które przed rozpoczęciem Wielkiej Pielęgnacji wcale nie miały się źle.
Były napuszone, kapryśne, falowane, w dziwnym mysim kolorze. Zapomniały już, że w wieku kilku lat byłam sexy, blond lachonem. Większość czasu rosły samopas, w zerówce były naprawdę fajne, po komunii zostały jednak ścięte. Nie przeszkadzałam im, nie maltretowałam. Ale każdego dopada choroba zwana dorastaniem i w wieku 13-14 lat zafascynowałam się szamponem Dove. Bo o rany, jakie włosięta po tym gładkie! Musowo czary jakieś! Z tego zafascynowania w ruch poszły przeróżne drogeryjne cuda.
Ponadto miałam naprawdę wielkie problemy, żeby zaakceptować, że moje włosy różnią się od włosów innych dziewczynek. Chciałam mieć każde, ale nie swoje. Głównie wierzyłam w moc szamponu, odżywek używałam rzadko, bo ich nakładanie było po prostu upierdliwe.
W gimnazjum zniechęcona ogólnym, niewdzięcznym zachowaniem włosów ścięłam się trochę krócej, czego efekty były tragiczne. Na długie lata postanowiłam nie chodzić do fryzjera, bo “krótkie mi nie pasują”. Włosom było dobrze, prostowane raz na rok, suszone z rzadka suszarką, niefarbowane rosły sobie wolno i nieskrępowanie. Zapuszczałam je głównie do studniówki. Trzy miesiące przed ową studniówką, co tydzień olejowałam je olejem rycynowym (zainspirowana, a jakże, Chmielewską). Trzymałam olej na głowie całą noc i rano zmywałam. Nie powiem, żeby wtedy przyniosło to jakieś olśniewające efekty (albo ja się spodziewałam zbyt wiele po opisach Chmielewskiej). Jako wojująca zwolenniczka au naturel na studniówkę włosięta jedynie wyprostowałam. Sięgające łokcia bez wątpienia stanowiły mój osobisty rekord jeśli chodzi o długość. Ale żeby nie było za dobrze, po studniówce zostały ścięte.
Nie drastycznie, nadal bardziej zasługiwały na miano długich. Nosiłam się tak jeszcze jakiś czas, aż do 2009 roku. W 2009 roku pod wpływem złamanego serca (bo pierwsze co robi kobieta ze złamanym organem wewnętrznym to idzie usunąć uczucia nożyczkami, ot, kobieca logika) włosy zostały ścięte nożyczkami do papieru przez moją znajomą. Rany jak mi wtedy wygodnie było, nareszcie nic się nie plącze i nie przeszkadza, raj na ziemi. Ale jak wszyscy wiemy, kobiety to masochistki. Zatem nie poprzestałam na krótkich. Włosy sobie spokojnie rosły dalej niczym się nie przejmując.
W tamtym okresie przez przypadek odkryłam mycie odżywką. Pomyliłam się i zamiast szamponu stałam się posiadaczką Balsamu Mrs Potters. Pierwsze mycie było cudowne, włosy potem miękkie. Jednak po 3 myciu coś zaczęło mi się nie podobać. Wtedy nadeszła chwila prawdy i przyjrzałam się etykietce. Kolejnym krokiem było nabycie drogą kupna szamponu. Balsam wykończyłam zgodnie z przeznaczeniem, ale żeby miał spektakularny wpływ na moje włosy to nie powiem.
Do tamtego momentu włosy jeszcze nie wiedziały co to znaczy być zniszczonymi. Plątały się, wypadały, przetłuszczały, ale generalnie współpracowały (nie byłam wtedy jeszcze na tyle dorosła, żeby się wymyślnie fryzować, ograniczałam się do kucyka i warkocza).
Zdziwiły się zatem kiedy dostały po cebulkach szamponem na 24 mycia w kolorze ciemnobrązowym, który wyszedł na nich czarny. Moje farbowanie ograniczało się jedynie do szamponów typu 24, 8 myć. W roku 2010 szampon się zupełnie wypłukał i włosy wróciły do swojego koloru.
Co ciekawe nigdy nie wiedziałam co to jest rozdwojona końcówka. Nie miałam tego problemu, w liceum jakiś czas brałam skrzypovitę ale nie sądzę, żeby to odniosło większy efekt. Nie wiem co to rozdwajanie końcówek i jak patrzę ile ludzie mają problemów z tego tytułu to momentalnie przestaję narzekać bo dzielne włosięta chociaż tego mi oszczędzają. W 2011 na początku roku byłam chora i rezultatem tego było obcięcie włosów na bardzo krótko.
Byłam przez jakiś czas nazywana Justinem przez rodzaj fryzury. Było to bardzo krzywdzące bo zupełnie inna osoba była inspiracją dla zmiany! Dzielnie pomaszerowałam do fryzjera z wydrukowaną Park Shin Hye (jako Go Mi Nam). Fryzurkę jaką uzyskałam można sobie obejrzeć na powyższym zdjęciu. Bardzo mi się spodobała, była wygodna (co ciekawe NIGDY nie musiałam jej układać, jedyne co robiłam to zrobienie przedziałka po myciu). Nigdy nie musiałam podcinać końcówek, więc chodziłam do fryzjera jak mi się podobało. Cały czas celując w mniej więcej to samo cięcie. Jednak koło września 2011 stwierdziłam, że będę je zapuszczać.
Na dodatek pofarbowałam włosy Venitą w kolorze, który pieszczotliwie określam “pierniczony bakłażanik”. Bakłażan się rzecz jasna wypłukiwał i zostawiał paskudną poświatę. W tym mniej więcej momencie mojego życia włosy zaczęły dopraszać się o więcej uwagi. Pierwszym krokiem (szalenie inteligentnym swoją drogą) było kupienie Tangle Teezera. Na grzyba mi był TT do tak krótkich włosów? Nie wiem. Ale w końcu poczułam, że robię im dobrze. Zapomniałam nadmienić, że niemal cały 2011 rok były traktowane jedynie szamponożelem z Yves Rocher. Był cudowny, sprawiał, że mogłam włosy myć co dwa dni, czasem (szaleństwo!) co trzy. Dnia 13 stycznia 2012 zrobiłam pierwsze świadome zdjęcie dokumentujące.
Od tego momentu zaczęłam Wielką Pielęgnację. Pierwsze na co się rzuciłam to rady dziewuch z jednej strony (suprisingly, NIE wizażu) plus Anwen i wszystko co mi pod rękę wpadło. Rozpoczęłam klasycznie od Alterry, olejku Brzoza i pomarańcza oraz Jantara. Jak tak teraz o tym myślę to mogłam sobie poszukać dokładniej, wyszłoby taniej, ale ważne że zrobiłam pierwszy krok.
Następnie zaczęła się polka z doborem oleju, eksperymentowanie ze… wszystkim właściwie. Przerobiłam olej kokosowy (na początku mi się podobał, potem przestał), przerobiłam Babydream, Alterry 2 rodzaje, Amlę (miałam na włosach jeden raz, po 2 godzinach tak mnie bolała głowa od zapachu, że musiałam zmyć), Brahmi (wtedy nabawiłam się ciężkiego urazu do mleka kokosowego i po dziś dzień mój żołądek rozpoczyna dzikie tango jak tylko słyszy o mleku kokosowym), olej lniany, z orzechów włoskich, oliwę, olej z pestek winogron. Szał ciał i uprzęży. Jako szamponu używałam Babydreama, a potem uroczego TAK dla pomidorków (YES To Tomatoes). Olejowałam twardo co każde mycie, używałam różnych masek (tanich), odżywki Mrs Potters, Isany z olejem babassu.
Dodawałam do każdej porcji odżywki czy maski jakiś olej, najczęściej kilka kropli arganowego. Czasami dodawałam glicerynę. Ładnie się sprawdziła teoria, że jeśli doda się gliceryny do maski, która nas obciąża to przestanie obciążać. Nie miałam pojęcia co mi służy a co nie, dopóki nie dostałam w swoje łapki Bingo. Włosy mi powiedziały, że tak to jest TO.
Dodatkowo na początku dość często robiłam płukanki, pokrzywową, szałwiową. Miałam nawet epizod dodawania skrobii do maski co jak mi się wydaje zmniejszało przetłuszczanie. Za suplementację wzięłam się dość późno, najpierw próbowałam drożdży, ale wydaje mi się, że niewiele zmieniły. Potem próbowałam picia żelatyny, ale też nie widziałam efektów. Od czerwca walczę z wypadaniem i to jest miara tego czy jakaś kuracja mi służy czy też nie.
Nigdy nie umiałam określić typu włosów jakie posiadam, ale z głupia frant próbowałam kilka razy wydobyć z nich skręt, efekty były ciekawe ale nie kontynuowałam. Nie podobały mi się w dotyku, nie podobały mi się wizualnie, w ogóle jakieś takie meh były.
Kontynuowałam zatem normalną pielęgnację zarażając, w stopniu urągającym wszelkim normom, otoczenie.
W kwietniu postanowiłam zrobić coś z kolorem i padło na hennę khadi, ciemny brąz. Indygo się niestety błyskawicznie wypłukało. Zdegustowana tym faktem zaczęłam się zastanawiać dlaczego.
Jako szalony biolog nie byłabym sobą, gdybym nie podeszła do całej sprawy pielęgnacji naukowo. Raz, że całą pielęgnację rozpoczęłam od przeczytania artykułów naukowych na temat włosów i tego co tak naprawdę można im zrobić. Dwa, zrobiłam zdjęcia mikroskopowe włosiętom. Zdjęcia są z maja 2012 roku i przedstawiają 4 włosy z tego samego 1cm2 powierzchni skóry głowy.
Tak, TAKI rozrzut kolorystyczny, grubościowy, strukturalny! Byłam zaskoczona odkryciem i zmobilizowało mnie to nieco do zadbania o kondycję własnej skóry od wewnątrz. Włosy zostawiłam w spokoju maltretując je olejami (zaczęłam robić sobie mieszanki i wlewać wszystko do wszystkiego, całkiem niezła metoda, zaraz powiem o niej coś więcej), odżywkami i maskami (rzeczone Bingo). Najbardziej mi się podobało to z błotem karnalitowym, po części przez zapach. W lipcu jednak skończyło się rumakowanie, włosy dostały w tyłek po raz pierwszy w swoim krótkim życiu. Zostały potraktowane trwałą farbą.
Zapragnęłam mieć na głowie coś, co podkreśliłoby niebieskie oczy (tak w ogóle to apel i gorąca prośba do Was, drogie niewiasty, poradźcie jaki na bogów kolor włosów mógłby wydobyć błękit oczu w kolorze wypranej w Ace flagi UE?). Jednakże, jako że jestem skryto-szalona nie poszłam na całość, zostawiłam niezafarbowany wierzch włosów. Chodziło o efekt wow przy upięciu, podczas gdy rozpuszczone miały się wydawać dość niewinne. Osiągnęłam niezamierzony efekt uzielenienia optycznego własnego koloru. Poza tym znowu dowcip fotograficzny, włosięta z tamtego okresu wyglądają na zmasakrowane, podczas gdy były w stanie całkiem sympatycznym.
Prawdziwe eldorado rozpoczęło się kiedy zamówiłam sobie próbki różnych dziwnych olejów: z pestek malin, z truskawek, z avocado, z kiełków pszenicy, z macadamii oraz kwas hialuronowy. W miarę upływu czasu moja wiedza na temat włosów i produktów zwiększała się i wreszcie po długich miesiącach zaczęłam osiągać efekty, które mnie zadowalały. Ponadto w czerwcu po raz pierwszy zaczęłam uprawiać sztukę samodzielnego obcinania włosów. Głównie chodziło mi o grzywkę.
We wrześniu włosiy dodatkowo dostawały odżywkę b/s Joanny oraz czasami krem ochraniający z Fructisa. Mysia mnie nawróciła z powrotem na pielęgnację silikonową i włosy Fructisa bardzo polubiły. Zakupiłam nawet jakąś najzwyklejszą odżywkę Garniera, ale z niej zrezygnowałam i zastąpiłam ją odżywką Artiste. Polubiłyśmy się, włosom bardziej pasuje skład, mnie cena.
Swojego oleju nie znalazłam nadal, wydaje mi się, że to chyba ten z avocado. Robię zatem przeróżne mieszanki i wlewam do nich co mi do głowy przyjdzie. Próbuję oleju ryżowego, ostatnio sobie zrobiłam czosnkowy na bazie ryżowego (który połowicznie zjadłam, niech będzie przeklęta moja miłość do czosnku). Nie byłabym też sobą jakbym się nie poddała ogólnemu szaleństwu na tle żelatyny. Żelatynowa maseczka działa na moje włosy cudownie. Zwłaszcza ze Stapizem balonow… pardon, tym pomarańczowym. Jest to interesująca maska, której zapach utrzymuje się niesamowicie długo i potrafi zabić wszystko inne. Teraz trochę żałuję, że nie użyłam jej do jajka, L-cysteiny czy do drożdży, może ich zapachy też by zabiła. Obawiam się trochę, że przy okazji zabiłaby też mnie.
Teraz co nieco o mieszaniu, skoro można mieszać oleje i wychodzą fajne miksy, to czemu nie maski? Co jakiś czas zbieram więc wszystko co mam i mieszam w jednym opakowania. Okazuje się to cudownym sposobem na zmniejszenie ilości pudełek w łazience i genialne efekty. Włosy zdecydowanie bardziej wolą miksy. Miałam odżywki które mi niewiele robiły, proteinowe, zwykłe bingo czy obciążające. Zmieszane dają fajny efekt gładkich, błyszczących włosów. Poza tym dość świeże odkrycie, najtańsze Bingo z dodatkiem kilku kropel mleczka pszczelego i zatężonego aloesu bije na głowę wszelkie drogie nawilżające maski. Pod warunkiem, że dodam do tego około 15-20 kropel oleju. Włosy to kochają.
Wracając do kwestii kolorystycznej, na początku października uznałam, że koszmarny kolor, który został z wypłukanej Joanny musi zniknąć. Na tym etapie doszłam do jakże odkrywczego wniosku, że włosy rude wydobywają błękit. Jak rude to rude, zdecydowałam się spróbować henny.
Kretynka ciężka nie wiedziałam, że po tych wszystkich kolorystycznych eksperymentach kolorek ma szanse wyjść wątpliwy. Taki też wyszedł. Jak zrobiłam fotkę z lampą to byłam zachwycona, a jakże! W świetle dziennym natoimiast jest bieda i tragedia. Zdecydowałam się na drugie położenie henny i efekt był nieco bardziej czerwony, ale poza tym niewiele się różnił. Henna i żelatyna są odpowiedzialne za blask, poza tym fakt, że od 3 miesięcy włosy mają zakaz puszczania się luzem również pozytywnie wpłynął na ich wygląd zewnętrzny. W ogóle jakoś niedawno zauważyłam, że włosom się urosło. Widziałam to już wcześniej, ale 2 tygodnie temu to do mnie dotarło jak sobie zrobiłam zdjęcia. Zaczynam się sobie coraz bardziej podobać w takich włosach i wymarzona długość to taka trochę za łokieć.
Jest oczywiście kilka rzeczy, które nadal sprawiają mi problem i mi nie pasują. Nie umiem znaleźć swojego cięcia, nie wiem jak mój typ twarzy powinien zostać potraktowany, żeby wyglądał dobrze. To samo z kolorem.
Ponadto włosy się przetłuszczają. Myję je co drugi dzień i często stosuję puder bambusowy drugiego dnia, żeby nie było widać przetłuszczania jednak wolałabym trwalsze rozwiązanie. Ponadto wypadają. Próbowałam Seboradinu, nie pomógł. Próbowałam drożdży, nie pomogły. Żelatyna takoż. Staram się teraz nie olejować skalpu, ale chcę olejować wszystkie włosy, żadne tam faworyzowanie jednych i olewanie drugich. Próbowałam oleju z Green Pharmacy z łopianu, nic. Teraz próbuję kozieradkę, też nic. Pod wpływem Azjatyckiego cukru mam ochotę spróbować suplementu opartego na związkach siarkowych. Ponadto mam w planach olejowanie olejem czosnkowym. Chciałabym też wydobyć skręt, który w nich jest (i to na dodatek mój ukochany rodzaj). Zakupiłam suszarkę z dyfuzorem i od jutra będę się bawić.
W tej chwili moja pielęgnacja jest minimalistyczna. Mam jeden litrowy słój z randomową mieszanką masek i odżywek, odżywkę Artiste tę nieproteinową, mleczko pszczele, żelatynę, aloes zatężony, mieszankę olejów, szampon Babydream pomieszany z Alterrą i szamponożelem z Yves Rocher, odżywkę bez spłukiwania Joanny (żółtą) i krem ochronny z Fructisa. Olejuję przed każdym myciem, po każdym myciu nakładam też miks masek i odżywek. Próbowałam różnych metod olejowania, ale najbardziej lubię tę na sucho.
pokazać, że nie wszyscy od samego początku są w stanie osiągnąć
spektakularne efekty, czasami trzeba na nie poczekać, a czasami nigdy
się ich nie osiągnie. Ja nigdy nie będę miała grubych, prostych,
ciężkich włosów jakie mają np Azjatki i które uwielbiam. I dobrze!
Poprzez dbanie, poprzez próby znalezienia “swojej” włosowej
pielęgnacji możemy nauczyć się akceptować to, co dostało nam się w
genetycznej loterii. Nie sztuką jest prostować, silikonować włosy i
upodabniać się do kogoś. To bez sensu, wtedy są na świecie co najmniej
dwie osoby o takich samych włosach, przy czym jedna ponosi niesamowite
koszty, aby osiągnąć pewien wizualny efekt i w rezultacie nikt nie jest oryginalny i wyjątkowy.
Każda z Was ma unikalne, jedyne w swoim rodzaju włosy. Mogą się różnić od tego, co Wam się zazwyczaj podoba, nie szkodzi. Przyłóżcie się, poszukajcie, znajdźcie fryzury, kosmetyki, które pasują WAM i które Wasze włosy ukazują w najlepszym możliwym świetle. Takie włosy jak Ty, masz tylko Ty sama, to niesamowite, że każdy z nas dostaje coś innego i z czym innym dane jest mu egzystować. Życzę Wam, żeby każda z Was nauczyła się dbać o własną wyjątkowość i cieszyć się z niej.
Have a nice day and don’t forget to be awesome!
Komentarze
Najładniej wyglądasz teraz 🙂 Zapraszam na moje rozdanie.
To prawda na ostatnich zdjęciach wyglądasz najładniej 🙂 moim zdaniem masz ten typ urody, że możesz zarówno włosy rozjaśnić jak i przyciemnić – byleby kolor był zdecydowany, nadawał wyrazu, a będzie Ci ładnie.
Takie włosowe historie, to rozumiem :>
aaa, wszystko ok tylko nie moglam czytac tego jezyka: wlosieta, co mi wpadnie do lba… jakbym czytala spowiedz jakiejs wiesniaczki.
dokładnie… 'prawdziwa, tru kobieta'
zgadzam sie z Wami… najgorsza MWH…
nie przesadzacie trochę?
bardzo fajny styl pisania, czytało się lekko i przyjemnie.
zdecydowanie podoba mi się taki potoczny język niż ugrzecznione na siłę wypowiedzi.
widać, że dziewczyna ma dystans do siebie i włosiąt.
me approves 😉
Dlaczego najgorsza ? Opisała wszystko co jej włosy przeszły, pokazała całe mnóstwo zdjęć i to najgorsza MHW ?
Anonimy potrafią być wredne.. Teraz można się przekonać.
Desperatki.
Anwenko współczuję takich gości 🙂
Fakt, były słowa męczące i irytujące, ale bez przesady. Nie można być takim egoistą żeby wytykać "błędy" w pisowni. Dziewczyna ma taki język, tak mówi i trzeba się przyzwyczaić.
Mnie irytuje taki wymuszony zabawny, wyluzowany styl. Nie dało się tego czytać niestety, najgorsza MWH. Co do układania włosów po tym cięciu na krótko – to, że nie układałaś nie oznacza, że nie musiałaś – zdjęcia ukazują, że dobrze ta fryzura nie wyglądała. Nie wiem jakie masz wyobrażenie o nieułożonych włosach innych ludzi, ale zapewniam Cię, że gorzej niż Twoja fryzura na tych dwóch zdjęciach nie wyglądają 😉
właśnie że taka forma opisania historii jest bardzo fajna! humorystyczna, potoczna, ale przez to czyta się ją świetnie (a jest chyba jedną z dłuższych). to jest zabawa językiem polskim 🙂
Nooo, czy polskim? Ja nie przepadam za takim nadużywaniem anglicyzmów, w dodatku z błędami (powinno być surprisingly). To samo można by wyrazić po polsku. Piszę to jako filolog angielski.
Kadewu
Okropny styl pisania! az mnie glowa rozbolala jak to czytalam!
Dokładnie, koszmarnie się czyta… nie dotrwałam do końca. Czasami w ogóle nie rozumiem co autorka chciała przekazać, głównie przez "kwiecisty" styl i dodatkowo brak przecinków.
Czy ktoś mi pomoże rozszyfrować co znaczy "TAK dla pomidorków" – jakaś maseczka pomidorowa o której nie słyszałam?
I współczuję koszmarnego otoczenia – "zarażając w stopniu urągającym wszelkim normom otoczenie" – może warto pomyśleć o zmianie towarzystwa? 😉
chodzi o kosmetyki 'yes to tomatoes':)
Najsmutniejsze jest to, że suchej nitki na dziewczynie nie zostawiają anonimy. Według mnie historię bardzo przyjemnie się czyta. Jest wiele zdjęć, szczegółowy opis i historia z przesłaniem – pokochajmy swoje włosy. Przestańcie hejtować, napiszcie własną! 😉
Fajnie pisze;) bardzo "lekko". Widać, że czytelniczka Chmielewskiej, podobny typ humoru. Nie wiem tylko czy to dobrze, że z pielęgnacją skoczyłaś z jednej skrajności w skrajność…
A ja się z anonimami zgodzę. Weszłam, włosy wyjściowe autorki przypominały moje w czarnych momentach mojej pielęgnacji. Niestety ze względu na styl pisania nie dałam rady dotrzeć nawet do połowy.
Bardzo dobrze piszesz, że trzeba zaakceptować swoje włosy! Ja przez chyba jakieś 5-6 lat katowałam swoje falowane włosy prostownicą, bo chciałam proste gładkie i koniec kropka. Dopiero po jakimś czasie stwierdziłam, ze nigdy nie będą piękne jak będę je praktycznie codzienne prostować i skupiać się bardziej na ich kolorze (wielokrotne rozjaśnianie i farbowanie) niż na ich odżywieniu. Początki były średnie, bo wyglądałam jakby piorun strzelił w miotle, ale teraz jestem dumna z tego jak wyglądają mimo tego, że mogą wyglądać jeszcze lepiej 🙂 Mam nadzieję, że nadal będziesz je pielęgnować i wkrótce będą jeszcze piękniejsze! 🙂
Najgorsza MWH jak do tej pory…. Przekaz dobry, ale okropny styl pisania, bardzo męczący i irytujący.
Nie da się tego czytać, nie dotrwałam do końca :/ Autorka wysila się na "fajność :/
Fakt, te liczne dziwne słowa również mnie irytowały. Niestety przestałam czytać to coś w połowie…
To dokładnie tak samo jak ja… nie byłam w stanie dokończyć.
Też nie mogłam dotrwać do końca, przewinęłam na zdjęcia.
historia ciekawa, ok, ale dlaczego tyle tych "wlosiat"? szalg mnie jasny trafil w polowie i sobie odpuscilam, jedynie zdjecia opoogladalam
Jak to tak, nie użyć języka poważnego, naukowego… ! Ludzie zawsze do czegoś się przyczepią 🙂
Autorce MWH polecam blog Idalii. Ona świetnie wyjaśniła jak obsługiwać się henną, może wtedy będzie lepiej 🙂
Ania
Proszę Cię, język pisany i mówiony to dwie różne rzeczy. Niestety w dobie internetu każdy wystukuje na klawiaturze cokolwiek przyjdzie mu do głowy i przez to takie osoby jak m.in. Ty przestają to dostrzegać.
Już się bałam, że będę jedyna z takim odrzuceniem od tej MWH (włosiętawłosiątwłosiętom) ale jednak nie…mimo to jakoś wymęczyłam (i tak nie do końca).
Btw ładne masz te 'włosięta'. No a pomysł z zostawieniem oryginalnego koloru na samym czubku głowy był dość zabawny w skutkach 😀
o rany dużo rzeczy to tak jakbym czytała o swoich włosach:P tyle,że ja bardziej eksperymentowałam z farbami 😛
Mi się styl pisania autorki bardzo podoba, ale może dlatego, że 'umiem internety'. Gdyby prowadziła bloga to na pewno bym tam zaglądała 😀 A tu już do autorki: myślę, że pasowałoby ci coś podobnego do Anwen. Macie bardzo podobny kolor oczu.
dziękować.
Hmm, że czernie? Jak mnie własny ojciec w czarnej peruce zobaczył to ilekroć przeszłam obok niego cały czas słyszałam, że jakby był młodszy to by takiej czarnulce spokoju nie dał. Ja jednak myślę, że wyglądam za staro w ciemnych włosach 😀
dziękować.
Jak mnie własny ojciec zobaczył w czarnej peruce to ilekroć potem koło niego przechodziłam słyszałam, że jakby był młodszy to by nie dał spokoju takiej czarnulce. Ja myślę, że czarny mnie troszkę postarza 😀
Musze tez napisac MWH, bo moje wlosy zaczynaja wygladac naprawde wspaniale ^.^
super historia i świetnie napisana 🙂
Czytając "włosięta" miałam na myśli "kocięta" haha
Miało być z humorem a wyszło pretensjonalnie. Następnym krokiem do bycia TRU kobietą polecam posługiwanie się polskim LANGŁYDŻ. jeden wielki bełkot
Park Shin Hye to dobry wzór :)! Ja się inspiruję Jessicą z SNSD (oddałabym nerkę za jej włosy!), ale wiem, że za nią stoi sztab stylistów itp., więc na starcie ma łatwiej 🙂 Ogólnie włosy azjatyckich gwiazd są strasznie inspirujące, zwłaszcza koreańskich i kiedyś mnie bolało, że nie mam takich jak one… Teraz, głównie dzięki Anwen, nauczyłam się dbać o swoje włosy i polubiłam je strasznie xD Nie mam włosów jak Jessica, ale i tak są w dobrym stanie.
Park Bom z 2NE1 miała cudowne dlugie włosy
Za Park Bom średnio przepadam, w 2NE1 to CL przykuwa moją uwagę, ale w "Go away" miała świetne włosy! Długie, czerwone i zadbane – naprawdę ładne. No, ale to jednak Jessica ma mój wymarzony typ włosów i ma je od dłuższego czasu 🙂
Ja wychodzę z założenia, że oni wszyscy i tak mają często na głowach peruki, genialnych stylistów i generalnie grube włosy. Za to w chwilach zwątpienia przypominam sobie ile Azjatki kombinują żeby wydobyć z włosów fale, które ja mam fabrycznie, ha!
Ale fakt, ja się nie mogę nieraz napatrzeć na włosy różnych koreańskich czy innych azjatyckich idoli 😀
O Cl nawet nie wspomnę bo ją uwielbiam, jednak włosy Bom są moimi wymarzonymi ;))
Dla mnie włosy BoA są chyba na pierwszym miejscu… Zawsze wyglądają na takie zadbane i naturalne. ^^
Bardzo fajnie opisana historia:) Na luzie:)
Rzadko czytam historie włosowe, bo raczej większość jest podobna i wiele dla mnie nie wnosi, ale tę czytałam chętnie, mimo jej długości 😉 Może wpływ na to miał fakt, że autorka, tak jak ja, jest fanką Azji ^^
Włosy ma śliczne i każde ścięcie właściwie było dobre 🙂 Poza tym cudny kształt twarzy, ja z moim kwadratem jestem na to bardzo wyczulona xD Nie wiem, czemu wszyscy narzekają na styl pisania, bo ja uważam, że jest naprawdę dobry 🙂
Czytałam po łebkach, irytował mnie styl pisania… Z nudów policzyłam: Słowo 'włosięta' zostało powtórzone 34 razy (mogłam jakieś przeoczyć). Ogółem historia byłaby fajna, gdyby autorka posługiwała się bardziej przystępnym językiem.
Pozdrawiam.
po co przystepnym skoro mozna byc takim cool
Mi się bardzo to MWH podoba -szczególnie za ostatni akapit:))
cały czas tylko ,,włosięta…" tego się czytać nie da..
bardzo podoba mi się ta analiza włosów pod mikroskopem 🙂
jeśli chodzi o długość, to zdecydowanie najbardziej do twarzy Ci w tej ze zdjęcia z 08.2009. co do koloru, to cały czas mam wrażenie, że to, co swoim włosom serwujesz jest zdecydowanie za ciemne! masz jasne, błękitne oczy, ciemne brązy i kolor wina nigdy ich nie podkreślą, choćby nie wiem co! wiem, że rozjaśnianie jest ryzykowne, ale wg mnie najlepiej byłoby Ci w jasnych włosach. a przynajmniej w jaśniejszych.
pozdrawiam 🙂
zgadzam się, że te ciemne kolory nie są zbytnio trafione – bohaterka mwh wydaje się blada w taki brzydki, niezdrowy sposób, niestety. myślę że lepiej byłoby eksperymentować z czymś zdecydowanie jaśniejszym – moim zdaniem ładnie wygląda w naturalnym kolorze z 2009 roku:)
O właśnie, dzięki dziewczyny za opinie! Powoli przechodzi mi fascynacja rudością i planuję wrócić do swojego koloru ewentualnie trochę rozjaśnić bo cały czas mam wrażenie, ze włosy podkreślają bladość cery w bardzo niezdrowy sposób.
Ale właśnie jakiś rudy, albo miedziany (ciemny) blond bardzo ładnie podkreśliłby niebieskie oczy.
Dziewczyny przesadzacie 🙁 To nie jest blog literacki, a autorka nie bierze udziału w konkursie na najlepiej napisaną MWH. Naprawdę przykre, że można się kogoś czepiać tylko za styl w jakim pisze. Włączyłam moderację i z góry uprzedzam, że wszystkie następne komentarze odnośnie stylu pisania nie będą akceptowane.
brawo, anwen. za wzięcie odpowiedzialności nie tylko za własne wpisy, ale za komentarze również. każdy ma swój gust, prawo do własnego zdania, ale przekonywanie się na każdym kroku w sieci, że haters gonna hate staje się coraz bardziej męczące.
netykieta przestała mieć znaczenie, teraz wśród internautów liczy się, kto jest bardziej chamskim, bezczelnym i jakże dowcipnym trollem, kto ma bardziej alternatywne poglądy, kto jest bardziej pod prąd. smutno patrzeć, jak coraz większa rzesza próbuje na tym fundamencie budować sobie popularność. bardziej przypomina to żebranie o lajka wśród tyleż samo wartej, cybernetycznej społeczności..
Brawo Ania ! Z ust mi to wyjęłaś.
Ciekawe co cZuje ta dziewczyna, ktora nawiasem mowiac dokonala nie zlej roboty z wlosami, bo efekty są wielkie. 🙁
Anwen – tak się właśnie zastanawiałam kiedy stracisz cierpliwość?! Ludzie ukrywając się za monitorem robią się coraz bardziej chamscy i bezczelni:/
Szkoda, że zamiast docenić pracę dziewczyny włożoną w pielęgnację czepiają się tak mało istotnych kwestii jaką jest stylistyka pisania.
fajna historia 😉 kolejna inspiracja 😉
Hej! Bardzo fajna i wyczerpująca historia. Mam mega podobny rodzaj i kolor włosów i też niebieskie oczy! Ja Ci bardzo polecam żel lniany, bo widać, że włosy Ci się bardzo puszą! Płukanka z lnianego, dużo żelu po myciu i od razu zobaczysz efekty:) Ja z moimi niebieskimi oczami ostatnio myślę o blondzie, albo chociaż o rozjaśnieniu mojego brązu, bo ciemny kolor chyba zbyt mi wyostrza rysy twarzy. Wczoraj np. dodałam do maski Bingo naparu z rumianku i (łącznie po 4 takich zastosowaniach) już widzę dużo jaśniejsze, naturalnie wyglądające refleksy. Moim problemem jest jednak przedwczesne siwienie i mając 27 lat muszę je farbować:( liczę na jakiś magiczny suplement, który będzie przywracał naturalne kolory włosom:) A Tobie powodzenia! I dzięki za ten ostatni akapit!:))) Mia
Mam za sobą dodatkowe 2 miesiące pielęgnacji, które okazały się dość brzemienne w skutkach więc wypada trochę skomentować stan aktualny. Odkryłam na przykład, że włosięta kochają l-cysteinę w masce. Błyszczą się i są troszkę sztywniejsze niż zwykle co bardzo mi odpowiada.
Puszenie to jeden z problemów, z którymi nie umiem sobie do końca poradzić. Nakładam nieprzyzwoite ilości żelu lnianego jak go akurat mam, ale nie wydaje mi się, żeby w znaczący sposób wpływał na ich stan. Jedyne co je ujarzmia to kiedy próbuję wydobyć z nich skręt, mam za sobą kilka mniej lub bardziej udanych prób i może za rok doślę Anwen kolejną włosową historię (jak wcześniej dopracuję swój warsztat pisarski coby zaspokoić głód literacki niektórych urażonych i święcie oburzonych czytelniczek, pozdrawiam i niech wam włos lekki będzie). Po podcięciu końcówek włosy mi się zupełnie nie chcą kręcić i w tym momencie dużo łatwiej mi jest uzyskać prostą acz napuszoną fryzurę. Co w zasadzie niczego nie zmienia bo większość czasu włosięta są związane. Pozwalam im na rozpustę jak się grzecznie sprawują w domu.
Również rozmyślam nad rozjaśnieniem i sporo komentarzy potwierdza moje podejrzenia, że czas spróbować rozjaśnienia. Będę zwracać rodzicielce honor bo broniłam się rękami i nogami przez blondem kiedy byłam młodsza, a tu się okazuje, że mać miała rację. Siwe włosy to i ja mam, w szalonej liczbie około 10.
Wlosy fajne, a stylistyka jezykowa inspirowana stylem Chmielewskiej (to informacja dla wiekszosci, ktora tego nie spostrzegla).
mi się z Gombrowiczem skojarzyło 😀
Poza tym, droga autorko MWH, zwracasz się z pytaniem do czytelniczek, jaki kolor włosów wydobyłby błękit Twoich oczu – owszem, rudy jest w stanie to zrobić, jednak, moim zdaniem, Tobie nie pasuje, przynajmniej nie te odcienie, które uzyskałaś. Ja na Twoim miejscu wróciłabym do blondu – do złotych włosów. Takich, jakie dawniej miała Eowina, siostra Anwen – według mnie, w blondzie jest jej najlepiej, chociaż rudy też jej pasuje. Może z Tobą byłoby podobnie?
Jest jedno ALE. Farbowałaś włosy henną. Tak jak ja. Jestem ciemną blondynką i przez pięć miesięcy farbowałam włosy za pomocą henny khadi. Najpierw na rudo, później na czerwony, kasztanowy, na brąz. Tak mi się podobał efekt błyszczących, mocnych, grubych włosów po hennie, że stosowałam ją co dwa tygodnie na całe włosy – prawie jak maskę czy odżywkę. Któregoś razu koleżanka zwróciła mi uwagę, że mam prawie czarne włosy. Końcówki były najciemniejsze. Stopniowo chciałam wrócić do blondu, do jasnych włosów. I… klops. Rozjaśnianie miodem (nakładałam razem z odżywką lub maską na całą noc) skończyło się u mnie rudawo-żółtym odcieniem u nasady, włosów na długości nie rozjaśniło. Sięgnęłam po rozjaśniacz. Dwukrotnie. Miałam znacznie jaśniejsze włosy, ale… zielone. Kolejne wizyty u fryzjera i próby zabicia zieleni nic nie dały. Od rodziców słyszałam, że powinnam ściąć włosy na chłopaka. Ale zależało mi na długości. Ścięłam je krócej niż do ramion, żeby pozbyć się ciemnych końcówek i na własną rękę, jako ostatnią deskę ratunku, kupiłam farbę syoss w odcieniu "słodki brąz". Moje włosy po? Bajka. Po prostu bajka. Nie będę wracać do henny. Wolę walczyć z wypadaniem włosów niż z nierównomiernym kolorem. Wolę walczyć z ich przesuszeniem poprzez olejowanie i nawilżanie niż martwić się o to, że nie będę mogła zmienić koloru włosów. A lubię go zmieniać. Na razie jednak pozostaję przy moim brązie. Mam zielone oczy z rudymi ognikami, więc ten kolor świetnie wydobywa barwę tęczówki. Kolor wyszedł cudny, ciemnokasztanowy, włosy znów się kręcą na końcach, świetnie się układają dzięki powrotowi do boba. Już nie zależy mi na długości. Teraz zależy mi na tym, by były mocne i gęste.
Dlatego z henną lepiej uważać… ja wyrzuciłam swój zapas henny.
A jak z kondycją włosów po rozjaśniaczu? I co to był za rozjaśniacz? Ja się zastanawiam nad użyciem, ale boję się, że stracę połowę włosów, a już dopadło mnie ostatnio jesienne wypadanie i było ciężko. Mia
Szczerze? Spodziewałam się, że będzie znacznie gorzej. Włosy traktowałam rozjaśniaczem w połowie grudnia i później w połowie stycznia, po czym dałam im trochę czasu odpocząć, zanim znów nałożyłam na nie farbę (tym razem tę, o której wspomniałam wyżej). Spodziewałam się większego przesuszenia i bardziej zniszczonych końcówek, ale może mniejsze szkody są efektem tego, że naprawdę regularnie olejowałam w tym czasie włosy, często nakładałam na nie maski i to na dość długo – szczególnie moją ulubioną maskę drożdżową. Moje włosy uwielbiają miód, więc starałam się także w ten sposób je odżywiać. Poza tym delikatny szampon dla dzieci, odżywka po każdym myciu. Nie szarpałam ich, nie spinałam, nie wiązałam, nie stylizowałam – pozwoliłam im żyć własnym życiem aż do cięcia. Mam cienkie i dość rzadkie włosy z natury, ale i tak jestem zdania, że to, jakie szkody wyrządzi rozjaśniacz, zależy od Twoich włosów. Ja podjęłam się samodzielnego rozjaśniania w domu, ale nie zrobię tego nigdy więcej. Co do typu rozjaśniacza – raz joanny (nie ma zbyt pochlebnych opinii,a le akurat był dostępny w pobliskim markecie – mocno przesuszył), raz garniera (włosy po nim były miękkie, gładkie i pięknie pachniały, pewnie ze względu na jakieś chemiczne składniki). To oczywiste, że po rozjaśnianiu włosy będą wypadać, dlatego nigdy nie wolno rozjaśniacza trzymać dłużej niż jest napisane w ulotce. Ja trzymałam znacznie krócej, bo bałam się, że spali mi włosy.
Idź do fryzjera, nie rób tego sama :< za duże ryzyko! Nie polecam. Nigdy nie wiadomo, jaki efekt uzyskasz ani jaką farbę najlepiej nałożyć, by uzyskać taki efekt, o jakim marzysz.
Trzeba pamiętać, że henna oblepia włos.
Damn, a było słuchać mysi jak mówiła, to nie… Wolałam hennę. No i mam teraz hennę. Teraz to chyba nie będę się bawić w domowe zmiany koloru tylko powędruję prosto do Viru. Przekonałyście mnie, że jednak najlepiej będzie spróbować blondu, a przynajmniej czegoś trochę jaśniejszego niż to co mam teraz.
Dziękuję za radę!
Żałuję, że nie pokazałam mojego zdjęcia w jasno blond peruce :> Ciekawe jakie wtedy miałybyście opinie.
Dzięki za odpowiedź i pozdrawiam! Powodzenia w kolorach i pielęgnacji 🙂 Mia
ps. Zapomniałam dopisać – NIE CZESZ swoich włosów po myciu! 🙂 Przeczesz je ewentualnie z odżywką do spłukiwania, a potem już nie. Później wspomniany przeze mnie żel lniany – daj swobodnie wyschnąć i będzie cudnie 🙂 Mia
O stylu pisania sie nie wypowiem… O pięlegnacji Twoich włosów, owszem. Czego się spodziewasz przy stosowaniu takich kosmetyków do włosów? Nie dziwie się, że masz w takim stanie włosy, poszarpane, suche, zniszczone. Po prostu nie dbasz o nie odpowiednio. A i jeszcze jedno, pod mikroskopem optycznym nic nie zobaczysz, musiałabyś użyć skaningowego mikroskupu, ponieważ struktura włosa jest niewidoczna pod tak małym powiekszeniem, a wiadomo, że w skład struktury wchodzą glównie białka.
Ale ja bardzo dużo zobaczyłam pod mikroskopem. Różnice w grubości, strukturze. Nie miałam zamiaru dogrzebywać się do struktury białek i dokładnej budowy rdzenia i kory. Ale mało przewijało się przez ten blog zdjęć mikroskopowych włosów i uznałam, że pokazanie jak mogą się różnić włosy jednej osoby będzie ciekawe.
A jakich kosmetyków używam? Jak wg Ciebie powinnam dbać o nie odpowiednio? Kim jesteś że tak autorytatywnie wypowiadasz się o włosach, których nigdy nie widziałaś na żywo?
To ja nie wiem co Ty widziałaś pod mikroskopem. Twoje włosy nie są jakieś wyjątkowe, dużo osób ma taki rodzaj owłosienia na głowie. Jak dbać? Przede wszystkim wybrać się do salonu fryzjerskiego, dobrać odpowiednią fryzurę, dociązyć włosy prostym cięciem, dobrać kolor, zrobić odpowiednią pielęgnację i doprowadzić je do ładu. Wspominałaś, że masz problem z wypadaniem włosów, może wartośc zadbać o siebie? Zrobić badania? Nie tylko morfologie krwi, z wypadaniem włosów jest jak z bólem głowy, jest trudne do rozpoznania i podjęcia odpowiedniego leczenia. W Twoim przypadku, nie ryzygnowałabym z silikonów, które Tobie mogą pomóc, a zrezygnowałabym z silnych detergentów do mycia włosów, które je dodatkowo wysuszają. Nie wiem w jakim stanie są Twoje włosy na dzień dzisiejszy, ale może warto zrobić radykalne cięcie i zadbać o włosy tuż przy skórze głowy, by rosły silne, mocne i zdrowe.
Nie ma włosów nie do okiełzania, jest tylko nieodpowiednia pielęgnacja.
Pozdrawiam.
Cool, dziękuję pięknie za porady. Faktycznie ociągam się strasznie żeby iść do lekarza, i zrobić badania. Podejrzewam też, że największy wpływ na stan moich włosów ma niestety stres.
Ale dlaczego uważasz, że NIE są doprowadzone do ładu? To mnie dotknęło, bo może nie są tak piękne jak włosy Anwen czy innych dziewczyn ale w porównaniu do tego co było zmiana jest ogromna, są miękki, błyszczące. Nie zauważyłam wysuszenia ani poszarpania, które mi zarzucasz.
Poszarpanie masz za zdjeciu z grudnia 2012, napiałam, ze nie wiem w jakim stanie masz teraz włosy 🙂
moim zdaniem ciekawa historia 😀 nie przejmuj się komentarzami dt. Twojego stylu pisania bo nie pisałaś tego wszystkiego polonistom do recenzji, tylko po to by opowiedzieć coś ciekawego o swoich włosach. zazdroszczę Ci ze miałaś możliwość zrobienia zdjęcia włosom pod mikroskopem 😀 teraz sama bym się nie bała ale kiedyś to byłaby masakra:D
Pastel, tak! Rudości i błękit oczu współgrają – trafiłaś 🙂 A czy nie masz przypadkiem twarzy w kształcie trójkąta lub diamentu? Nie widzę wyraźnie en face, więc sprawdź może na tej stronie, może doznasz olśnienia, zdefiniowanie kształtu twarzy to podstawa w doborze fryzury (mnie zdefiniowanie wręcz uszczęśliwiło):
http://thebeautydepartment.com/tag/face-shape/
~ czarnuszka
Dziękuję Ci pięknie za link!
Twarz mam najszerszą na linii kości policzkowych. Dlatego staram się zawsze mieć jakieś włosy dookoła twarzy, które to maskują. Zwłaszcza jak mam związane. Plus mam podwójny podbródek i potworne kompleksy z tego powodu 😀
Tak, przy odwróconym trójkącie kości policzkowe mogą być też wyraziste – u Ciebie linia czoła jest dość wyraźna, a broda ostro zakończona – ale bierze się całościowo kontury i dopasowuje do jednej z figur geometrycznych, stąd pomyślałam właśnie o trójkącie. I wówczas łatwiej do dookreślonego kształtu dopasować kształt włosów, który z twarzy wydobędzie cale piękno. Kanony na bok – owal to nie wszystko i niewielki % ma owal – u mnie sześciokąt z szerszymi kościami policzkowymi 🙂 a mówiono mi zawsze, że okrągła, ale zobaczyłam to dopiero po zeszczupleniu policzków. Do tego jeszcze dołożyć rysy (ostre, miękkie), karnację, odcień skóry (chłodny, ciepły), kolor oczu i wszystkie puzzle są na swoim miejscu 🙂 Być może najlepiej poczujesz się w jaśniejszych, ciepłych, miękkich rudościach i blondach z refleksami… o i w grzywkach skośnych i prostych na zdjęciach też jest fajnie.
~ czarnuszka
W sumie… Pomogłabyś mi w określeniu kształtu twarzy i typu urody? Napisz proszę do mnie na maila (mój mail to nick PastelToori plus końcówka typowa dla gmaila if you know what I mean ;)) to Ci podeślę zdjątko en face.
no i znowu, proste włosy juz nie istnieją?
Właśnie, dawno nie było "prostowłosej" historii! :(:(
Witam!
Droga autorko MWH – mamy podobną urodę polskiej szarej myszki więc opiszę tutaj moje poszukiwanie fajnego koloru na "włosięta ;)". Mam jasną cerę, włosy popielato – brązowe, oczy szaro – niebieskie. Do tego cerę ze skłonnością do przebarwień. Na początku robiłam ten sam błąd co Ty – mahonie, czerwienie, śliwki. Efekt mi się podobał, ale jak dziś oglądam zdjęcia z tego okresu.. o zgrozo :). Później czekoladowe brązy pod wpływem fascynacji urodą ciemnookich hiszpańskich piękności, do których mi bardzo daleko 😉 Taki kolor mnie postarzał, w tym negatywnym sensie, wydaje mi się że podobnie jak Ciebie teraz te ciemne kolorki. Bardzo chciałam blond, fryzjerka powiedziała, że się nie podejmuje zniszczenia moich włosów.. i tak zaczęła się historia rudości. Farbowałam lorealem kolor mango, efekt bardzo mi się podobał, znajomi chwalili. Niestety po pół roku farbowania na rudo, na włosach pojawiła się żółto-miedziana bardzo nienaturalna poświata, jakby "przefarbowanie"?. Odstawiłam kolor mango i zaczęłam farbować kolorem havana. Jest to jasny brąz z bursztynowym połyskiem. Teraz jestem bardzo zadowolona z efektu 🙂 Polecam Ci spróbować tą farbę lub poszukać podobnego koloru henny (ja nigdy henną nie farbowałam). Fajnie podkreśla niebieskie oczy, z cery wydobywa jakby ciepło, wydaje się bardziej złocista niż blado-szara. Pomimo braku rozjaśniacza w tej farbie, bez problemu udaje jej się pokryć moje ciemniejsze o kilka tonów włosy 🙂 Wiem, że może zostanę tutaj zlinczowana za polecanie farby chemicznej, ale chodzi mi tutaj bardziej o kolor niż promowanie firmy. Osobiście uważam, że loreal preference wyrządza mniej szkody od syossa lub loreal casting, których też używałam 🙂 Może kiedyś spróbuję henny… Pozdrawiam serdecznie Ciebie i wszystkie czytelniczki 🙂
Marta
Masz może jakieś link do jakichś swich zdjęć? 🙂 Pozdrawiam, Mia
Szczerze… wolałabym nie udostępniać, internet jest okrutny 😉 Musicie uwierzyć mi na słowo, kto będzie chciał, posprawdza na sobie 🙂
Pozdrawiam Marta
wpisałam w google tę farbę i wydaje mi się, że bohaterka mwh powinna koniecznie spróbować jak nie tego samego koloru to przynajmniej czegoś podobnego – piękny kolor!:)
Bardzo inspirujący ostatni akapit – nigdy nie patrzyłam na włosy jako coś podkreślającego naszą indywidualność 😀
Teraz wyglądasz zdecydowanie najładniej:)
znakomicie opisana historia i swietnie zilustrowana:)
ja też już kocham swoje włosy. Są cienkie, lekkie, obecnie jest ich trochę mało, ale końcówek rozdwojonych to ja nie miałam daaawno. Poza tym w mojej rodzinie nikt takich nie ma i pomimo iż w dalszym ciągu jestem w trakcie szukania idealnych dla nich kosmetyków, to dzięki nim poznałam przynajmniej trochę zagranicznego rynku kosmetycznego, a jest to jakieś doświadczenie, dlatego w 100% zgadzam się z kilkoma ostatnimi zdaniami ;]
Włosy ładnie błyszczą, ale kolor nietrafiony, w ogóle nie wydobywa Twojej urody.
według mnie włosy wyglądały najlepiej w grudniu 2008 jak masz takie słodkie loczki 🙂 mam nadzieję że uda Ci się przywrócić skręt
Obawiam się, że to raczej będzie trudne 😀 Jestem chyba tym typem, który traci skręt w miarę jak włosy są w coraz lepszej kondycji.
Najbardziej podoba mi się kolor po pierwszej hennie, najładniej podkreślał Ci kolor oczu 🙂 Obecny kolor włosów zajął miejsce drugie, ale trzeba przyznać, że wyglądają zdrowiej.
Nie rozumiem… ta MWH urzekła mnie właśnie stylem i budzi niezrozumienie, że "włosięta" tak rażą ogół… młody wiek widocznie sprawia, że chyba przyzwyczaiłam się do złego przekładania mówionego, luźnego języka na internety, a nadmiar zdjęć ilustrujących stan włosów dodatkowo podkreśla wartość tej historii. Przeszkadza komuś, że nie są wściekle proste? Wybaczcie, ale prawda jest taka, że naturalnie proste włosy t o nie jest większość Polski, a jednak spora część włosomoniaczek szczyci się uzyskaniem ma jednak takie, nie inne geny. Z naturą nie wygramy, cóż.
Najbardziej podoba mi się fryzura z ostatnich zdjęć. Idealnie podkreśla swoją urodę chodzenie w spiętych włosach, o ironio. Rozpuszczone wyglądają tak… smutno. Spięcie uwydatnia zaś szyję. ♡ Warto jednak pamiętać, że to tylko moje subiektywne odczucie.
Zazdroszczę racjonalizmu bohaterki, bo ja sama, głupia, mimo młodego wieku (szesnaście lat, wiecie, taki bachor) zrobiłam sporo krzywdy moim kłakom. Sam szampon jako podstawa pielęgnacji to nic złego, jeśli nie narazisz ich na więcej złego. Suszarka, rzadkie przycinanie, ostatecznie sięganie po farbę… u Pastel Toori widać pogorszenie ich stanu zaraz po farbie "na 24 mycia", zauważyliście? To wyobraźcie sobie, ile cierpień musi mieć kilkukrotne farbowanie na ciemne kolory, gdzie czarny był pionerem. ;A;' I jeszcze rozjaśnianie na początek roku, które nie dość, że wyszło… no, jak wyszło, to dało sporo szkód.
Podoba mi się tutaj sposób pielęgnacji, polegający na systemie: olejowanie—mycie delikatnym szamponem—odżywienie maską—zabezpieczenie bezsilikonowe—zabezpieczenie silikonowe (krem ochronny z Fructisa raczej ma jakieś, jeśli dobrze doczytałam, prawda?). Sama mam podobny system, choć polegający dokładniej nie na kremowaniu (Isana♡), również na sucho, a także silikonowym serum w miejscu kremu ochronnego. Nie stosuję też mocnego odżywiania na ten moment, bo muszę wpierw wykończyć swoje lekkie odżywki i Garniera (fajna kombinacja oleju z awokado i masła karite, ale nie kupię więcej, bo od pewnego czasu nastawiam się na kupowanie produktów NIE testowanych na zwierzętach .///.)… niemniej, po ich wykończeniu przestawiam się na odżywianie maskami przy każdym myciu, co by je trochu rozpieścić.
Nie chcę tu zanudzać, więc PYTANIE DO BOHATERKI MWH I EWENTUALNYCH POBOCZNYCH CZYTELNICZEK: które BingoSpa w Waszym odczuciu wydaje się dawać najlepsze odżywienie? Nie próbowałam żadnej, a przed kupnem, oparcie o konkretne opinie będzie miło, szczególnie, że tak dużo opinii w Internecie, że trudno się zdecydować… od której byście zaczęły na moim miejscu? .w.
Ahaha 😀 Zwróciłaś uwagę na szyję! Ciekawa byłam czy ktoś powie coś o upięciu. Też uważam, ze prezentuję się najlepiej w upiętych włosach 😀
Ja najbardziej lubię Bingo z Błotem Karnelitowym, ale to z zieloną glinką też bardzo mi pasowało. One same w sobie nie są szczególnie treściwe i ja je zwykle ulepszam dodając mleczko pszczele, aloes, miód, l-cysteinę. Najtańsze są dwa rodzaje, które występują w Tesco więc może wypróbuj jedną z tych dwóch?
Może tu autorka zauważy moją sugestię! Koniecznie wejdź na bloga Idalii, która pisała dużo o hennie, m.in. Cassie, czyli neutralnej, lekko rozjaśniającej. Ostatnio wrzucała kilka linków o naturalnym rozjaśnianiu do bloga SmallRosie. Moim zdaniem, jeśli połączyłabyś te dwie metody po jakimś czasie udałoby Ci się bez szkody dla włosów rozjaśnić je w ładny sposób. Potem mogłabyś podkręcić efekt np. słodką papryką 🙂
Ania
Dziewczyny, mam pytanie z innej beczki. 🙂
Czy jeśli mam u fryzjera prostowane włosy na okrągłej szczotce, i podczas tego widzę, że z moich włosów się "dymi", to wtedy się palą? I przez to się rozdwajają? Dodam, że farbuję włosy czerwienią co trzy miesiące. : )
Jak dla mnie ten "dym" to woda która paruje z włosów pod wpływem ciepła suszarki 🙂
Ale jeśli temperatura jest aż tak wysoka, by woda parowała "gęsto i widocznie" to dla białka włosów za wesoło nie jest. Chyba.
A m nie się wydaje że autorka powyższego tekstu mogłaby spróbować z blondem, ładnie wydobywa niebieski kolor oczu. Też jestem niebieskooka i zafarbowałam kiedyś na mahoń i to była porażka. Czytałam gdzieś że jeśli ma się cerę koloru ciepłego (skłonność do pękających naczynek, rumień itp.) to kolor włosów powinien być w tonacji chłodnej i na odwrót.
Skąd w Was tyle jadu?
Moim zdaniem przyjemnie się czytało tę historię. Lekko i z humorem. Przede wszystkim z dystansem!
Taka nagonka na stylistykę dziewczyny kojarzy mi się z IV kongresem kobiet, gdzie pyta.pl zadawała pytania i wielkie oburzenie uczestniczek, że jak tak można.
Nie wiem czemu, ale przypominasz mi trochę (na niektórych zdjęciach) aktorkę z House M.D. (Jennifer Morrison).
Prawda, rude włosy pięknie podkreślają oczy, też to przerabiałam. Ale niestety moja piwonia na twarzy spowodowana alergią nie współgrała z hennowym odcieniem. Na zdjęciach widzę, iż aktualny kolor "wydobywa" róż z Twojej cery. Myślę, że zimny brąz byłby lepszym rozwiązaniem…
Świnka Pigi atakuje… Dziękuję za opinię 😀 Z całą moją miłością do prosiaczków i świń wszelkiej maści i autoramentu wolę się wizualnie do niech nie upodabniać. Zatem blond 🙂
Oink, oink!
Z blondem może być ciężko przez hennę, dlatego doradziłam zimny brąz. Powodzenia!
Pastel Toori – dodałaś mi optymizmu 😉 Ja też różnymi sposobami starałam się walczyć z moimi włoskami, ale doszłam do wniosku, że skoro chcą być takie jakie są, to muszę im na to pozwolić 😉 Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że warto 😉
PS: Tyle tu niepochlebnych opinii – skądże one?? Mój humor po przeczytaniu notki jest o niebo lepszy 😉
Pozdrawiam Was, Anwen i pozytywna bohaterko MWH 🙂
Super, że chociaż jedna osoba się uśmiechnęła przy czytaniu 🙂 That was the point.
Hahahahhaha, nie mogę też poszłam do fryzjerki ze zdjęciem dramowej postaci! Tylko nie Go Mi Nam, a Go Eun Bi z The Musical 😀
Widzę szał na fryzurki typu drama guurl ;D
A tak btw to Twoja historia jest mega i mam nadzieję, że w końcu znajdziesz odpowiednie "wszystko" <3
Te fryzurki często bardzo fajne są, tylko nieszczególnie dopasowane do rodzaju włosów jakie posiadają Polki.
Dzięki <3
Ja poszłam do salonu z fryzurą na japońskiego basistę zespołu rockowego na moich kręconych włosach wyszło z tego ciekawe cudo… 😀
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania 😉
i rozbroił mnie fragment z obcinaniem uczuć po złamanym sercu 😉 ileż to centymetrów straciłam przez te męskie szkodniki! ;d
moim cienkim i delikatnym wlosom takie mieszanie ze soba masek a zwlaszcza szamponow zle sie sprawdza w efekcie mam gwarantowane przeciazenie na dodatek mój skalp tego nie znosi i zaczyna sie przesuszac czy pojawiac łupież dlatego u mnie najepiej sprawdza sie prostota i minimalizm: pierw zwykly szampon oczyszcajacy potem kolejny o wzbogaconym nieco przyjaznym składzie i nastepnie odzywcza maska..apropo koloru uważam że dobrze by ci było w kolorze blond ale nie rób tego drastycznie najlepiej zacznij stopniowo od pasemek i sama stwierdzisz czy ci pasuje blond wlosy wymagaja tez innej szczegoolnej pielegnacji bo szybko żółkną ale to juz sama stwierdzisz o ile chcialabys spróbowac z blondem..pozdrawiam
a gdzie jest PIWo???:(
Wielkie WOW za tak wyczerpującą historię. Najbardziej mi się podobasz w tej krótkiej fryzurce oraz na pierwszym zdjęciu – farbowanie Joanną. Te wycieniowane i falujące przy twarzy włosięta (:D) tak ładnie Ci ją okalają.
