Znów niedziela mocno opóźniona, ale niestety aparat odmówił mi posłuszeństwa i musiałam czekać aż bateria się naładuje 🙁 Dziś włosów za bardzo nie rozpieszczałam, bo zamiast na intensywną pielęgnację postawiłam na odświeżenie fryzury. Ostatnio przestała mi się już zupełnie układać, a włosy smętnie wisiały zamiast falować. Dla mnie to zawsze znak, że pora je podciąć.
Zanim jednak chwyciłam za nożyczki postanowiłam najpierw uporać się ze swoimi, prawie już 6 tygodniowymi odrostami. To moja najdłuższa przerwa od farbowania odkąd zmieniłam kolor na czarny. Zwykle po około 4 tygodniach odrosty były już tak widoczne, że nie nadawały się do pokazywania ludziom na oczy. Tym razem dzięki masce i płukance z gencjaną mogłam poczekać dłużej 🙂
Tak jak zapowiadałam teraz wybrałam nowy odcień farby. Po kilku latach z Color&Soin 1N czyli hebanową czernią i nieudanej próbie zejścia do jaśniejszego koloru przy pomocy 4N (Szatyn naturalny) dziś nałożyłam na włosy 3N czyli Ciemny szatyn.
Kolor na razie bardziej przypomina czerń niż brąz, ale jest chłodny i bardzo ładny. Na plus mogę uznać to, że farba nie wybrudziła mi skóry tak jak robiła to 1N. Ciekawa jestem czy i jak będzie się wypłukiwać i przede wszystkim czy odcień z czasem nie będzie się ocieplał… ale nawet jeśli to teraz już wiem jak sobie z tym radzić 🙂
Po farbowaniu umyłam włosy jedynie odżywką Isany z olejem babassu (ostatnio odnalazłam jeszcze jedno, dobrze ukryte opakowanie, które jak łatwo się domyślić jest już pewnie przeterminowane, ale stwierdziłam, że dopóki odżywka nie zmieniła konsystencji, zapachu, koloru ani przede wszystkim działania to będę jej używać).
Osuszone ręcznikiem włosy spryskałam mgiełką Yves Rocher, po to by bez trudu móc je rozczesać na mokro i obcięłam je metodą trzech kucyków, zmodyfikowaną do jednego 😉 Łączni poleciało około 4-5 cm.
Po wysuszeniu suszarką i zwinięciu na jakiś czas w koczek bez gumek i spinek (czekałam aż bateria się naładuje) włosy prezentowały się dokładnie tak:
Po zobaczeniu zdjęcia uznałam, że spokojnie mogłam podciąć je jeszcze więcej, bo jak dla mnie wciąż są za długie, ale poprawię to przy okazji kolejnego mycia. Trochę dziwnie się tu ułożyły, ale na pewno są obcięte równo, w moje ulubione U, co sprawdził osobiście mój mąż 😉
I w tym tygodniu to niestety tyle 🙂 W następną niedzielę na pewno wynagrodzę to włosom i zafunduję im prawdziwą, intensywną pielęgnację, tym bardziej, że czuję już, że zaczyna brakować im protein!
Pozdrawiam Was serdecznie,
PS Miejsce na Wasze linki: