen
Komentarze
Tylko 2,5 tysiąca…? Bój się Boga. Ja jak uzbieram 250 zł to skacze pod sufit ! Oj, nie dla każdego jest ten blog. Nie dla kazdego. Ja niestety nie jestem z wyższych sfer. Widzę, że takie szare myszki jak ja nie mają tu czego szukać !
rozumiem Cię lepiej niż myślisz 🙂 jeszcze kilka lat temu uzbieranie 250zł było dla mnie zupełnie nierealne, podobnie jak wyjazd na jakiekolwiek wakacje. Sytuacja życiowa/finansowa może się zmienić – dużo zależy nie tylko od szczęścia (czy bycia z wyższych sfer, z których kto jak kto, ale ja na pewno nie jestem), ale i na szczęście od nas samych 🙂
A gdzie jest napisane że blog jest dla osób z wyższych sfer? Tak, na 3 osoby takie wakacje są relatywnie tanie. Aurorka bloga już nie może nic napisać żeby nie narazić się na delikatnie mówiąc dziwne komentarze. Kwestia tego czy chcesz czytać tego bloga czy nie to Twój wybór ale nie wiem po co robisz z siebie ofiarę i biedną szarą myszkę, którą rzekomo ktoś wypędza. Aha, mnie również teraz nie stać na takie wakacje a nawet na uzbieranie 250 zł
Nie ważne ile kto zarabia – faktem jest, że 2.5 tys. za wakacje w Turcji za 3 osoby z opcją all-inclusive, to bardzo dobra okazja. Domyślam się, że to właśnie Anwen miała na myśli a nie to że 2.5 tys. to drobnostka. Więc prosze nie rób dramatu. Poza tym nie wiedziałam, że trzeba musieć klepać biede żeby pisać bloga.
Anwen, masz klasę 🙂
2500 to wakacje z wyższych sfer? Moim zdaniem to bardzo tanio, ja z Itaki place po 1500 i się cieszę że tanio 😉
Przecież Anwen jest dorosłą kobietą, która zarabia, jej mąż na pewno też. 2500 zł to jest baaardzo mało na wakację zagraniczne dla 3 osobowej rodziny. Nie wiem autorko ile masz lat, ja będąc nastolatką odkładałam każdą złotówkę i jak nazbierałam 100 zł to było dla mnie szaleństwo totalne. Teraz zarabiam na siebie i raz w roku przeznaczam z narzeczonym na wakację około 4000 zł. Teraz przeciętną rodzinę (nie żadnych bogaczy), w której dwie osoby pracują i zarabiają, zazwyczaj jest stać aby raz w roku wybrać się na wakację. To nie jest szczyt bogactwa czy szaleństwa.
Serio dziewczyno???? 2,5 tys złotych za wycieczkę dla 3 osób do Turcji na tydzień, a Ty piszesz, że to wyższe sfery?? Tak za taką wycieczkę 2,5 tys złotych to jest TYLKO!!! Brawo Anwen za odpowiedź 🙂 bardzo podoba mi się twój post:) super zdjęcia
Może autorka komentarza myśli, że wyjazd do Turcji z all inclusive dla 3 osób to 250 zł kosztuje? Nie wiem skąd się tacy ludzie biorą… teraz to wczasy nad Bałtykiem są droższe.
Żenujący komentarz. Ludzie na świecie mają różną sytuację finansową i należy się z tym pogodzić a nie robić z siebie ofiarę. Zamiast tracić energię na nazywanie ludzi których stać na zagraniczne wyjazdy osobami "z wyższych sfer" może czas spojrzeć na swoje życie i przemyśleć czy można coś zrobić żeby poprawić swoją sytuację?
Czy bycie "z wyższych sfer" to coś złego? 😀
Aż się nóż w kieszeni otwiera, jak się czyta tego typu komentarze. Każdy ma inną sytuację finansową i nic nikomu do tego. Jak komuś coś nie pasuje, to niech nie czyta, wylewanie swoich frustracji to chyba najbardziej żałosna opcja z możliwych. Dla mnie takie 2,5 tysiąca to też jest bardzo dużo, ale jakoś jestem w stanie zrozumieć sens wypowiedzi Anwen – bo 2,5 tysiąca za wyjazd all inclusive to jest, zupełnie obiektywnie, bardzo korzystna oferta. Wystarczy przejrzeć ceny by wiedzieć, ile co kosztuje i stwierdzić, czy jest to cena dobra, czy nie. A samodzielne zorganizowanie takiego wyjazdu wyniesie jeszcze więcej. Anwen – pięknie wyglądasz i super, że udało Ci się tak miło spędzić czas z rodziną, pozdrawiam ciepło.
Ja np. nie byłam od kilku lat na żadnych wakacjach, bo będąc niepracujacą mamą , zwyczajnie mnie na nie nie stac. Pretensji nie mam do nikogo, bo jestem świadoma swoich wyborow, widziałam jak będzie nasze życie wygladac i niczego absolutnie nie zaluje 🙂 Kiedyś sobie to odbiję 😉
Moje ulubione powiedzenie to " Każdy jest kowalem swojego losu". Żyj po swojemu i nie krytykuj, nie patrz na wszystkich przez swój pryzmat. To , że dla ciebie 2500 zł to dużo, nie oznacza że dla każdego jest równie duża. Zazdrościsz innym, że ich na coś stać, to zrób coś ze swoim życiem, zmień pracę a nie wylewaj żale na blogu. 2500 zł na 3 osoby w opcji all to cena bajka, jak ktoś spędza wakacje zagranicą to rozumie. Poza tym to jedyna kwota która została tu podana i od razu stwierdzenie , że blog jest nie dla każdego. Można by było tak napisać gdyby Anwen używała tylko kosmetyków za kilkaset złotych a nie po jednym wpisie na temat wakacji.
Ha, my z mężem i dwójka dzieci na wakacje nad polskim morzem wydaliśmy około 3-3.5 tysiąca na tydzień bez jakiś fajerwerków więc 2.5 koła za trójkę to jest naprawdę niewiele, zwłaszcza że za granicą. Dziewczyna ma po prostu wielki ból duży i zazdrości gdy komuś się lepiej wiedzie. Mnie też na wiele rzeczy nie stać, ale nie robię z siebie cierpiętnicy tylko żyję tak jak umiem najlepiej
?. Pozdrawiam, Ania ?
Akurat samodzielne zorganizowanie takiego wyjazdu wychodzi duuużo taniej niż z biurem podróży
Aż mi się niedobrze zrobiło. Bo w Polsce nie wypada być szczęśliwym. Każdy kogo na coś stać bo ciężko pracuje powinien się wstydzić. Prawdziwy Polak to biedny i uciśniony Polak, który gardzi każdym kto sobie w życiu radzi. Naprawdę czasami idzie się załamać. Mamy 2017 rok, żyjemy w czasach niebywałych możliwości, to dokąd i za ile pojedziesz zależy tylko i wyłącznie od Twojej determinacji. A ocenianie innych na podstawie ich wakacji jest zwyczajnie SŁABE.
taka cena za wakacje, to prawie za pół darmo
Co za bzdura z tym czytaniem lub nie bo Anwen byla na wakacjach. Wakacje za granicą za 2,5 tys supertanio. My wróciliśmy z Zakopanego i apartament plus codziennie stok plus wypożyczenie sprzętu wyniosło nas 6 tyś na naszą 3 osobową rodzinę. Blog Anwen czytam z przyjemnością i nie ma to znaczenie jaką Anwen ma sytuację materialną.
Hej, rozbawił mnie komentarz wyżej i chciałam dodać, że to nie pieniądze są problemem ale my sami je tworzymy. Jako osoba młoda i bez pracy chciałabym dodać kilka groszy od siebie do tej dyskusji…Sama zwiedziłam pół Europy na stopa, poluję na tanie bilety lotnicze (lot na Majorkę w dwie strony za 5 euro! ), śpię w hostelach lub u lokalnych gospodarzy, gdzie nocleg często kosztuje tyle co dobry obiad (koło 30 zł). A, zapomniałam dodać że studiuję dziennie na Politechnice i nie jestem z wyższych sfer, wystarczy przestać marudzić i dorabiać raz w tygodniu. Pozdrawiam wszystkich zakompleksionych ludzi, polecam zabrać się do pracy! A Tobie Anwen gratuluję super udanego roku i świetnej ceny za pobyt w Turcji <3
2,5 to nie jest drogo jak za taki wyjazd. Jednak bardzo dużo osób w Polsce ma pensję minimalną, ciężko o dobrą posadę bez znajomości i nie dziwię się, że wiele osób to frustruje. Tyle, że nie ma, co wylewać żalu na Anwen, u której się układa 😉
Wakacje za 2500 tysiąca dla 4 osób w Turcji z ofertą all to nie jest dużo, nie przesadzajmy i tak osoba zarabiająca minimalną krajową jest tyle w stanie oszczędzić.
Nie masz racji. Osoba zarabiająca minimalną krajową, mieszkająca w dużym mieście nie może sobie pozwolić na takie wakacje
Dużo się u ciebie działo! Życzę ci wszystkiego co najlepsze, oby ten rok był tak samo kolorowy jak poprzedni.
A tak już odbiegając od tematu i wracając do włosów; na kanale Agnieszka Grzelak Beauty pojawił się filmik: "Dziwne japońskie gadżety, które musisz mieć", na pierwszej pozycji jest coś, co może zainteresować każdą włosomaniaczkę. Wstawiam może nie tylko dla ciebie, ale też dla reszty, która może być zainteresowana podobnym wynalazkiem i może zechce sobie zamówić zza granicy albo kupić w Polsce o ile taki gadżet u nas jest.
https://www.youtube.com/watch?v=iqAKD0uq9C8
oooo wygląda super! Jakby Ci się udało to znaleźć to daj znać, sama też będę szukać na aliexpress i ebay 🙂
https://www.aliexpress.com/snapshot/0.html?orderId=81392439331161&productId=32682218290
Ja znalazłam i zamówiłam taką szczotkę, czekam aż przyjdzie, opinie ma dobre 🙂
Zgrzeblo do kąpieli i masażu koni jest identyczne 😉 poszukajcie w decathlonach
Na allegro po wpisaniu "szczotka do masażu skóry głowy" pojawia się kilka wyników. Mi najbardziej spodobał się ten: http://allegro.pl/szczotka-do-masazu-skory-glowy-magic-brush-i6056462569.html
Jakie super urządzonko 😀 Znalazłam dużo takich szczotek (ale nie identyczną) na ebayu brytyjskim, a akurat mój chłopak tam przebywa… Będzie miał misję 😀
Naprawdę uwielbiam czytać podsumowania, tak lekko piszesz Aniu, że czuję, jakbyś siedziała koło mnie i byśmy przeglądały razem zdjęcia, piękne zresztą! Szklarska Poręba to prawie niedaleko mnie więc ucieszyłam się, gdy widziałam Cię na zdjęciach z 'moich' terenów 🙂 Aniu, po raz kolejny powiem: macierzyństwo Ci służy, kwitniesz! 🙂
dziękuję! 🙂 jednym z moich celów na 2017 rok jest poprawić swój warsztat, bo czuję, że mogę pisać dużo lepiej tylko trochę wyszłam z wprawy, ale Twoje poczucie jest jak najbardziej trafione, bo pisząc tego typu posty zawsze mam wrażenie jakbym po prostu opowiadała o czymś przyjaciółce 🙂
a co do Szklarskiej to pięknie tam, więc żałuję, że tak daleko, bo z przyjemnością jeździłabym tam regularnie
Jeżeli w przyszłym roku ciekawych wydarzeń będzie mniej lub tyle samo co w tym, uważam, że to nic złego. W naszych czasach panuje moda, żeby ciągle czegoś DOŚWIADCZAĆ. Wszyscy moi znajomi powariowali na tym punkcie, robią miliony rzeczy na raz, kursy, wycieczki, imprezy, szkolenia, nowe umiejętności, wyzwania, maratony, rozwój. A jako psycholog widzę, że w tym wszystkim i tak mają problem żeby odnaleźć siebie i szczęście.
masz rację 🙂 jednak w moim przypadku to nie kwestia braku ciekawych wydarzeń, a braku pracy – nie jestem typem kobiety, której wystarcza zajmowanie się domem i dzieckiem, potrzebuję też wyzwań zawodowych by czuć się spełniona
jak napisalas wczesniej o zmianach, to myslalam ze moze drugie dziecko ;p sama tez nie dałabym rady ''siedziec'' w domu, a znam dizewczyny ktore wlasnie od kilku ładnych lat wlasnie utknely w domu bo najpierw jedno dziecko potem zaraz drugie…ja bym tak nie umiala, nawet w praca w domu nie wchodzi w gre, ja musze po prostu wyjsc do ludzi.
Nawet nie wiedziałam, że lubisz kryminały. 😉 Podzielając Twoje zamiłowanie polecam Ci książki z cyklu Departament Q, autor Jussi Adler-Olsen. Pozdrawiam 🙂
dziękuję :)) zapisuję sobie na listę 'do przeczytania'
A moim odkryciem 2016 jest Mróz. Wiem, że strasznie reklamowany, sam podchodziłam do niego jak jeż. Ale faktycznie jest bardzo dobry. Polecam Behawiorystę. Czytałam z "zamkniętymi oczami" ze strachu i trochę obrzydzenia ale połknęłam w noc. Nic nie było w stanie mnie oderwać. I pomimo że to gotowy scenariusz na film, to się modlę, żeby nikomu nie przyszła do głowy ekranizacja. Żeby żaden oszołom nie zainspirował się przypadkiem…..
Ja też uwielbiam kryminały ale te bardziej "męskie". Z polskich babskich Łaska Kańtoch zapadł mi w pamięć. Z zagranicznych książki Kate Atkinson (właśnie zaczynam "Boga pośród ruin"), zwłaszcza te z detektywem Brodie; ze szwedzkich Horsta, Nessera i nieśmiertelnego Mankella ("Szwedzkie kalosze").
A z babskich romansideł (tylko dwa takie przeczytałam to pamiętam doskonale) to takie na pograniczu fantasy Julii Bernard o czarownicach (świetna scena biegania po dachach Krakowa) i Miszczuk Szeptucha i Noc Kupały. Ta ostatnia seria to śmieszna i nawet to romansidło nie razi bardzo;-)
Nie liczę, ile książek rocznie przeczytałam, na pewno mniej niż kiedyś, bo jestem matką pracującą i ciągle brak mi czasu na własne przyjemności. Ale jak tak myślę pobieżnie, to z 40-50 na pewno
Anwen i wam wszystkim życzę, żebyście mogły w 2017 przeczytać 100 książek:-D i to takich samych dobrych (co w dzisiejszych czasach to rzadkość, bo papier przecież wszystko zniesie)
Sorry że tak się rozpisałam, ale uwielbiam czytać i tak jakoś wyszło:-/
Abrakadabra
Piękny rok. Oby 2017 byl tak samo wspanialy dla Ciebie jak 2016. Może i ja się bardziej zmotywuje do ćwiczeń, ktorych niecierpie….
próbuj różnych 🙂 w końcu trafisz na coś co będzie sprawiało Ci przyjemność – u mnie najlepiej sprawdza się właśnie siłownia i pływanie
Jak sie czujesz będąc mamą? To wielkie szczescie miec takie zdrowe i ładne dziecko. Ach a u mnie sesja nic nie umiem na razie musze się zacząć uczyć , a marzą mi sie wakacje.
różnie :)) Jednego dnia jestem zadowolona i szczęśliwa, a innego mam ochotę uciec na koniec świata i choć chwilę pobyć sama 😛 ale pewnie wiele matek tak ma
A ja bardzo lubię czytać takie wpisy i sama medytuję nad tym czy takie treści wprowadzać i u siebie. Dla mnie ten rok też był bardzo intensywny, choćby dlatego że pierwszy raz od lat pojechałam za granicę (i to aż do Izraela, w którym zakochałam się jak Ty w Turcji!) i ogólnie przełamałam się pod wieloma względami. W przypadku książek przeczytałam ułamek tego co Ty, ale w kwestii Twojego TOP 5: "Dallas'63" czeka u mnie na czytniku, "Smażone, zielone pomidory" to jedna z moich ukochanych książek, a "Żoną podróżnika w czasie" bardzo mnie zaskoczyłaś, nigdy o niej (ani o autorze) nie słyszałam – a tytuł jest bardzo intrygujący. Dwie pozostałe książki raczej nie podobały mi się.
Moje top 5 to w tym roku Władca much, Amerykańscy bogowie, Dziewczyna z pociągu, Zabić drozda i Dolores Claiborne :)))
nie medytuj tylko wprowadzaj :)) jedyne co może się stać to to, że będą miały trochę mniejszą ilość wejść niż pozostałe wpisy, a to przecież nie jest żaden problem 🙂
Co do książek to z twoich Top5 podobała mi się pierwsza i ostatnia, za to Dziewczyna z pociągu była dla mnie strasznie przereklamowana 🙁
Mało kiedy komentuję, ale teraz się odezwę ;)- super wpis, przeczytałam z przyjemnością. Treningi zupełnie mnie zaskoczyły, wspaniale, że znalazłaś odpowiednie dla siebie i sprawiają Ci tyle przyjemności :).
A odnośnie podróży- ten wypad do Turcji złapaliście w biurze podróży czy zorganizowaliście na własna rękę tj. np. supertani przelot do Turcji + tani hotel?
Pozdrawiam,
Paula
jechaliśmy z biura, dokładnie z TUI, ale kupowaliśmy w ostatniej chwili, stąd taka cena 🙂
Jakkolwiek źle to zabrzmi – jeśli chcecie chodzić po górach (tak, dotyczy to również tej ścieżki pod Kamieńczyk) zaopatrzcie się w buty ponad kostkę. To naprawdę nie jest duży wydatek – spokojnie na wyprzedażach można zaopatrzyć się w tego rodzaju porządne obuwie w bardzo przyjemnych cenach. Nie raz pokonywałam tę trasę i wiele razy już widziałam spektakularne upadki na wyrobionych kamieniach. Lepiej dmuchać na zimne, niż zaliczyć nieprzyjemne skręcenie kostki. A dobry sprzęt może być niezłą motywacją do wypuszczania się na dalsze wędrówki. Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Na pewno się zaopatrzymy 🙂 ten wypad na Kamieńczyk był zupełnie nieplanowany dlatego mieliśmy takie buty jak widać, Ci znajomi co nas namówili stwierdzili, że nie ma problemu i spokojnie na tej trasie damy radę i w takich. Po zejściu oboje zgodnie uznaliśmy, że po pierwsze chodzenie po górach nam się podoba i w tym roku będziemy chcieli się znów na pewno wybrać, a po drugie właśnie, że ostatni raz byliśmy w nich bez odpowiedniego przygotowania 🙂
Zgaduję, że przeprowadzasz się do Lublina:-)
Anwen!
Uwielbiam Twoje wpisy, zwłaszcza te niewłosowe. Czytam Twojego bloga jakieś 6 lat, ale rzadko komentuję. Mam nadzieję, że ten rok będzie jeszcze lepszy. Życzę tego sobie i Tobie 🙂 Pozdrawiam
rok pełen wrażeń oby ten był równie udany 😉
Czyżby Lublin? 🙂
też tak pomyślałam,i bardzo bym się cieszyła,bo jestem Lu,ale jednocześnie była bym trochę zaskoczona,bo z Lublina raczej wszyscy uciekają.Jest przeludniony (studenci),straszne korki,bo teraz prawie każdy student ma auto,brak pracy (poza galeriami handlowymi oczywiście)
Aniu przyłapuję się na tym, że bardziej czekam na wpisy o Tobie, o Zuzi czy o tym, co tam u Ciebie słychać niż te typowo o włosach. A jak Ci się w ogóle mieszkało w Częstochowie? Czy chęć zamieszkania bliżej Zamościa była jedynym czynnikiem decydującym o przeprowadzce?
