Nie wiem czy to kwestia użytych kosmetyków (za dużo protein?) czy może tego, że wypłukała mi się już keratyna z zabiegu Artego, ale włosy tym razem wyglądają trochę gorzej niż ostatnio. Wciąż nie jest źle, ale nie jest to już ten efekt gładkich, zdrowych włosów. Znów pojawił się lekki puszek i włosy przestały się tak ładnie układać. Przy następnym myciu spróbuję jeszcze postawić na emolienty i humektanty, a jak to nie pomoże to powtórzę zabieg keratynowy 🙂
Dzisiejszą NdW zaczęłam od dokładnego spryskania włosów rosyjską mgiełką Lactimilk z dużą ilością aminokwasów w składzie:Aqua, Hydrolyzed Milk Protein (mleczne proteiny), Rosa Canina Fruit Oil (olej z dzikiej róży), Collagen Amino Acids (aminokwasy kolagenu), Keratin Amino Acids (aminokwasy keratyny), Silk Amino Acids (aminokwasy jedwabiu), Soy Amino Acids (aminokwasy soi), Wheat Amino Acids (aminokwasy pszenicy), Folic Acid (witamina B9), Riboflavin (witamina B2), Parfum, Citric Acid, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.
Czekałam z jej użyciem właśnie do momentu aż efekt zabiegu się osłabi, bo liczyłam, że mgiełka zadziała podobnie. Niestety u mnie tak się tym razem nie stało (pewnie właśnie przez użytą wcześniej keratynę), ale nie skreślałabym jej, bo z takim składem to prawdziwa bomba odżywcza do włosów. Aminokwasy dzięki swoim małym rozmiarom mają szansę tymczasowo uzupełniać ubytki w zniszczonych włosach i sprawiać, że te znów będą błyszczące i gładkie. Oprócz tego mgiełka używana jako wcierka będzie przyspieszać wzrost włosów, a na długości poprawi trwałość farb. Biorąc pod uwagę jeszcze jej niską cenę (ok. 13zł) jestem przekonana, że może stać się kolejnym włosomaniaczkowym hitem 🙂
Na zwilżone mgiełką włosy nałożyłam oliwę z oliwek i całość trzymałam około godziny. Potem umyłam włosy metodą OMO, używając jako pierwsze i drugie O maski kakakowej z Ziai, a do mycia winogronowego szamponu, który chyba będę musiała wyrzucić :(( Nie mam 100% pewności, ale wydaje mi się, że jego zapach się mocno zmienił. Wcześniej pachniał naprawdę przyjemnie winogronowym sokiem, a teraz ten zapach mnie wręcz odrzuca. Nie sądzę, by aż tak zmieniły się moje preferencje 😉 więc szampon musiał się zepsuć 🙁 Winna za pewne była zbyt wysoka temperatura w łazience, gdzie stał przez prawie cały grudzień, gdy nie było mnie w domu. Szkoda bo naprawdę go lubiłam.
Włosy niestety musiałam wysuszyć suszarką (może i ona przyczyniła się do większego puchu?), a przedtem zabezpieczyłam je kroplą serum. Po kilku godzinach w koczku wyglądały tak:
![]() |
oba zdjęcia w naturalnym świetle jedno bez, a drugie z lampą |
Tak jak mówiłam nie jest źle, ale nie jest to już ten efekt, którym mogłabym się zachwycać. Jest lekki puch, a końcówki są trochę sianowate. Mimo to w dotyku włosy wciąż były miękkie i przyjemne, a na żywo miały fajną objętość przez to, że były bardziej puszyste.
Pozdrawiam Was serdecznie,
Anwen
PS Miejsce na Wasze linki: