OPOWIADANIE
“Pewnego letniego poranka Lucy Liu została obudzona przez promienie słońca, które skradały się zza zasłony i wdzierały pod powieki, docierając do wrażliwych na światło źrenic, tym samym budząc dziewczynę ze snu. Niestety, nadeszła pora wstać z łóżka i zacząć nowy dzień. Jedząc śniadanie Lucy wymyśliła sobie, że przejdzie się dziś do jej ulubionego zakątka – Liriam. Była to rozległa polana połączona ze ściśle przylegającym do niej lasem i mała sadzawką. Lubiła to miejsce ze względu na jego tajemniczość. Mimo, że chodziła tam często i od bardzo dawna, nigdy nie poznała do końca jego budowy. Nieraz zdarzyło się, że zabłądziła w labiryncie brzóz i leszczyny. Wychodząc z domu dziewczyna zabrała ze sobą swego psa – Rikę – jej oddaną przyjaciółkę. Po wędrówce leśną ścieżką, po kilkunastu minutach znalazła się na miejscu. Od pewnego czasu, wchodząc do lasu miała wrażenie, że budowa drzew uległa zmianie. Nie przejmując się tą myślą, dzielnie szła naprzód, a pies wesoło podskakiwał u jej nóg. Kiedy oboje doszli do jeziora, dziewczyna postanowiła, że usiądą i odpoczną przez chwilkę wsłuchując się w spokojną muzykę, jaką niosły szeleszczące liście na wietrze. Przysiadła na zielonej trawce, a obok niej położyła się Rika.
Lucy znalazła się w dziwnym miejscu, był to dobrze znany jej las przy polanie, lecz jakby trochę bardziej… magiczny. Nie można było dostrzec jasnego słońca, wszędzie panował półmrok. Krzewy były świecące, jakby posypane fluorescencyjnym pyłem, a dookoła latały ważki, motyle i biedronki, które wydawały się większe niż w rzeczywistości i kiedy wytężyło się wzrok można było dostrzec śmiejące się twarze. Zaciekawiona dziewczyna postanowiła wejść w głąb lasu. Idąc wzdłuż ścieżki, dostrzegła, że na korze drzew wypisane są fikuśne szlaczki. Myślała, że to jakieś drogowskazy, jednak nie mogła zrozumieć nieznanego jej języka, w jakim zostały napisane. Dochodząc do centrum lasu dostrzegła coś na kształt altanki. Miejsce to było urocze, niczym wieża księżniczki. Mimo, iż Lucy była trochę zaniepokojona wszech przejmującym mrocznym klimatem, odważyła się wejść do środka. Zapukała w mosiężne drzwi, lecz nikt się nie odezwał. Postanowiła zaryzykować i przejść przez drzwi bez niczyjego pozwolenia. Kiedy tak uczyniła, ujrzała piękne wnętrze altany. Pomieszczenie to dorównywało pokojom w zamku księżnej Diany. Piękne królewskie łoże pokryte było seledynową jedwabną narzutą, po bokach pokoju rozmieszczone były mahoniowe szafy, na podłodze rozłożony był puchaty dywan. Całość oślepiała przepychem i dużą ilością zdobień. Kiedy Lucy analizowała i podziwiała tak piękny wystrój usłyszała jakiś ruch w kącie pomieszczenia. Wystraszona cofnęła się kilka kroków w tył, jednak po chwili dostrzegła kruchą postać. “To tylko zwykła dziewczynka…” – pomyślała Lucy, jednak kiedy dziewczyna wstała, ujrzała jej długie, sięgające aż do ziemi włosy. Były to bardzo zadbane włosy, miały piękny odcień blondu. Były grube i mocne, ale przede wszystkim bardzo lśniące. Lucy pomyślała, że oddałaby wszystko by móc zamienić swoje wyblakłe, suche jak siano i trudne do ułożenia włosy, na ujrzane kędziory.
– Cześć… – powiedziała dziewczyna. – Mam na imię Alice. Jak się tu znalazłaś?