Najlepiej jakby autorka rozjasnila troszke wloski na zywy kolor i zapuscila grzywke, wydaje mi sie ze to najbardziej odpowiednia fryzura.. I nie cieniowac ich za bardzo. Ciecie w ksztalcie u ale delikatnie!:)
ja spróbowałabym z żelem lnianym i płukanką z niego tak jak radzą dziewczyny. Ładnie nawilża i wydobywa skręt. W dodatku popracowałabym z produktami dla cg( włosów kręconych) Czesanie tylko na mokro itd. Próbowałabym dojść d kręcenia włosów, ale może to tylko moje zdanie.
Hahah, pozytywna wariatka;) Pozdrawiam
Oczywiście, ze rudość wydobywa błękit oczu, ale nie buraczkowa, a bardziej złocista, cynamonowa i karmelowa.
Spróbuj określić swój typ urody. Patrząc po fotkach z włosami niefarbowanymi masz albo typ urody "cool summer " albo "clear spring" (po zdjęciach nie podejmę się ocenić jednoznacznie, monitor i aparaty lubią przekłamywać):
http://urugwajska-kontrolerka-parkometrow.blogspot.fr/2012/01/analiza-kolorystyczna-cz-i.html
Jeśli "lato" to powinnaś raczej stawiać na chłodne brązy a nie na rudości, wtedy kolor włosów ładnie wydobędzie całą twarz i oczy (a rudy je zgasi, zdominuje Cię, będzie widać głównie włosy).
Jeśli wiosna to jak ktoś wyżej napisał: postaw na cynamon, karmel.
Tak, myślę, że teraz zdecyduję się na odcienie karmelu. Dziękuję.
historia bardzo ciekawa, włosy przeszły wiele, ale udało Ci się:) no i poznałam nowe słowo "włosięta" :))
Widać, że autorka jest fanką Chmielewskiej 🙂 Tak jak i ja, więc mnie się podobało. A sama historia jest dla mnie bardzo zachęcająca, ponieważ sama ciągle szukam idealnej pielęgnacji dla siebie, a z MWH zawsze wyczytwałam, że to takie proste i efekty są natychmiastowe. U mnie niestety tak nie jest.
pewnie najdłuzsze włosy na swiecie (?) http://wiadomosci.onet.pl/fotoreportaze/ciekawostki/uzalezniona-od-swoich-wlosow,5434993,13838277,fotoreportaz-maly.html#photo13839378 zobaczcie konieczne 🙂 ale to juz jednak przegięcie ;p
Włosy włosami, ale jak Ty cudownie się zmieniasz 😀
Podobno najlepiej niebieskość oczu wydobywa rudy, ale wg mnie to nieprawda. Kiedy moja przyjaciółka, właścicielka szaroniebieskich oczu pofarbowała się na rudo, wielkiej zmiany nie było, ale przy włosach w odcieniach chłodnej czerwieni/wiśni/burgundu jej skóra wydaje się nieco jaśniejsza, a oczy nabierają niebieskości i ta różnica jest wyraźna.
podrzucam moje zdjęcia, bez żadnego fotoszopa, podkręcania kontrastów itd. no poza zamazanym nosem w paincie ; ) oświetlenie było mniej więcej takie same, nie noszę soczewek. nie zauważyłam zbyt wielkiej różnicy w wydobywaniu koloru oczu przez zmianę odcienia włosów, ale może to u mnie tak jest ; D
rude; http://sphotos-b.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc6/261974_1738128105143_3233724_n.jpg
naturalne; http://img717.imageshack.us/img717/4271/66151490.jpg
Hej, mam pytanie odnośnie Jantaru 😉
Biorę udział w akcji wcierania i zastanawiam się, czy mogę stosować go nieprzerwanie przez 4 tygodnie, czy powinnam koniecznie zrobić przerwę po trzech, zgodnie z zaleceniem producenta.
Będę wdzięczna za odpowiedź 🙂
Dokładnie, trzeba zaakceptować swoje włosy i odpowiednio o nie zadbać,żeby wydobyć z nich naturalne piękno 🙂 Fajna historia 🙂
Jeśli mogę coś zasugerować, to wg mnie, najbardziej odpowiednim kolorem włosów dla Ciebie i każdej z nas, będzie ten najbardziej zbliżony do naturalnego, zresztą wg Twojej własnej maksymy, którą wyraziłaś na końcu swojej historii. Myślę, że akceptacja, o której piszesz nie dotyczy tylko struktury włosa ale też i jego koloru.
Wydaje mi się, ale to tylko ocena na podstawie prezentowanych tu zdjęć, że Twoim kolorem jest po prostu BRĄZ… Odcień chyba najbardziej zbliżony do koloru, który miałaś na włosach w kwietniu, marcu 2012 roku, wg fotek. W zależności od producenta farb ten brąz jest różnie zwany – sarnim, karmelowym etc.
Jeśli chodzi o kształt włosów to się nie wypowiem bo ważna jest przecież tutaj cała sylwetka a nie tylko twarz, ale dobre, delikatne cięcie i odpowiednia stylizacja nigdy nie jest zła 🙂
A tak z innej beczki, oglądam te fotki, oglądam i nagle…skąd tu moje zdjęcie ??, mam na myśli fotkę z kwietnia 2010 r., z profilu – moje włosy, mój profil 🙂
Notabene Twoja struktura włosa wydaje mi się bardzo zbliżona do mojej – "ni to pies ni wydra", tzn. ani falowane ani proste, moje czasem się kręcą. falują czasem są proste, takie nieprzewidywalne, jak właścicielka 🙂
Uwielbiam literaturę, lubię Chmielewską i styl narracji z nutką autoironii i dystansu, masz potencjał, "lekkie pióro" wg mnie troszkę pracy i efekt może być powalający, serio. No ale to tak "na marginesie" bo przecież tu nie o tym, wybacz…
O rany rany! Poważnie? Nareszcie ktoś z włosami podobnymi do moich?! Myślałam, że nigdy nie znajdę swojej włosowej siostry. Muszę sama testować i eksperymentować i robić wszystko po omacku, bo większość hitów włosowych mnie nie pasuje. I zgadzam się, że w kwestii koloru też nie powinnam za bardzo szaleć. Aktualnie jestem w trakcie powrotu do naturalnego z ewentualnym karmelowym poblaskiem. Ale nie powiem jak wyglądam teraz po dwóch kąpielach rozjaśniających, które sprawiły że mam tęczę na głowie, a w sporej części jestem ogniście czerwono ruda. Plus planuję wrócić do grzywki takiej na prosto, nieco lżejszej i chcę też wycieniować włosy żeby się lepiej kręciły.
:DDD
Pisanie porzuciłam. Pisywałam czasem recenzje na jeden portal ale uznałam, że to nie moja bajka. Pisanie sprawia mi frajdę ale żeby rozwijać warsztat i żeby nabyć umiejętności trzeba pisać regularnie, a ja tak nie potrafię. I dla mnie każde konstruktywne słowa są ważne, czy to o włosach czy to o stylu 🙂
Mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy, jeśli wydobędziesz skręt;)
Po ogarnięciu koloru, podcięciu grzywki i wycieniowaniu coby uwidocznik skręt mam zamiar podesłać Anwen małą aktualizację 😉
Ostatni akapit mnie wzruszył. 🙂
Mam takie same oczy i chyba podobną karnację (opalam się na czerwono, potem brązowieję, żyły na nadgarstku niebieskie), też przechodziłam przez różne kolory. Naturalny mam szczurzy ciemny blond. Od kilku lat farbuję Garnierem 4.15 Mroźny kasztan, wiem też, że jest 5.15 z Castinga Mroźny kasztan, teoretycznie wg numerów jest ton jaśniejszy. Spróbowałabym ten 5.15, jaśniejszy zawsze można przyciemnić.
Nie przejmuj się krytyką, jak widać anonimowe czytelniczki nie mają poczucia humoru.
Pozdrawiam, Ola
Ooo, dziękuję pięknie za polecenie konkretnych farb 😉
Najlepiej na ostatnich zdjęciach.
Pastel Toori – jak ja uwielbiam taki kolor włosów jaki masz na ostatnich zdjęciach 🙂
A historia świetna. Powodzenia w dalszej pielęgnacji.
Pozdrawiam
Jesteś bardzo mądrą osobą, Pastel Toori! Bardzo, bardzo przyjemnie czyta sie tę włosową historiię 🙂
Ja również mam ochotę na ciąg dalszy!
A próbowałaś odżywki do włosów Jantar ? 😉
Opisałam na moim blogu jak podziałała na mnie .
http://miikaaxy.blogspot.com/