Wycieczka do Turcji za 2,5 tysiąca to świetna okazja, aż sama zazdroszczę. Za wycieczkę na Teneryfę (też z TUI i też na tydzień) poszło nam prawie 7 tysięcy. 🙁
Pozdrawiam Cię serdecznie
Częstochowę będę wspominać bardzo dobrze i gdyby była tylko bliżej Zamościa to na pewno byśmy się stąd nie wyprowadzali 🙂
Sympatyczni Turcy… hmmm… śmiem wątpić ja spotkałam tylko wyludzajacych kasę nierobow 🙁
Dużo zależy od podejścia do sprawy, jeśli jest się pesymistą widzi się tylko 'nierobów'. A Turcja to przepiękny kraj, pełen kontrastów i magii. Wystarczy odrobina woli i pozytywnego myślenia, żeby spotkać złotych ludzi na swojej drodze.
Więcej optymizmu!
A w Polsce to sami ambitni, wykształceni i pracowici ludzie xd
Dokładnie!! Polska przykładem świeci xd
byłam w Turcji dwa razy, więc ciężko na tej podstawie oceniać cały naród, ale akurat Ci Turcy których poznałam byli otwarci, sympatyczni i niesamowicie pracowici 🙂
2,5 tysiąca za Turcję to wcale nie tak mało! Pracuje w turystyce, Turcja jest teraz jednym z najtanszych kierunków, jeżeli się dużo śledzi ofert i jest się w stanie pojechać last minute to można znaleźć taniej o minimum pół tysiąca.
Ja osobiście latam taniej w droższe kierunki i oczywiście all inclusive i wysoki standard hotelu
Ceny w Turcji spadły przez to co się tam działo 😉
poza tym pracując w branży pewnie trochę łatwiej jest śledzić oferty, bo wiadomo czego szukać 🙂 my płaciliśmy coś pomiędzy 2200-2300 (już dokładnie nie pamiętam) + wizy 🙂
Anwen! serdecznie polecam Ci książki Joanny Bator szczególnie "Rok królika" kiedy czytałam byłam pewna,że Ci się spodoba. Jest dużo lepsza od Idealnej!
chętnie przeczytam – dziękuję 🙂
W "Roku królika" jest nawet nawiązanie do włosomaniaczek; myślę, że i Twój blog autorka czytała w ramach researchu 🙂
A mi T.Gerritsen nie pasuje. Za to z autorów kryminałów polecam C.Lackberg i H. Mankella.
Ja prawo jazdy zdawałam aż 6 razy. Jednak – teraz nie wyobrażam sobie życia bez prowadzenia samochodu. Jest to jedna z tych czynności, które przynoszą mi największą frajdę: prowadzenie auta, jak nic innego, pozwala mi się uspokoić, wyciszyć, daje możliwości do przemyślenia różnych spraw.
Gdybym tylko mogła, we własnym CV prowadzenia auta wpisałabym jako ulubione hobby 😉
hej mam pytanie, jak się czujesz z tym, że mniej komentarzy pojawia się na stronie oraz że słabnie zainteresowanie bloga?
Bez uszczypliwości.
to jaki jest w takim razie cel Twojego komentarza? 😉
a co do tego jak się czuję to nijak, bo szczerze mówiąc nie zauważyłam tego o czym piszesz 🙂 Pewnie – w porównaniu z 2013 rokiem, kiedy nie miałam jeszcze dziecka i blog był na 1 miejscu spadek jest, ale od roku większych zmian nie odnotowałam. Może dlatego, że nieszczególnie to śledzę – mam teraz ważniejsze problemy na głowie niż statystyki bloga 😉
@anonim: zainteresowanie bloga czym?
Hej Anwen od dawna czytam Twojego bloga i Twoja przeprowadzkowa historia była zawsze bliska mi sercu i logiczna. Nie dziwię się ze zdecydowaliście się o przeprowadzce do mniejszego miasta gdy pojawiła się Zuzia. I Teraz za pewne bliskość babci tez jest tym powodem, wiadomo:) ja stawiam na Lublin lub Rzeszów. Sama zapewne niedlugo stane przed takim wyborem. Tez pochodze z Zamosc i mieszkam w Warszawie ale gdy pojawi sie dziecko zastanawiam sie gdzie nas poniesie. Do Zamoscia chcialabym wrocic ale jesli chodzi o rynek to nie ma tam mozliwosci pracy. Predzej Lublin, lub wlasnie Rzeszow. Mam pytanie – czy Twoj maz najpierw szukal praxcy w tych miastach? Czy najpierw mieszkanie i potem szukanie pracy? Pytam sie bo sama za jakis czas stane przed takim dylematem i nie wiem od czego zaczac….
Pozdrawiam,
Magda
W Lublinie to możesz sobie na kasie w markecie popracować i to jak masz doświadczenie.No chyba że masz jakieś mega znajomości
Magda my mamy o tyle komfortową sytuację, że praca mojego męża jest mobilna (jest przedstawicielem), więc nie musiał jej zmieniać przy przeprwadzce
Ja też bardzo lubię czytać. W poprzednim roku założyłam sobie, że przeczytam 30 książek i udało mi się. 🙂 Polecam książki Charlotte Link. Lubię też Harlana Cobena. Z książek Tess Gerritsen przeczytałam na razie jedną.
Też tak jak ty mam strach gdy wsiadam za kółko. Nie mogę się do końca przemóc chociaż prawko mam od 2014 roku. Pewnie dlatego, że mało kiedy prowadzę. 🙂
Bardzo fajny post. Pozdrawiam!
Anwen, ostatnio myslalam o Tobie jedzac sniadanie?,ze fajnie byloby jakbys nawet wiecej pisala o macierzynstwie, jak sie odnajdujesz w roli mamy itp, mnie to bardzo interesje, bo zawsze masz cos ciekawego do przekazania.
Jestes b.motywujaca i takie Twoje "zwyczajne" zycie jest wlasnie najciekawsze. Czytam Cie uz od 6 lat i etap wlosomaniactwa mam juz za soba, a chetnie wlasnie czytam posty o planach, pomyslach, posilkach itp., wiec nigdy wiecej nie zastanawiaj sie, czy masz takowy napisac!☺
Trzymaj sie cieplo.
P.s. nie mysleliscie, zeby po prostu przeprowadzic sie do Zamoscia?
Nie przeszkadzaja Tobie tak czeste przeprowadzki? Jednak to spora zmiana dla czlowieka(sama mieszkam od 4 msc w nowym miescie)☺
Pozdrawiam, edzula_pe
pewnie, ze myśleliśmy 🙂 Ja do Zamościa wróciłabym z przyjemnością, ale niestety ze względu na pracę męża to niemożliwe 🙁 A co do przeprowadzek to ja je wręcz lubię 😉 Jak nic się nie dzieje to zaczynam się nudzić, a tak znów mnie czeka urządzanie wnętrz, które uwielbiam i już się nie mogę doczekać!
Zamosc jest piekny, ale bardzo mały… ja bym sie czula ze mieszkam w ''dziurze''… chociaz moze mam inna perspektywe, bo jestem z metropolii slaskiej gdzie mieszka ze 3mln ludzi
Ciekawe w jakim mieście na śląsku mieszkają 3mln ludzi :p
nie w miescie tylko aglomeracji, tutaj nawet nie wiesz kiedy sie konczy jedno miasto a zaczyna nastepne. Ludzie którzy mieszkają w mieście a poza nim są same wioski tego nie rozumieją 😉
No to źle użyłaś słowa "metropolia" 🙂
Dziekuję za wpis. Czytam Cię od niedawna (od września), gdyż mam kręcone włosy, ktore chcę zapuscic i o które chce zadbać. Tez pożeram książki- z mężem mieliśmy "konkurs", kto przeczyta więcej w ciągu roku. Wygrałam- 9s książki. Uwielbiam kryminały. Polecam Ci Remigiusza Mroza i Marka Krajewskiego:-).
PS. O jeżdzie samochodem mysle dokladnie tak samo…..dlatego bezczelnie laduje sie na tylne siedzenie obok córki jak tylko moge i wtedy mąż musi prowadzic 😉
92 książki miało byc
wooow niezły wynik! :)) a co do jeżdżenia to robię dokładnie tak samo, więc pewnie nie prędko nabiorę na tyle doświadczenia, żeby za kierownicą czuć się swobodnie
Anwen, a co sadzisz o Bondzie? Katarzynie 😛
Przeczytałam jej 3 książki! są super! polecam 🙂
mi akurat nieszczególnie przypadła do gustu 🙂 może nie trafiłam z książką i inne są lepsze, ale na razie odpuściłam sobie Bondę
Listę książek zapisuję i będę miała co czytać przez dłuższy czas:) ja byłam na Cyprze za 700zł na 5dni:) Jak ktoś ciężko pracuje, studiuje kilka kierunków to i dobrze zarabia 😛 hmmm miasto pomiędzy, może mój Rzeszów?:):)
Na pierwszym zdjęciu Twoje nogi wyglądają obłędnie 😀 wyrzucaj więcej takich luźnych wpisów 😀
dziękuję! 🙂 a co do wpisów to od jakiegoś czasu powoli rozszerzam tematykę bloga, więc na pewno będzie ich więcej
Zgadzam się z tym zagłębiem włosomaniaczek *.* 🙂
Eve czyżbyś mieszkała w Tarnowie? 🙂
Dawno nie zaglądałam na bloga ale zauważyłam podsumowanie i przeczytałam z przyjemnością. Jeśli chodzi o książki to polecam tytuł "Jeździec Miedziany".. ech.. pochłonęłam 3części, a one pochłonęły mnie 😉
Droga Anwen!
Z zainteresowaniem przeczytałam Twój post o rewolucji w szafie i przejrzałam parę postów sprzed lat, żeby zobaczyć Twój styl, bo jakoś nigdy nie zwróciłam na niego uwagi.
Po przeczytaniu tego wpisu i po obejrzeniu zdjęć muszę powiedzieć, że masz na sobie same fenomenalne zestawy! Nie wiem, czy wybierałaś je sama, czy ze stylistką, ale każdy Ci pasuje. 🙂 Najbardziej przypadł mi do gustu ten 'lesny', z czerwony, szalikiem!
Pozdrawiam ciepło
Zosia
dziękuję Zosiu :)) tu akurat są wyłącznie moje 'zestawienia', a szalik to łup z sh i choć jest trochę za wielki jak na mój gust to i tak go uwielbiam 🙂
Świetnie się czytało Twoje podsumowanie. Bardzo przyjemnie i lekko :]
(o dziwo nie każdy ma takie podsumowanie)
Świetne podsumowanie! Mam identyczne wrażenia dot. Turcji jak ty. Piękny kraj i gościnni mieszkańcy.
Ach wzruszyłam sie jak zobaczyłam w tym samym akapicie: Tarnow i Zamość. Jestem z Tarnowa, ale mam rodzine w Zamościu i spędziłam tam dużo czasu w wakacje jako dziecko ( również w niedaleko położonym Zwierzyńcu – magiczne miejsce). Teraz mieszkam za granica i wspominam. Pozdrawiam:)
1. z kryminałów polecan Cobena, chociaz w tym roku najwiekszym odkryciem byla Barbara Wood – jesli lubisz ksiazki ktorych akcja toczy sie w innych krajach a inspiracja do wciągającej historii sa watki zwiazane z kulturą, to polecam 2. nie wyobrazam sobie zycia bez sportu, trzeba tylko znalezc swoj ulubiony:) ja uwielbiam rozciaganie, taniec i cwiczenia rzezbiace ciało. Wystarczy ze odpuszcze 1 dzien a juz sie czuje zle, serio nie wiem jak ludzie moga zyc bez ruszania sie 3. zeby sie przestac bac po prostu trzeba jezdzic, z czasem ten stres sam mija. Kwestia przyzwyczajenia 4. w podrozach uwielbiam jeszcze jeden element – latane samolotem :)moglabym codzieniie 🙂
z tym lataniem to ja mam dokładnie odwrotnie, bo to jedyny element podróżowania, którego nie znoszę 😉 z każdym lotem co raz bardziej się boję 🙁
strach przed lataniem jest czesto spowodowany niewiedza – wystarczy poczytac statystyki (wsiadanie do auta to nieporownywanie wieksze ryzyko) oraz to, jakie warunki i zabezpieczenia musza byc spelnione aby samolot wystartował. To naprawde bezpieczne 😉
czego sie boisz? to irracjonalny strach, chyba ze chodzi o lek wysokosci (chociaz ja uwielbiam te widoki… 😉
Akurat moim zdnaiem porownanie jazdy samochodem do lotu samolotem jesy bez sensu. Logivzne ze samochodem jezdzi sie praktycznie codziennie i bardzo dlugo czesto. A samolotem rzadko i jak na czas uzyaania tych srodkow transportu to vhyba samploty gorzej wychodza
nie, statystycznie rzecz biorac latajac samolotem codziennie i jezdzac autem codziennie o wieeeele bardziej niebezpieczne wychodzi auto. Nie bez powodu smaolot to najbezpieczniejszy srodek transportu.
Jak ja jem na obiad kapuste, a ty mięso to statystycznie obie jemy gołąbki. Strach przed lataniem nie jest irracjonalny bo latanie nie jest dla człowieka naturalne
mistrz statystyki ;D z rachunku prawdopodobieństwa wynika że samolot jest najbezpieczniejszy. Owszem, latanie nie jest naturalne ale jeżdżenie autem też nie jest. Jeśli ktoś się boi latać a nie boi wsiadać do auta czy przechodzić przez pasy, to jest to strach irracjonalny, bo prędzej mu się coś stanie właśnie na ziemi.
jasne, ze jest to lęk irracjonalny 🙂 mam tego pełną świadomość, ale lęk przed pająkami jest równie irracjonalny co nie zmienia faktu, że obydwa odczuwam i to dotkliwie 😉
Ludzie się boją latać bardziej niż jeździć samochodem bo katastrofy lotnicze zazwyczaj kończą się śmiercią wszystkich pasażerów. Komuś kto sie boi pająków nie wystarczy powiedzieć "daj spokój, przecież on ci nic nie zrobi, statystycznie więcej ludzi ginie w wypadkach samochodowych niż od ugryzienia pająka", prawda?
bzdura, zazwyczaj wiekszosc pasazerow wyjdzie z tego bez szwanku, chociaz sama bylam zaskoczona jak taka informacje przeczytalam 🙂 wiem, ze na fobie nie ma rady, bo sama taka mam. Mówię tylko, że taki strach jest bezsensowny a nie ze łatwo go opanować. Chociaż z tym lataniem samolotem to moze byc problem, bo jednak nie da sie bez tego podróżować. Jak ktoś się boi latać, to może właśnie może pomóc poczytanie o tym dlaczego to wszystko jest bezpieczne. Fakty jednak przemawiaja do wyobrazni i weryfikują pewne mity 🙂
Każdy lęk (tak, fobia jest lękiem, a nie strachem) jest bezsensowny 🙂
Również uwielbiam książki Tess Geritsen :).
Gerritsen jest genialna, a czytałaś jej "Grawitację"? Moja ulubiona 🙂 Jeśli podobają Ci się takie medyczne klimaty, to spróbuj jeszcze Robina Cooka i Michaela Palmera 🙂
Mam trzy ulubione ksiazki "Żona podroznika…" ktora czytalas, "Gdyby Wenus byla chlopcem " i "Szare dusze". Dwie ostatnie nie sa kryminalami, ale skoro "Zona…" Ci sie podobala to te moze tez beda
Książki czyta się dla przyjemności a nie po to by pochwalić się wynikiem. Beznadzieja.
Jedno nie wyklucza drugiego….co zlego z tym ze ktos powie ile ksiazek przecztal?
oby 2017 był lepszy
tak piszesz jakby 2016 nie był najlepszy dla Anwen…
A Miłoszewskiego czytałaś? Ja już dawno nie siedzę w kryminałach, ale trylogię wciągnęłam 🙂
Ja też w ubiegłym roku zaczęłam powoli odkurzać prawko i na razie mam tremę za każdym razem, ale może z czasem wróci frajda, którą miałam na kursie te ładnych parę lat temu!
Wygląda na to, że masz udane życie 🙂
Aniu czytam twego bloga i tez staram się podołać 52 książkom ale od kiedy mam malucha w podobnym wieku jak twoja Gwiazdeczka (październik 2014) i pracuje to nie zawsze mi się udaje. Ale polecam ci "Maga" Johna Fowlesa. Na pewno ci się spodoba bo to fantastyczna książka i podobnie jak w kryminałach jest zagadka a napięcie budowane przez autora – mistrzostwo !!!! Pozdrawiam
Wierna czytelniczka
Agata
Świetne podsumowanie, bardzo miło się czytało; też uwielbiam Gerritsen, wirtualna piona! 😀
Jeśli mogę się wtrącić w sprawie prowadzenia samochodu to być może warto byłoby rozważyć w przyszłości zakup samochodu z automatyczną skrzynią biegów? To oczywiście tylko mała rada, którą przetestowałam na sobie. Też kiedyś bałam się prowadzić, nie lubiłam tego, a już wybitnie nienawidziłam, kiedy miałam kogoś wieźć – miałam wrażenie, że każdy ocenia (nawet jeśli w aucie były tylko bliskie mi osoby). U mnie problem tkwił właśnie w zmianie biegów, wymarzyłam sobie automat i przepadłam – wystarczyło kilka jazd, żebym poczuła się pewniej za kółkiem (ale nigdy zbyt pewnie) a teraz wręcz uwielbiam prowadzić na tyle, że czasem kiedy włączę sobie dobrą muzykę to aż mi smutno, że trasa się skończyła;) fakt, że nie musisz się zastanawiać kiedy zmienić bieg oraz kiedy wcisnąć sprzęgła sprawia, że mogę maksymalną uwagę poświęcić temu co się dzieje na drodze. Oczywiście, znajomi twierdzą, że co to za jazda bez manualnej skrzyni biegów, co to za przyjemność, jak owych biegów zmieniasz, że oni by nigdy w życiu automatu nie kupili, ale najlepiej to olać, każdemu najlepiej z czymś innym:)
A ja uważam to, że jeśli ktoś zdał egzamin na prawo jazdy i nie umie obsługiwać skrzyni biegów za kompletne nieporozumienie…
ja tez uwielbiam książki Tess,ODPLYWAM:) a wczasy w Turcji za ta cene dla 3 osob,marzenie!tez bym pojechala …:)no i uwielbiam Twojego bloga,ja mam 2 dzieci corka1,5roku syn 6,5roku.dlatego tez trudno osiagnac poziom 52 ksiazek ale pracuje nad tym:)
Mam podobne żeby nie powiedzieć takie samo podejście do jazdy samochodem.. zdałam za pierwszym -nie wiem jak to zrobiłam ale co z tego jak jeżdżę tylko od święta – i to dosłownie. Mam lęk przed jazdą 🙁
Tyle książek, kiedy na to znajdujesz czas? To wychodzi jedna na tydzień :)Skoro z powodu częstych wyjazdów do Zamościa chcecie się przeprowadzić bliżej, to czemu właśnie nie do samego Zamościa? 😉
ja jestem z Tarnowa ale obecnie mieszkam w Krakowie. Pewnie studiujac w Krakowie poznalas duzo ludzi z Tarnowa 🙂 Dziekuje za reklame mojego miasta 🙂
tez lubie książki Tess Gerritsner,choc ostatnio przerzucilam sie na poradniki o zdrowym zywieniu i leczeniu oraz dot.opieki zastępczej Cathy Glass. dzieki Tobie i wskazówkom na blogu: zaczelam olejować ,poznalam nowe włosowe kosmetyki -obok których kiedyś przechodziłam obojętnie,do czasu:)udalo mi sie zagescić włosy,troche też podciełam.nadal bede chetnie tu zaglądac o ile tematyka bloga nadal bedzie głownie włosowa.
Uwielbiam Tess Gerritsen! Polecam “Dawca“ jej autorstwa 🙂