– Lucy. Szłam właśnie lasem, gdy ujrzałam Twój śliczny domek i postanowiłam tu zajrzeć. – odpowiedziała Alice. Mimo, iż dziewczynka sprawiała wrażenie pogodnej, to wyraźnie dostrzec można było smutek malujący się na jej twarzy. – Alice, czy coś się stało? Jesteś smutna z powodu, że tak sama tu weszłam? Wiem, nie powinnam była, ale…
– Nie, nie dlatego jestem smutna, nie gniewam się na Ciebie. Wiesz, nie otworzyłam Ci drzwi, ponieważ jestem przywiązana do tego haka – wskazała mi sporej wielkości hak znajdujący się w ścianie, do którego przywiązane były jej włosy.
– Och! Ależ Alice! Kto Ci to zrobił!? Musimy Cię jakoś odpiąć od tego czegoś! – krzyczała zszokowana Lucy.
– Nie przejmuj się tym tak bardzo. Jestem przyzwyczajona, spędziłam tak większość mojego życia. Zobacz, moje włosy są wystarczająco długie, żebym mogła poruszać się po całym pokoju, jednak do drzwi nie sięgam. Nie mogę się stąd wydostać, nawet jeśli bardzo bym tego chciała. – wyjaśniła długowłosa.
– Ale ten hak… Jest na jakiś zamek? Kłódkę? Może można go jakoś otworzyć? – myślała Lucy.
– Jest na specjalny zatrzask. Próbowałam otworzyć go wiele razy, jednak bez specjalnego krążka, nie da się go otworzyć.
– Specjalnego krążka? Kto go ma? Kto w ogóle Cię tu zamknął!?
– To bardzo skomplikowana historia. Mogę Ci powiedzieć tyle, że człowiek, który mnie tu zamknął odwiedza mnie tu czasem. Zawsze ma twarz okrytą materiałem, więc nie wiem, jak wygląda, niewiele też mówi, przynosi mi tylko jedzenie, ubrania i książki. On ma krążek. Może mogłabyś mu go wykraść? – zapytała z nadzieją Alice.
– Wykraść? Może mogłabym z nim najpierw porozmawiać, dlaczego robi tak okrutną rzecz?
– Nie! Nie możesz z nim rozmawiać, bo wtedy nabierze podejrzeń! – mówiła ze zdenerwowaniem więziona.
– Dobrze, już dobrze. Spróbuję się do niego zakraść i zabrać mu krążek.
– To cudownie! Byłabym Ci tak bardzo wdzięczna! – rozradowała się Alice.
Po umówieniu wszystkich szczegółów, Lucy wyruszyła w drogę. Mag – bo tak nazwały go dziewczęta, dla ułatwienia – znajdował się niedaleko, w znajdującej się w cieniu drzew chatce. Lucy bardzo bała się podkraść do tego stworzenia. Z opowiadań Alice, dziewczyna wiedziała, że na spotkanie z nim nie będzie bardzo optymistyczną rzeczą. Z resztą, jaki człowiek więżący ludzką istotę napawałby radością? Jednak Lucy nie mogła być bierna i po prostu odejść bez słowa. Musiała pomóc tej biednej dziewczynie o pięknych włosach. Miała jednak nadzieję, ze nie skończy się to dla niej źle. Plan był prosty: wejdzie do chaty, zakradnie się do szafki w której znajdują się różnokolorowe krążki, weźmie jeden, który ma kolor pudrowego różu, i szybko wróci do altanki.
– Czego tu szukasz? – usłyszała głos. Przestraszona odwróciła głowę i ujrzała go… Postać w kapturze.
– Dzień dobry…- wyjąkała przestraszona, że jej plan się nie powiedzie. – Ja… Tylko tu spaceruję!
– Wiem, że nie. Widziałem jak wchodziłaś do pomieszczenia w którym znajduje się moja córka. – powiedział, zdejmując kaptur, a oczom Lucy ukazała się zmartwiona, lecz surowa i chłodna twarz mężczyzny.
– Córka…? – zapytała zszokowana Lucy. – Alice, jest pana córką? Jak pan może trzymać własną córkę zamkniętą! Własną córkę!?
– Posłuchaj mnie mała, wścibska dziewczynko. Alice nie jest tym za kogo się podaje. Nie jest słodką księżniczka, trzymaną w wieży przez złego czarownika! Omamiła Cię, tak jak mami wszystkie swoje ofiary, które potem zabija!
– Pan żartuje… To… To jest niemożliwe! – krzyczała Lucy – Kłamie pan!
– Wcale nie. Uwierz mi, gdyby moja córka byłaby normalna nie trzymałbym jej w zamknięciu. Lecz jeśli tak by nie było, gdybym jej tu nie przetrzymywał, byłaby w więzieniu, za niezliczone zabójstwa. Tak jest łatwiej. Opiekuję się nią, karmię, przynoszę ubrania, książki, czasami sam czytam jej jakieś opowieści. Za bardzo ją kocham, żeby patrzeć jak marnuje ją więzienna cela.
– Ale przecież Alice… – urwała w pół zdania, bo ciało jej rozmówcy właśnie… Zostało przebite nożem. Martwe ciało upadło na ziemię, a jej wzrok skierowany został na oprawcę. Przed oczami widniała jej Alice, która miała wyrwane włosy. Na jej głowie widniały krwawe rany. Jej twarz nie miała w sobie nic ze słodkości, jaką widziała kiedy ją poznała. Ta Alice była straszna! Przerażająca wręcz. Jej twarz wykrzywiona była w pogardliwym uśmiechu, kiedy spoglądała na zwłoki swego ojca. Kiedy zaś spojrzała na twarz Lucy, jej wzrok był jakby opętany. Wyraźnie dostrzegała w nim chęć mordu.
– Alice! Błagam! Jestem Twoją przyjaciółką, pamiętasz? Alice! – próbowała nawiązać rozmowę Lucy.
– Zamknij się! Myślisz, ze jesteś dla mnie kimś? Że coś znaczysz? Jesteś tak samo zepsuta jak wszyscy inni i jak oni zasługujesz na śmierć! – mówiąc to wbiła nóż dokładnie pomiędzy oczy Lucy. Wyjęła go jednak i po chwili zaczęła jak opętana dźgać ciało dziewczyny. W tym momencie Lucy zerwała się z krzykiem, z trawy na której dotychczas leżała.
– Uf, to tylko sen… – powiedziała do siebie z ulgą.
Kiedy wstała ze swego legowiska, Rika z pobliskich krzaków przybiegła do niej, radośnie machając ogonem. Lucy przytuliła swojego psiaka i ze śmiechem powiedziała:
– Wracajmy już do domu, Rika. Następnym razem udamy się gdzie indziej na przechadzkę.”
autor: Halina
Komentarze
strasznie fajna historyjka 🙂 Podobała mi się 🙂 Taki dreszczyk emocji!
Jakie wciagające!:D
Anwen, może jakieś recenzje, albo coś? Bo ostatnio dużo gadaniny, mało konkretów na blogu – nie żebym krytykowała, albo była hejterką, ot taka moja prośba 🙂
czy mycie włosów codziennie, może powodować skutki uboczne ? Jeszcze większe przetłuszczanie się włosów, zmniejszenie ich ilości(choćby optycznie), bardziej oklapnięte włosy itp. Jakby wychudzenie włosa, przez zmywanie go ? wiem, że może to głupie pytanie, ale powinnam zacząć myć głowę codziennie.
co jest gorsze ? spać z mokrymi włosami, czy suszenie ich ?
Swego czasu uwielbiałam czytać horrory 😀 więc opowiadanie Haliny baaardzo przypadło mi do gustu 🙂
Anonimowy – wszystko w swoim czasie 😉 na recenzje też przyjdzie pora. A blogi mają to do siebie, że nie są tak konkretne jak np. wikipedia 😀
Anonimowy2 – już gdzieś odpowiadałam Ci na to pytanie (kilka razy już piszesz ten komentarz…) Nie pamietam nawet pod którym postem 🙁 Oczywiście można myć włosy codzienne, ważne tylko by używać do tego łagodnego szamponu. A co do spania z mokrymi czy suszenia to zdania są podzielone. Jak wolisz suszyć to rób to raczej chłodnym/średnim nawiewem i będzie ok.
Strasznie fajne! Jedynie zakończenie mnie rozczarowało. Miałam ochotę na więcej!
trochę straszne ;D ale fajne, spodobało mi się 🙂