Ania to kolejna z bohaterek MWH, których historię w pierwszej kolejności odrzuciłam, ale nie zniechęciły się i po jakimś czasie dosłały mi aktualizację 🙂 Teraz włosy Ani prezentują się naprawdę świetnie i jestem pewna, że obecna historia może być inspiracją dla wielu z Was :)) Zapraszam do czytania i przede wszystkim oglądania 🙂
Z zainteresowaniem śledziłam dotychczasowe włosowe historie i nieśmiało myślałam o tym, by zamieścić własną. I choć brak w niej drastycznych przemian i dramatycznych zwrotów akcji to jednak przez ostatnie lata sporo się na mej głowie działo, biorąc pod uwagę fakt, iż z niechęcią poddaję się włosowym eksperymentom i cierpię na awersję do obcinania włosów… Koniec wstępu, zapraszam do oglądania 🙂
Jako kilkuletnia dziewczynka miałam urocze blond loczki i nie miałabym nic przeciwko, by pozostało tak do dziś. Niestety natura miała wobec mnie inne plany.
Włosy przez lata stopniowo ciemniały aż do jasnego brązu. Gdy przystępowałam do Pierwszej Komunii włosy sięgały mi mniej więcej do połowy pleców. Poddałam się wtedy ogólnoklasowej modzie na ścinanie włosów i tuż po Komunii włosy zostały obcięte do ramion. Pozwoliłam im rosnąć bez ingerencji nożyczek, czasem tylko podcinałam końcówki. W 2008 roku włosy sięgały mi do pasa. Niestety nie mam zdjęć z tego okresu. Mimo początkowej satysfakcji z uzyskanej długości nie potrafiłam się nią cieszyć. Stosowana przeze mnie pielęgnacja (a raczej jej brak) była tragiczna. Szampon (zwykle z reklamy), brak jakichkolwiek odżywek czy masek, rozczesywanie na mokro, zwykle splatane w warkocz. Były w jako takim stanie tylko dlatego, że pozwalałam im schnąć naturalnie, rzadko sięgałam po suszarkę, nie farbowałam i nie prostowałam. To nie wystarczało, gdyż pasma były suche, szorstkie i matowe. Tak długie włosy wzbudzały moją irytację, nie potrafiłam o nie zadbać, strasznie się w tamtym czasie męczyłam. Namówiona przez ciocię postanowiłam je obciąć i to dość radykalnie. Fryzjerka skróciła je tak, że sięgały do łopatek i lekko pocieniowała. Wydawało mi się, że włosy odżyły a nowe cięcie dodało im lekkości. O dziwo, nie żałowałam tak dużej straty długości, wręcz przeciwnie – dbanie o włosy stało się łatwiejsze i zajmowało mnie czasu. Nie obcinałam włosów przez rok i w tym czasie sporo odrosły. Wydaje mi się, że gdybym zostawiła je w spokoju, uzyskałabym pożądaną długość. Niestety znowu dałam się przekonać do ich obcięcia i w czerwcu 2009 roku zrobiłam sobie grzywkę i mocniej wycieniowałam włosy. Wyglądało to tak:
Tym razem nie byłam zadowolona z rezultatów cięcia. Grzywka była dosyć gęsta, co przy moich z natury dość cienkich włosach dało nieciekawy efekt. Były postrzępione, matowe i straciły na objętości. Nowa fryzura zmusiła mnie do codziennego prostowania grzywki (inaczej wywijała się we wszystkie strony), niejako ,,przy okazji” przeciągałam prostownicą po reszcie. Zaczęłam kupować odżywki i maski, w większości drogeryjne. Pasma wyglądały jednak kiepsko i nie wiedziałam, co z nimi zrobić.
W czerwcu podjęłam decyzję o tym, by zrezygnować z grzywki i spróbować zrównać ją z resztą włosów. To był trudny czas, bo jej odrastanie trwało bardzo długo i do dzisiaj nie udało mi się osiągnąć efektu, o jakim marzyłam. Od momentu, gdy mogę upinać i splatać włosy bez konieczności używania wsuwek, jest mi dużo łatwiej.
W listopadzie postanowiłam zejść z cieniowania i wyrównać włosy, co oznaczało dość mocną zmianę długości. Czułam jednak, że muszę to zrobić, bo cieniowane włosy w ogóle mi się nie podobały, nie potrafiłam ich ułożyć a ni okiełznać. Miałam tez nadzieję, że dzięki jednakowej długości włosy optycznie zyskają na objętości.
Włosy były – przynajmniej dla mnie – bardzo krótkie, a co gorsza, praktycznie przestały rosnąć.
Kwiecień 2011:
Podczas wakacji odkryłam włosomaniactwo i przepadłam. Zaczęłam włosy reanimować. W sierpniu nadal nie wyglądały jednak dobrze, nadal męczyłam się z ich suchością i brakiem połysku.
Przez kolejne miesiące sumiennie pielęgnowałam włosy. Ich stan zaczął się polepszać. Były lepiej nawilżone i bardziej błyszczące, nieco urosły.
W kwietniu 2012 roku po delikatnym podcięciu włosy prezentowały się tak:
Czerwiec 2012
W czasie wakacji postanowiłam spróbować wcierek, by przyspieszyć porost… Nie wierzyłam, że to coś da, ale nie miałam nic do stracenia. I włosy naprawdę podrosły, a są niezwykle odporne na przyspieszacze.
Marzec 2013:
Obecnie włosy prezentują się tak:
Czego używam:
Szampony: Isana, Joanna Naturia, Babydream, Alterra
Odżywki: Isana, Garnier, Alterra (różne rodzaje)
Maski: Biovax, Henna Treatment Wax, Kallos
Wcierki: Joanna Rzepa, Radical, Jantar
Oleje: Alterra, Oilmedica, olej jojoba